Wyjście na szczyt – cel wędrówki ku Bogu
Nie można zrozumieć moralności chrześcijańskiej bez perspektywy odnowienia naszego człowieczeństwa na wzór człowieczeństwa Jezusa Chrystusa. Oznacza to, że takie człowieczeństwo z jakim się rodzimy jest człowieczeństwem niedojrzałym, jest na razie w formie zaczątkowej. Człowiek w aktualnym stanie nie jest bytem spełnionym. Ani biologicznie, ani społecznie, ani duchowo i moralnie. Przed sobą ma perspektywę rozkwitu do pełni człowieczeństwa. Aktualny człowiek ma jeszcze daleko do dojrzałej postaci.
Moralność chrześcijańska zakłada przejście ze stanu pierwotnego, w jakim znajduje się każdy człowiek, do stanu dojrzałego. Tak jak w życiu biologicznym, człowiek zmienia się z dziecka w dorosłego, tak w sferze duchowej i moralnej rośnie do pełni człowieczeństwa. W tym procesie odkrywa swoją prawdziwą tożsamość. Staje się dobry w znaczeniu bycia kimś spełnionym, pełnym, całościowym. Rozkwitniętym jak kwiat rodzący się z pączka.
Dopiero gdy myślimy o dwóch sposobach życia człowieka: w stanie pierwotnym i w stanie dojrzałym, jako dwóch biegunach życia, początkowym i końcowym, możemy zrozumieć cel wiary i moralności. Mają one przeprowadzić człowieka z jednego sposobu życia do drugiego.
W tym celu człowiek otrzymuje od Jezusa Chrystusa Ducha Świętego, aby go wypełnił i wewnętrznie zmienił. Ten Duch od środka stymuluje człowieka do zmiany, którą człowiek urzeczywistnia poprzez akty moralne, które wyrażają się w konkretnych czynach. Czyny te zmieniają człowieka i określają kierunek jego rozwoju. Pozwalają mu zobaczyć kim rzeczywiście jest i czy chce kontynuować taki sposób życia.
Życie wartościami umożliwia Duch Święty
Takie opisanie sytuacji egzystencjalnej człowieka rodzi nową pedagogikę, która ma na celu doprowadzanie ludzi do stanu pełni człowieczeństwa. W języku religijnym nazywany świętością.
Pojawienie się nowego człowieka jest na tyle skomplikowane, że przejście od jednego stanu do drugiego nie jest możliwe bez inicjacji w życie Jezusa Chrystusa.
Nie można zrozumieć moralności katolickiej bez zrozumienia, że celem moralności jest wytyczyć szlak mający poprowadzić człowieka z punktu początkowego na szczyt. Bez uznania konieczności przejścia tej trudnej drogi stawania się człowiekiem, nie można dostrzec potrzeby moralności, która wytycza szlak ku górze. Moralność w takiej perspektywie nie jest statycznym zbiorem zasad, reguł i norm, ale dynamicznie zmieniającą się drogą, której celem jest dążenie do wskazanego dobra. Normy są ramami ścieżki, granicą między ścieżką a krzakami, czasami przepaścią.
Celem drogi jest życie z Bogiem, świętość, nowe człowieczeństwo. Jest to cel z natury mglisty i odległy. Szczyt góry znajduje się w chmurach. Pomimo niejasności w jego zrozumieniu, ale dla tych co idą w tym kierunku intuicyjnie wyczuwany dzięki wierze, nadziei i miłości. Aby dojść do tego celu Bóg dał nam narzędzia. Posługując się metaforą wędrówki w góry są nimi mapa, kompas, kondycja, ekipa.
Mapa, kompas, kondycja, ekipa
Na kwestie moralne dotyczące życia małżeńskiego można patrzeć z czterech perspektyw.
Pierwsza perspektywa to ludzka natura, czyli człowiek, który ma rozum, wolę, emocje, uczucia, intuicję, zmysłu i nimi poznaje samego siebie i potrafi określić sposób życia, który odpowiada jego wyjątkowej naturze. Poznanie naturalne jest wzmocnione prawdami objawienia, np. przykazaniami Bożymi. Są one możliwe do odkrycia rozumem. Podjęcie takiego życia przekształca chaos w uporządkowany świat osoby ludzkiej.
Druga perspektywa odnosi się do życia, w którym mamy zawsze wybierać dobro, aby rozwinąć się do pełni człowieczeństwa i na tej drodze dojść do Boga. Człowiek wybierając rozpoznane przez siebie dobro, a unikając zła, będzie uczył się odczytywać głos sumienia, który stanie się przewodnikiem w jego życiu. W tych wyborach pomaga światło nauki Kościoła, które umożliwia znacznie lepsze słuchanie tajemniczego głosu Boga odzywającego się w sercu człowieka.
Trzecia perspektywa, to nasze predyspozycje do dobrego moralnie życia. Człowiek ma swoją osobowość, zdolności adaptacyjne, cnoty i wady, nabyte umiejętności, blokady psychiczne, uzależnienia. Może się rozwijać nabierać zdolności do moralnego życia, nadprzyrodzonego talentu do czynienia dobra. Gdy brakuje mu tych moralnych zdolności nie potrafi żyć dobrze.
Czwartą perspektywą jest przeżywanie drogi we wspólnocie. Gdy idziemy w góry najrozsądniej iść razem w grupie. Idąc razem łatwiej ustalić kierunek drogi, można razem śledzić mapę, pomagać w szukaniu szlaku. Trzeba jednak się liczyć z kondycją drugiej osoby. Dostosować tempo do kondycji najsłabszej osoby w grupie. Nie wolno nikogo samego zostawić na szlaku. Trzeba się wspierać, pomagać sobie i mobilizować do drogi pod górkę.
Te cztery perspektywy można zilustrować jako syntezę podróży (metafora naszego życia). Podróżnik, aby dojść do celu musi skompletować ekipę, która będzie go wspierać, musi posługiwać się mapą, kompasem i mieć zdolność (kondycję) przejścia wyznaczonej trasy.
Tą mapą jest nauka Kościoła. Mamy umieć czytać mapę, aby w realu rozpoznać drogę i nie zejść ze szlaku.
Jednak, aby dojść do celu oprócz mapy trzeba mieć kompas. Tym kompasem jest sumienie, którym zawsze mamy się kierować. Bez niego – wewnętrznego przewodnika duchowego – nie będziemy wiedzieli w jakim kierunku się poruszać, już nie na mapie, ale w realnym życiu.
Trzecim wymogiem dojścia do celu jest posiadanie odpowiedniej kondycji. Są ludzie, którzy nie będą mieli sił moralnych , aby w ogóle iść pod górkę – realizować dobro jakie daje miłość i życie seksualne; niektórzy nie będą mieli zdolności moralnych, aby przejść trudniejszy odcinek trasy; są tacy, którzy rezygnują z wędrówki.
Czwartym wymogiem jest nauczenie się współpracy ze współmałżonkiem i wzajemnego wsparcia. Gdy tak się dzieje bycie razem daje siłę do pokonania trudności duchowych i moralnych
Mapa, kompas i kondycja i ekipa są ze sobą ściśle powiązane. Sam nauka Kościoła zostanie na papierze, gdy człowiek nie będzie słuchał sumienia pokazującego mu w jaki sposób wcielić ją w życie. Samo sumienie bez słuchania nauki Kościoła nie odkryje prawdziwego dobra i sprowadzi człowieka na manowce. Bez mapy będzie błądził po pustkowiach swojego życia. Może też kierować się mapą i nawet trzymać się szlaku dzięki sumieniu, ale bez kondycji i umiejętności wspinaczki spadnie w przepaść. W najwyższe góry nigdy nie idzie się samemu. Współpraca pomaga w drodze, a w trudnych sytuacjach konieczna jest asekuracja, aby bezpiecznie dojść do celu.
współpraca czterech nurtów moralnych – mapy, busoli, kondycji i ekipy
Gdy chce się dyskutować o moralności seksualnej trzeba rozróżniać te cztery paradygmaty moralności.
Pierwsza zwraca uwagę na zgodność życia z rzeczywistością stworzoną i zaplanowaną przez Boga. Ukazuje dobro, które katolicy mają odkryć i nim żyć. Akcent jest kładziony na porządek ustanowiony przez Boga, który jest przedstawiony w nauce Kościoła. Dotyczy ona wszystkich katolików na całym świecie i jest stałym, obiektywnym punktem odniesienia w kształtowaniu swojej wiary.
Drugi paradygmat moralności zwraca uwagę na osobiste przeżywanie wartości, a to oznacza, że aby człowiek je przyjął musi je zreflektować, zrozumieć, widzieć ich sens, przyjąć te wartości jako swoje, wybrać i dobrowolnie realizować w konkretnych sytuacjach swojego życia. Ten nurt jest najbardziej subiektywistyczny i indywidualistyczny w dobrym znaczeniu tego słowa.
Trzeci paradygmat to moralność oparta na cnotach, czyli wypracowywaniu zdolności do czynienia dobra. O wiele większą uwagę zwraca na konieczność wychowywania się do dobrego, ewangelicznego życia. Zdolności moralne trzeba nabyć i utrzymywać. Ten nurt najbardziej zwraca uwagę na wychowawcze znaczenie życia wspólnotowego, na relacje, w których się wzajemnie kształtujemy wymagając od siebie pracy nad sobą i dokonywania zmiany swojego życia.
Czwarty paradygmat to budowanie więzi małżeńskiej. Opiera się on na wierze, że Bóg jest obecny we więzi między małżonkami, i to na sposób sakramentalny. Najważniejszym więc zadaniem moralnym małżonków jest budowanie więzi poprzez swoją cielesność, męskość i kobiecość. W dynamizmie bliskości i oddalenia mają starać się zachowywać swoją tożsamość, ale tak aby móc tworzyć wspólnotę z drugą osobą. Ta dynamika ma być cały czas obecna we współżyciu seksualnym, aby w tym obszarze ich życia realizowało się dobro moralne małżeństwa.
Te cztery perspektywy odczytywania moralności katolickiej, mają swoje źródło w chrześcijaństwie. Wszystkie starają się odpowiedzieć na pytanie jak żyć z Chrystusem i wcielić jego naukę w życie. Są różne, ale sobie przyjazne, wzajemnie się uzupełniają i wspierają. Żyją w pewnym twórczym napięciu, ale nie we wrogości. Gdy zapominają o sobie wzajemnie konfliktują się. Jest to jednak konsekwencja absolutyzowania swojej perspektywy przez niektórych ich przedstawicieli. Ich naturą jest wzajemna współpraca, której celem jest poprowadzenie człowieka do Boga. Gdy różne ujęcia moralności się odizolowują tracą wiele ze swojej atrakcyjności. Zawężają pole widzenia człowieka. Tak się często dzieje. Dobre przedstawienie moralności Kościoła odnośnie życia seksualnego potrzebuje integracji tych czterech nurtów. Im większa ich synteza, tym propozycja chrześcijaństwa staje się pełniejsza i bardziej atrakcyjna i bardziej katolicka.
Kościół jako wspólnota bez obiektywnie zdefiniowanej wiary, ale też i zasad moralności nie będzie wiedział w jakim kierunku kształtować się, aby jego członkowie ukazali nowość życia Ewangelią. Nie można reflektować nas zdolnościami do życia moralnego poza kontekstem wspólnoty Kościoła, w której żyjemy i podejmujemy decyzję.
Sumienie bez odniesienia do Magisterium Kościoła w relacjach między członkami Kościoła nie wyjdzie poza subiektywny świat człowieka, często bardzo pokręcony intelektualnie i emocjonalnie (co słyszy się często w dyskusjach o seksualności).
Takie zdolności życiowe jak wierność, współżycie zgodne z cyklem płodności, budowanie więzi na bazie realnej cielesności człowieka, nienaruszalność ciała ludzkiego czy zdolność do życia w jednym związku aż do śmierci – mogą być pielęgnowane tylko we wspólnocie Kościoła. Tylko wspólnota mająca wspólne wartości może kształtować sumienie i dawać siłę do wzrastania w zdolności do czynienia dobra.
Bez odkrycia wartości przez ludzki rozum i poszukującego ich sumienia obiektywna nauka Kościoła zostanie na papierze i nie zmieni niczyjego życia (taki jest często los teologii małżeństwa i moralności dotyczącej życia seksualnego). Gdy znów chrześcijanie nie będą wyrabiać w sobie zdolności do czynienia dobra ich sumienie nie będzie umiało rozpoznać dobra i zła. Gdy nawet będą przekonani o dobru moralności katolickiej nie będą potrafili wcielić jej w życie (brak integracji seksualności z wyższą uczuciowością i wartościami odkrytymi przez rozum). Gdy będą iść za tym co im jawi się jako dobro bez odniesienia do nauki Kościoła i bez wzrostu w cnotach we wspólnocie Kościoła, przyjmą wartości spoza chrześcijaństwa i odejdą od Kościoła.
Nieustanną wymianę tych perspektyw można wyobrazić sobie jako rodzaj gry, gdzie piłka jest w nieustanym ruchu między tymi czterema sposobami patrzenia na życie. Na jakikolwiek paradygmat zwróci się uwagę i na niego powoła, nie można pozostać w tym miejscu. Trzeba przekazać piłkę ku któremuś z pozostałych elementów gry. Gdy zatrzymamy się na nauce Kościoła trzeba rzucić piłkę albo ku sumieniu, albo ku kondycji moralnej albo ku więzi. Przerzucanie tworzy nieustanny ruch – dynamiczne rozeznanie duchowe. Cały czas widzi się aktualny moment życia małżeńskiego, który za chwilę stanie się już innym momentem, nie tylko z racji upływu czasu, ale z racji, że przerzucona piła wymaga patrzenia się na niego z innej perspektywy, która w nowy sposób naświetla sytuację. Tworzy się wielość opcji wyboru, z których żadna nie stanowi jedynego , słusznego rozwiązania z racji nieustannego wchodzenia go gry nowego sposobu patrzenia na to co się dzieje w małżeństwie. Nie można pozostać w jednym miejscu, ponieważ coś się już podziało we więzi, w kondycji, w sumieniu, a mapa pozwala ustalić czy ruch prowadzi w dobrym kierunku.
br.Ksawery Knotz
więcej na ten temat możesz przeczytać: https://kursy.szansaspotkania.pl/wspolzycie-seksualne-w-sytuacjach-trudnych