Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (45)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (67)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (57)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Współudział w grzechu współmałżonka

Współudział w grzechu współmałżonka

Wiele osób pragnie uporządkować współżycie seksualne zgodnie ze swoim sumieniem, ale ich sytuację komplikuje fakt, że współmałżonek nie chce lub nie umie dostosować swojego życia do wskazań Kościoła. Przyczyną bywa inny światopogląd, różnice w wychowaniu, dojrzałości duchowej, moralnej, psychoseksualnej, także trudne sytuacje, którym nie umie się sprostać.

 

Byłoby wspaniale gdyby małżonkowie równomiernie dojrzewali, duchowo i moralnie, mieli takie same poglądy, wrażliwość. Jest to jednak tylko postulat idealistyczny. Papież Jan Paweł II stojąc na gruncie realizmu stwierdza: „Trzeba zdawać sobie także sprawę, że w tę intymną więź małżeńską wchodzi wola dwojga osób, które są jednak powołane do zgodności w myśleniu i postępowaniu. Wymaga to nie mało cierpliwości, uczucia i czasu”  . Jeżeli zgodności w myśleniu nie można osiągnąć natychmiast, to tym bardziej nie można natychmiast osiągnąć postępowania zgodnego ze sumieniem chrześcijańskim. Okres uzdrowienia pożycia małżeńskiego może trwać bardzo długo, gdy współmałżonek nie chce zrezygnować ze swoich poglądów, nie ma odpowiedniej kultury uzdolniającej go do moralnego życia.

Tą delikatną sytuację moralną wyjaśnia papież Pius XI: „Wie także doskonale Kościół święty, że nieraz jedno z małżonków raczej znosi, niż popełnia grzech, zezwalając wbrew własnej woli, z ważnego na ogół powodu, na naruszenie właściwego porządku. W takim wypadku jest ta strona bez winy, byleby nie zaniedbała obowiązku miłości bliźniego i byle starała się drugą stronę odwieść od grzechu”  .

Punktem wyjścia naszej refleksji jest oczywista prawda, że podjęcie współżycia seksualnego zgodnego z sumieniem ukształtowanym przez naukę Kościoła zależy od współpracy z łaską Bożą dwóch osób — męża i żony. Gdy jeden z małżonków nie chce powstrzymać się od czynów niesprzyjających budowaniu więzi poprzez seksualność, to ten drugi, zgadzając się na nieuporządkowane współżycie przeżywa winę moralną. W odczuciu strony, której sumienie dostrzega zło (która chce piękniej współżyć) zgoda na czyny nieuporządkowane moralnie jest nie tylko zgodą na grzech współmałżonka, ale także współuczestnictwem w jego grzechu, który obciąża jej sumienie. Dlatego przeżywa często dylemat moralny odnośnie swojego zachowania. Z jednej strony nie chce uczestniczyć w grzechu, ale z drugiej strony zdaje sobie sprawę, że ciągłe odmawiając bliskości cielesnej pozbawia i siebie i współmałżonka dobra właściwego dla małżeństwa. Nie do zniesienia byłaby sytuacja, gdyby upór w grzechu jednego małżonka i lekceważenie przez niego wymagań etycznych obciążał przez lata sumienie drugiego, albo uniemożliwiał mu radość intymności, bliskość cielesną, pieszczoty i współżycie seksualne. Taki konflikt mógłby dojść do dramatycznych rozmiarów, gdy z jednej strony wzmagałaby się presja do rozpoczęcia zaniedbanego współżycia seksualnego, a z drugiej strony narastałby coraz większy opór przed jego podjęciem i coraz ostrzejsza jego odmowa.

Nie zawsze da się zastosować alternatywę – albo w pełni uporządkowane współżycie seksualne albo abstynencja do czasu zaakceptowania warunku normalnego współżycia seksualnego. Takie jednoznaczne rozwiązanie ma tylko pozory ortodoksji katolickiej. Nie jest ono bezpieczne dla małżeństwa, które wspólnym wysiłkiem i z pomocą Bożej łaski dorasta do bardziej świętego i czystego pożycia seksualnego.

 

Warunki podjęcia współdziałania w grzechu współmałżonka

Kościół pozwala na podjęcie nieuporządkowanego moralnie współżycia seksualnego osobie, która ma świadomość zła takiego współżycia. Jej działanie definiuje jako „świadome i wolne współdziałanie w grzechu współmałżonka, który dobrowolnie i z rozmysłem powoduje ubezpłodnienie jednoczącego aktu małżeńskiego”  . Podjęcie nieuporządkowanego współżycia seksualnego nie oznacza, że można się zgodzić na każdy sposób ubezpłodnienia (co już zostało wyjaśnione). Poza tym trzeba jeszcze spełnić kilka ściśle określonych warunków. Wtedy pomimo wyrażenia zgody na nieuporządkowane współżycie seksualne nie popełnia się grzechu. Nie trzeba się z tego faktu spowiadać i można bez żadnych wątpliwości przystępować do Komunii św.

Takie „współdziałanie może być godziwe, kiedy zachodzą równocześnie trzy warunki:

  1. Działanie małżonka współdziałającego nie jest samo w sobie niegodziwe;
  2. Istnieją proporcjonalnie poważne motywy dla podjęcia współdziałania w grzechu współmałżonka;
  3. Próbuje się pomóc współmałżonkowi (cierpliwie, przez modlitwę, z miłością, przez dialog; nie koniecznie w tym momencie ani przy każdej sposobności) aby zaprzestał takiego postępowania”.

Zasady te nie obowiązują, gdy małżonek stosuje środki wczesnoporonne. Wtedy współudział jest wykluczony.

W instrukcji nie chodzi o zaakceptowanie dwuznacznej sytuacji, o uczynienie grzechów dozwolonymi, przynajmniej w pewnych sytuacjach. Zła nigdy nie można zaakceptować, ponieważ skutki takiego współżycia mogą, w którymś momencie zagrozić rozwojowi miłości małżeńskiej, wydać złe owoce.

Są małżeństwa, które łagodnie przeżywają różnice w podejściu do życia seksualnego. Dzieje się tak najczęściej, gdy obie strony czują się kochane i usatysfakcjonowane. Bywa jednak i tak, że w którymś momencie jedna strona odkryje, że jest wykorzystywana, przestaje wierzyć zapewnieniom o miłości, wyraźniej niż dotychczas dostrzega egoizm współmałżonka. Bardzo często jakieś konfliktowe wydarzenia stają się katalizatorem długo zbierających wątpliwości i żalów i nagle rzucają nowe światło na interpretację miłosnej historii. Człowiek czuje się oszukany, widzi wyraźnie, że poświęcał się z miłości do współmałżonka, który tego poświęcenia nie był aż tak warty. W innych przypadkach zachowania, które dla jednego małżonka są pożądane i dobre u drugiego mogą rodzić upokorzenie, ból; być subiektywnie przeżywane jako wymuszenie. Niewłaściwe współżycie pozostawia czasami po sobie smutek, żal, oddalenie, oziębłość seksualną, nerwicę, często wyzwala płacz. Są to najczęściej przeżycia kobiet, krzywdzonych przez mężów, którzy na dodatek nie widzą problemu i nie rozumieją przyczyn reakcji żony. Nie można wtedy od kobiety wymagać, aby godziła się na współżycie, które nie daje jej szczęścia, a jest dla niej oznaką egoizmu mężczyzny. Nie można też łatwo usprawiedliwić błędów mężczyzny, który w wielu przypadkach powinien bardziej troszczyć się o dobro żony. Omawiamy tu jednak sytuację, gdy małżonek, który pozbawia akt seksualny płodności nie stosuje przymusu i przemocy, jest normalnym człowiekiem, który kocha, troszczy się o małżeństwo, dba o zaspokojenie potrzeb seksualnych współmałżonka. Może nawet robi to co uważa za słuszne i dobre dla małżeństwa.

Zdarza się, że świadomość prawie ciągłego życia w grzechu i oddalenia od Boga, np. z winy męża nadmiernie aktywnego seksualnie, wzmaga agresję i złość do niego, przyczyniając się do jeszcze większego zaognienia konfliktu. Zdjęcie odpowiedzialności moralnej z żony przyzwalającej na nieuporządkowane współżycie seksualne pozwala jej spokojniej popatrzeć na problem, z którym nie może sobie aktualnie poradzić. W wielu przypadkach okazuje się, że takie uwolnienie od winy moralnej pozwala jej dostrzec wiele dobra w mężu, zobiektywizować bilans smutków i radości wspólnego życia. Umożliwia kochanie niedojrzałego mężczyzny z jego seksualnością, ale także pozwala żonie cieszyć się własną przyjemnością doznawaną w czasie nieuporządkowanego współżycia seksualnego, pragnąć jej i jej poszukiwać. Kobieta odzyskuje siłę, aby spokojnie dążyć do zmiany w poczuciu miłości Boga, realizować swoje pragnienia seksualne i żyć z nadzieją na znalezienie, z Bożą pomocą, dobrego rozwiązania.

Warto dostrzec różnicę, że czymś innym jest nie chcieć np. stosunku przerywanego, a czymś innym jest nie chcieć miłości, intymności, przyjemności, współżycia seksualnego. Można nie chcieć zła moralnego w pożyciu seksualnym, ale równocześnie kochać małżonka i pragnąć z nim współżyć seksualnie. Właśnie taka sytuacja jest przedmiotem naszej refleksji moralnej. Nie przypadkowo wspomniany dokument odróżnia współdziałanie w grzechu od przemocy lub przymusu ze strony jednego z małżonków, czemu drugi faktycznie nie może lub nie ma siły się sprzeciwić. W przypadku przymusu, który doświadcza jeden ze współmałżonków, sytuacja jest jasna moralnie. Brak wolności u ofiary agresji uniemożliwia popełnienie przez nią grzechu, np. pijany mąż przymusza żonę do współżycia. W tym przypadku trudno mówić o miłości, o radości ze współżycia seksualnego. Natomiast współdziałanie ma miejsce wtedy, gdy strona o wrażliwym sumieniu pomimo nieładu moralnego w sferze seksualnej kocha współmałżonka, chce współżycia seksualnego z nim, czerpie z tego współżycia wiele miłości i zadowolenia.

Vademecum zwraca także uwagę na fakt, że motywy podjęcia współdziałania, nieuporządkowanego moralnie powinny być proporcjonalnie poważne. Stwierdzenie to oznacza, że nie każda sytuacja pozwala na wyrażenie zgody na współżycie ubezpładniające akt seksualny. Bez tego kryterium każda usilna prośba odbycia nieuporządkowanego moralnie stosunku seksualnego byłaby usprawiedliwiona.

Byłoby szkodliwe sporządzenie listy «poważnych motywów», wystarczających dla podjęcia zgody na czyny nieuporządkowane moralnie. Niektórzy by chcieli sięgać po taką instrukcję dotyczącą wszystkich małżeństw bez wyjątku, która byłaby maksymalnie obiektywną wskazówką moralną. Kościół daje drogowskaz: małżonkowie powinni dążyć do tego, aby akt seksualny nie odbywał się kosztem eliminacji płodności, a regulacja dzietności powinna odbywać się poprzez wykorzystanie do współżycia dni niepłodnych w cyklu kobiety. Małżonkowie powinni dążyć do pełnego aktu seksualnego i o takie współżycie się obopólnie starać. Akt małżeński powinien być aktem miłości.

Natomiast droga dorastania ku temu wyzwaniu u małżonków jest tak różna jak różni są ludzie. Pojęcie „proporcjonalnie poważne motywy” pozwala uwzględnić złożoność problemów poszczególnych małżeństw W jednym małżeństwie dłuższy brak współżycia seksualnego będzie znoszony cierpliwie, w innym stanie się zarzewiem ciągłych kłótni i żalów, trudnych do wytrzymania. W jednym małżeństwie trzecie dziecko będzie przyjęte z radością, w innym wywoła paraliżujący strach uniemożliwiający podjęcie pełnego aktu małżeńskiego. Utrata pracy może u jednego małżonka wzbudzić mobilizację do walki i nie odbije się na pożyciu seksualnym, u drugiego wywoła silny stres, który będzie odreagowywany przez seksualność. W jednym małżeństwie niechęć żony do współżycia będzie przyjęta ze zrozumieniem ze strony męża, w innym związku paranoidalny mąż będzie podejrzewał żonę o zdradę. Bardzo często małżonkowie spotykając się po długiej rozłące (np. z powodu pracy za granicą) będą dążyć do szybkiego zbliżenia seksualnego, którego nie umieją i nie chcą już dłużej odkładać. Dlatego w Vademecum użyte jest sformułowanie „proporcjonalnie poważne motywy”, czyli motywy, które nie są tak samo poważne dla wszystkich ludzi, ale poważne dla poszczególnych małżonków.

Weryfikowanie swoich intencji jest ciągłym zadaniem małżonka chcącego uporządkować sferę seksualną w małżeństwie. Może on uznać, że grzeszny styl życia jest też dla niego wygodny. Dlatego niezbędne jest trzecie kryterium, którego zachowanie wytycza kierunek ludzkich dążeń, oczyszcza intencję wyrażenia zgody na współżycie, uwiarygodnia szczerość stosowania wcześniejszych kryteriów. Trzecie kryterium nakazuje szukania rozwiązań zmierzających do zaprzestania współżycia nieuporządkowanego moralnie. Tylko w dialogu małżonkowie mogą otworzyć się na przedstawiane racje, zrozumieć drugą stronę, wyrazić swoje potrzeby, przekonywać się wzajemnie. Trzecie kryterium zakłada, że do moralnego uzdrowienia współżycia małżeńskiego nie dochodzi się od razu. Potrzeba czasu, cierpliwości, dojrzewania. Różnice w rozwoju duchowym, moralnym i psychoseksualnym małżonków czasami są bardzo duże i niemożliwe do rozwiązania w krótkim okresie czasu. Nie zawsze małżonkowie umieją rozmawiać o swoich intymnych przeżyciach, obrażają się na siebie, nie nabyli języka uzdalniającego ich do szczerej i twórczej rozmowy, nie mówiąc już o woli słuchania siebie. Gdy podjęcie rozmowy wydaje się zbyt trudne trzeba modlić się za współmałżonka i uczyć się go kochać. Bez miłości i wzajemnej troski o udane współżycie seksualne rozmowy na ten temat mogą wyrządzić wiele zła.

Przy tym kryterium podana jest ważna dygresja. Czas współżycia seksualnego nie jest dobrym czasem pouczania, manifestowania swojego niezadowolenia, sprzeciwu, oporu. Nie chodzi też o to, aby dla spokoju sumienia zawsze tuż przed zbliżeniem zaznaczać swoje stanowisko i przypominać o swoich racjach. Jeżeli współżycie seksualne przynosi obu stronom radość i przyjemność, daje poczucie więzi ze współmałżonkiem (pomimo nieładu moralnego wprowadzonego przez złe zachowania), to trzeba się tym faktem cieszyć, szukać przyjemności, normalnie angażować się w miłosną relację nie rezygnując ze starań, aby polepszyć życie seksualne. Wybór miejsca i czasu rozmowy zależy od wyczucia sytuacji, gotowości drugiej strony.

 

br. Ksawery Knotz


Podobne artykuły: