Moje małżeństwo – usycha. Jesteśmy małżeństwem od 16 lat, mamy troje dzieci. W naszym związku seks zajmował prawie zawsze ostatnie miejsce i choć wiele razy podejmowałem próby zmiany, to jednak zawsze kończyło to się klęską. Doszło do tego że praktycznie nie zbliżamy się do siebie. Jest to stan dla mnie bardzo trudny. Na moje próby rozmowy żona zbywa mnie; a to jest senna, a to boli głowa albo ja się w ciągu dnia nieodpowiednio zachowałem.
Nie wiem dlaczego zachowanie mojej żony i stosunek do seksu jest taki a nie inny. Kocha dzieci, świetnie zajmuje się domem, Jest naprawdę super mamą i gospodynią.
Ale ja proszę mi wierzyć mógłbym mieć nie wyprane koszule i sam bym gotował, byle by otrzymać trochę ciepła. Mam 40 lat i czuję że coraz bardziej przestaje mi zależeć, nie chce się zestarzeć przy obojętnej mi żonie. Dzieci kiedyś pójdą w świat a my zostaniemy w pustym domu. Dwoje obcych sobie ludzi. Współżycie mamy raz, dwa razy w roku. Taka perspektywa mnie przeraża. Pracuję w zawodzie sfeminizowanym naprawdę jest mi bardzo trudno wyobraźnie powstrzymać na wodzy. Wierność w moim małżeństwie wystawiona jest na wielką próbę. Proszę o pomoc.
Mężczyzna patrząc na Pana problem stwierdziłby, że żona Pana po prostu nie kocha. Żona pewnie by się obraziła na tak jednoznaczne stwierdzenie, bo uważa, że swoją miłość okazuje poprzez dbanie o dom i dzieci. Uważa się za dobrą żonę i nie ma wyrzutów sumienia, że zaniedbuje tak ważną dziedzinę jak życie seksualne. Ją ona po prostu nie interesuje. Gdyby od niej wszystko zależało, seksu w małżeństwie w ogóle by nie było. Prawdopodobnie, aby cokolwiek drgnęło w jej rozumieniu małżeństwa, miłości i aby dostrzegła wartość życia seksualnego musiałaby o 180 stopni zmienić swoje myślenie. Na rekolekcjach, które prowadzę są żony, które po 10-15 latach małżeństwa mówią, że dopiero teraz zrozumiały wartość życia seksualnego.
Warto by się także zastanowić na zranieniami jakie żona doznała w życiu. Może w domu rodzinnym nie była wychowana w atmosferze czułości, nie było okazywania uczuć, przytulania się, bliskości cielesnej.
Gdyby jednak kobieta chciała Panu coś poradzić myślę, że zapytałaby się czy przypadkiem po Pana stronie nie leży odpowiedzialność, że żona nie polubiła życia seksualnego i nie odkryła w nim miłosnej więzi. Być może narzucał Pan jej nieakceptowane przez nią sposoby współżycia, nie licząc się z jej odczuciami i potrzebami? Może nie było delikatności w sferze seksualnej, troski o przyjemność żony? Może nie czuła się kochana, szanowana, adorowana? Miał Pan zawsze rację, a żona miała Pana tylko słuchać? Nie czuła wsparcia w kwestii odpowiedzialności za urodzenie kolejnych dzieci?
Bardzo często jest tak, że ludzie ostro widzą bolesne dla nich braki współmałżonka, ale w ogóle nie dostrzegają oczekiwań jakie druga strona ma wobec nich.
br. Ksawery Knotz