Mam na imię Anna, od trzech lat jestem mężatką. Kocham męża i wiem, że on także mnie kocha. Bardzo pragnęliśmy mieć dziecko, ale w ciągu ostatniego półtora roku trzy razy poroniłam. Teraz tak bardzo się boję, że mogę znowu przez to przechodzić, że nie jestem w stanie współżyć z mężem.
Choć pragnę dziecka, nie wierzę już, że może być dobrze. Strach mnie paraliżuje. Mąż zgadza się ze mną i nie nalega na stosunki. Po prostu kochamy się bez stosunków, pieszczotami doprowadzając się do orgazmu. Wiem, że to grzech, ale kocham go, potrzebuję jego bliskości i nie chcę, aby myślał, że jest powodem moich grzechów, kimś, kto doprowadza mnie do złego.
Czuję okropne poczucie winy, które odbiera mi chęć do działania. Nie wiem, jak nam się ułoży w przyszłości, ale na razie nie jestem gotowa na ponowną próbę. Już nie ufam swojemu ciału i nawet w dni bezpłodne nie czuję się bezpieczna. Bardzo proszę o odpowiedź, jak mamy to wszystko pogodzić – nie obrażać Boga i być razem w sferze seksualnej?
Anna
Po poronieniu, a tym bardziej po kilku poronieniach, pojawia się lęk przed współżyciem i trzeba trochę czasu, aby sobie z nim poradzić. W tym okresie miłość, czułość, cielesna bliskość męża są Pani szczególnie potrzebne, aby czuć się kochaną i przetrwać tak bolesne doświadczenie. Ocena moralna pieszczot nie zmierzających do pełnego aktu seksualnego musi uwzględniać waszą sytuację życiową. Obdarzanie się miłością poprzez pieszczoty seksualne w tak trudnych okolicznościach, gdy akt seksualny z powodu lęku nie jest możliwy, na pewno niweluje możliwość grzechu ciężkiego, jeśli w ogóle popełniacie jakiś grzech. Celem moralności katolickiej nie jest wzbudzenie w Pani lęku przed bliskością cielesną i zahamowanie Pani seksualnie, ale rozwinięcie waszej miłości małżeńskiej, także w wymiarze seksualnym.
Ewangeliczna moralność to nie tylko refleksja nad tym, co jest złe w naszym życiu, gdzie popełniamy grzechy, ale coś o wiele bardziej ważnego – twórcze poszukiwanie szczęścia w małżeństwie. Zdrowa intuicja moralna podpowiada (to, co zresztą Pani bardzo dobrze czuje, ale formułuje w sposób negatywny), że trzeba dążyć do pełnego dobra, którym jest podjęcie współżycia seksualnego. Proszę więc, zamiast tak mocno przeżywać swoją grzeszność, zastanowić się, co może Pani zrobić, by cieszyć się pełnią jedności z mężem.
Pan Bóg jest Bogiem miłości i kreacji, dlatego chce Pani pomóc znaleźć rozwiązanie. Pełne współżycie seksualne może się pojawiać tylko wtedy, gdy powoli, stopniowo będziecie tworzyć warunki umożliwiające jego podjęcie, np. okazywać sobie miłość i wsparcie, tęsknić za sobą, szukać przyczyny tak częstych poronień. Na tej drodze z czasem poradzi sobie Pani z lękiem przed kolejną porażką, powierzy swoje życie Bogu, aby w którymś momencie odnaleźć w sobie nadzieję i odwagę podjęcia kolejnej próby zbliżenia i poczęcia dziecka.
br. Ksawery Knotz