Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (45)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (67)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (57)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Najlepszy czas współżycia seksualnego

„Nie uchylajcie się od współżycia.”

Jaki jest najlepszy czas, najlepszy moment na spotkanie w akcie małżeńskim? Wydaje nam się, że małżonkowie specjalnie się nad tym nie zastanawiają. Wyjątkiem są tylko zdarzające się czasem kontrowersje między mężem i żoną, czy współżyć w danym dniu czy nie.

Ale że tego rodzaju kontrowersjom zazwyczaj towarzyszą emocje, trudno uznać padające wtedy argumenty za rzeczową refleksję.

Do zbliżenia seksualnego najczęściej dochodzi spontanicznie. Tak, brzmi to bardzo zachęcająco. Tyle że owa spontaniczność potrafi odbić się na jakości przeżyć, bywa też przyczyną nieporozumień między małżonkami. Warto więc chyba być nieco mniej spontanicznym, jeśli dzięki temu mąż i żona będą mogli się jednoczyć w naprawdę najlepszym czasie.

Ważne też jest, by małżeńskie życie seksualne było regularne i ustabilizowane. Umożliwia to rozwój seksualny, stopniowe osiąganie coraz większych doznań i przeżyć. Regularne pożycie zaspokaja potrzeby seksualne małżonków. Ktoś słusznie powiedział, że łatwiej jest żyć w zupełnej wstrzemięźliwości niż prowadzić życie płciowe, które nie jest w dostatecznym stopniu regularne.

Z tych wszystkich powodów chcielibyśmy zastanowić się nad tym, kiedy właściwie małżeństwo powinno podejmować zbliżenie seksualne. Nie chodzi nam przy tym o obiektywne okoliczności, które z góry przesądzają o możliwości współżycia. Wiadomo na przykład że małżonkowie nie będą współżyć, jeśli jedno z nich jest poważnie chore, czy też gdy nie ma po temu warunków zewnętrznych – np. na jakiejś wycieczce kilka małżeństw śpi w jednym pokoju. Takim czynnikiem obiektywnym jest też rytm płodności – małżonkowie nie planujący poczęcia podejmą zbliżenie w niepłodnej fazie cyklu, a planujący poczęcie w określonych dniach w fazie płodnej. Jednak nie o takich sytuacjach chcemy w tym miejscu mówić. Pragniemy zastanowić się nad tym, jak znaleźć najlepszy czas na zbliżenie wówczas, gdy wszystkie obiektywne okoliczności na to zbliżenie pozwalają.

 

Jak często więc mąż i żona powinni ze sobą współżyć? Od czego to zależy?

 

Tylko i wyłącznie od nich samych. Nie od tego, jak często robią to sąsiedzi i przyjaciele, nie od tego, jaka jest średnia częstotliwość współżycia małżeństw w tym wieku, na tym obszarze kraju czy kontynentu.

Popularne publikacje czy filmy kreują obraz świata, w którym współżycie seksualne należy do czynności tak powszednich jak mycie zębów czy jedzenie śniadania. Kobieta tam zawsze chce, a mężczyzna zawsze może i wygląda na to, że życie małżeńskie prawie że z niczego innego się nie składa. Gdy ktoś podda się temu obrazowi może bardzo łatwo wpaść we frustrację, jeśli u niego akurat zbliżenia seksualne nie odbywają się codziennie.

Tymczasem nie ma żadnej „normy”, która określałaby, jak często para małżeńska powinna ze sobą współżyć. Jest to sprawa całkowicie indywidualna, zależna od potrzeb obojga małżonków. Każde małżeństwo kształtuje swój własny styl życia seksualnego, ustalając m.in. odpowiedni dla siebie rytm zbliżeń. Niektóre małżeństwa współżyją codziennie, inne raz czy dwa razy w miesiącu, bywają też i takie, które współżyją kilka razy dziennie. Rytm zbliżeń nie jest przy tym ustalony raz na zawsze. Małżonkowie mogą w jakimś okresie współżyć częściej niż zwykle, kiedy indziej natomiast mogą mieć dłuższą przerwę w zbliżeniach. Ich dotychczasowa częstotliwość współżycia może też na stałe się zwiększyć lub zmniejszyć. Każda z tych sytuacji jest całkowicie normalna i naturalna, jeśli tylko im obojgu odpowiada.

Swego czasu prowadzono badania ankietowe, próbując ustalić częstotliwość współżycia różnych małżeństw i znaleźć w tym zakresie jakieś prawidłowości. Okazało się jednak, że takich prawidłowości praktycznie nie da się wskazać. Owszem, można było podać jakąś statystykę, lecz wynikała ona z bardzo dużych uśrednień. Jeśli jedno małżeństwo współżyje raz w miesiącu, a drugie trzydzieści razy, to niewątpliwie średnio współżyją po piętnaście razy w miesiącu. Czy jednak z takiej statystyki cokolwiek wynika?

Tak właśnie mniej więcej wyglądały wyniki wspomnianych badań. Badano oczywiście reprezentatywne grupy, lecz rozrzut między poszczególnymi małżeństwami w danej grupie był bardzo duży. Potwierdziło to bardzo zdecydowanie, że częstotliwość zbliżeń jest sprawą wybitnie indywidualną.

Małżonkowie mogą oczywiście zastanawiać się nad tym, czy ich życie płciowe jest dostatecznie regularne. Lecz powinni kierować się tutaj wyłącznie swoimi własnymi potrzebami i odczuciami, bardzo zdecydowanie odrzucając jakiekolwiek odniesienia statystyczne, a także wszelkie mity i stereotypy na temat podejmowania współżycia. Mitów jest tutaj całkiem sporo. Choćby taki, że „prawdziwy mężczyzna powinien codziennie”. Albo też taki, że „w małżeństwie trzeba współżyć” – małżeństwo jest miejscem pożycia seksualnego, ale przecież powinno się je podejmować nie dlatego, że „trzeba”.

W zjednoczeniu małżeńskim mąż i żona mają wyrażać siebie, a nie żadne konwencje czy stereotypy. Ich aktywność seksualna powinna wynikać z rzeczywistej potrzeby. Dlatego zastanawiając się nad regularnością swojego życia płciowego, winni pytać o to, czy zbliżenia są na tyle częste, by więź seksualna przynosiła satysfakcję, czy ta więź się rozwija, czy zaspokaja ich potrzeby seksualne.

Trzeba też przypomnieć, że akt małżeński ma służyć pogłębieniu więzi między mężem i żoną. Pragnienie budowania tej więzi, chęć okazania i wyrażenia miłości ma być pierwszą i najważniejszą przyczyną małżeńskiego spotkania. Zwracamy na to uwagę, choć powinna być to oczywista sprawa. Jednak zdarza się, że przyczyna, dla której ktoś pragnie współżycia nie ma wiele wspólnego z miłością. Czasem ktoś dąży do aktu seksualnego, aby podbudować samego siebie – pokonać kompleks niższości (dotyczy przede wszystkim mężczyzn), uciec od napięć i lęków czy też uzyskać powód do chwalenia się przed innymi. Kiedy indziej współżycie podejmowane jest w nadziei uzyskania czegoś w zamian – zdobycia przychylności małżonka, zyskania jego miłości (taka sytuacji świadczy, rzecz jasna, o zaburzeniach w małżeńskich relacjach). Bywa że absolutnie dominującym powodem zbliżenia staje się chęć zaspokojenia popędu seksualnego.

Chcemy być dobrze zrozumiani – akt seksualny oczywiście dowartościowuje małżonków, zaspokaja ich potrzeby seksualne, jest dla nich źródłem przyjemności. Nie ma w tym nic niewłaściwego, naturalną rzeczą jest też że małżonkowie oczekują od współżycia zaspokojenia takich właśnie pragnień. Problem pojawia się natomiast wtedy, gdy akt małżeński przestaje być wyrazem i znakiem miłości, dlatego że wszystkie inne związane z nim dążenia i oczekiwania całkowicie dominują jego przeżywanie. I tylko o takie sytuacje nam tutaj chodzi.

Gdy pytamy o to, kiedy ma mieć miejsce akt seksualny, odpowiedź brzmi: wtedy gdy pragną tego sami małżonkowie i pragną dlatego, że chcą wyrazić łączącą ich miłość.

Jednak nie jest to cała odpowiedź. Bowiem oprócz pragnień małżeństwo, aby móc przeżyć zbliżenie seksualne, musi mieć na to czas. I znów – choć wydaje się, że to stwierdzenie banalne, właśnie ono w dzisiejszej epoce jest jednym z kluczy do udanego pożycia.

Dzisiaj żyjemy wszyscy w ogromnym tempie. Staramy się załatwić jak najwięcej spraw w jak najkrótszym czasie. Wiele już napisano i wiele by jeszcze można mówić, jak negatywnie wpływa to na życie małżeńskie i rodzinne. Małżeńskie życie seksualne nie stanowi tutaj żadnego wyjątku.

Bardzo często jakość przeżycia seksualnego ustępuje miejsca ilości. Po akcie odbytym w pośpiechu, między załatwieniem jednej i drugiej sprawy pozostaje bowiem poczucie niedosytu, wrażenie powierzchowności przeżycia. Stąd rodzi się pragnienie jak najszybszego ponownego zbliżenia, które niestety przeżywane jest dokładnie tak samo i pozostawia po sobie takie same odczucia. Tymczasem każdy akt małżeński ma być świętem, chwilą wyjątkową. Przeżywany często i w pośpiechu staje się rzeczą zwyczajną, prostą czynnością relaksową, traci znaczenie czegoś szczytowego i upragnionego.

Warto przytoczyć świadectwo małżeństwa, które postanowiło sobie, że będzie współżyć tylko wówczas, gdy naprawdę ma na to czas: „Od momentu, kiedy stosujemy się do tej zasady, doświadczamy jakiejś pełni, jakiegoś ukojenia, jakiejś radości cielesnej, której nie doznawaliśmy dotąd nigdy”.

Niech jednak nikomu się nie wydaje, że mamy zamiar zachęcać małżeństwa, by swoje zbliżenia przeżywały rzadziej. Skoro twierdziliśmy wcześniej, iż częstość współżycia jest sprawą całkowicie indywidualną i równie naturalne jest współżycie raz w miesiącu, jak i kilka razy dziennie (o ile tylko wynika z prawdziwych potrzeb małżonków), to nie możemy teraz czynić w tym zakresie jakichkolwiek sugestii.

Zresztą większość małżeństw tak naprawdę wcale nie współżyje zbyt często. Możliwość przeżywania zbliżenia wynika przede wszystkim z rytmu płodności i planów odnośnie do rodzicielstwa. Oprócz tego – właśnie przy naszym tempie życia – są różne przeszkody uniemożliwiające współżycie, jak wyjazdy, wielogodzinne przebywanie poza domem, choroby itd. I choć podkreśla się, że wynikające z metod naturalnych okresy wstrzemięźliwości wzmagają atrakcyjność aktu seksualnego i odświeżają wrażenia erotyczne , to sam fakt rzadszego współżycia niewiele co może zmienić.

 

Nie chodzi o to, by współżyć rzadziej lecz by współżyć w lepszym czasie. Są to dwie różne sprawy.

 

Jeśli małżonkowie zaczną biernie czekać aż będą mieli dobry czas na intymne zbliżenie, to z całą pewnością ten czas nigdy nie nadejdzie. Zawsze będą inne ważne rzeczy do zrobienia, a akt seksualny pozostanie na ostatnim miejscu w dziennym rozkładzie zajęć. To zaś, co jest robione na końcu, bywa robione niewłaściwie.

Chodzi więc o to, by małżonkowie świadomie tworzyli swój dobry czas na intymne spotkanie. Wszyscy zgadzają się, że sfera seksualna należy do ważnych dziedzin życia małżeńskiego. Trzeba tylko wyciągnąć z tego praktyczne wnioski.

Na to, co dla nas ważne, zawsze mamy czas. Potrafimy ten czas zaplanować, odpowiednio przygotować, odsunąć na bok inne obowiązki i przedsięwzięcia. Dokładnie tak samo każde małżeństwo powinno więc traktować swoje pożycie seksualne.

Wszyscy, którzy obserwują swoją płodność, potrafią z góry w przybliżeniu określić, kiedy będą mogli współżyć. Nie powinno być więc niczym trudnym przygotowanie tego czasu. Można przecież w jakiejś mierze zaplanować zajęcia domowe i inne obowiązki – tak, by nie być wówczas zmęczonym, by nie było konieczności przesiadywania nad jakimiś pracami do późna w nocy. Można też całkiem świadomie odłożyć na później inne sprawy, wcześniej zakończyć codzienne zajęcia.

To byłoby minimalne przygotowanie czasu na zjednoczenie małżeńskie. Minimalne, za to możliwe zawsze i w każdym małżeństwie. Jednak wiele par może ten czas przygotować jeszcze lepiej – na przykład gdzieś wyjechać, zapewnić sobie kilka dni wypoczynku, a może tylko wybrać się razem do kina, oderwać się jakoś od codzienności. Tu inwencja małżonków może właściwie nie mieć granic. Oczywiście, nie wszyscy mogą sobie pozwolić na jakieś większe przedsięwzięcia. Obowiązki zawodowe i rodzinne mało komu pozwolą w każdym miesiącu urządzić sobie wypad we dwoje. Konieczność opieki nad małymi dziećmi może niekiedy uniemożliwić nawet wspólne wyjście do kina czy kawiarni. Jednak w sytuacji takiego dużego obciążenia obowiązkami tym bardziej warto przynajmniej raz na jakiś czas stanąć na głowie, aby stworzyć sobie jakieś ekstra warunki. Wtedy też szczególnie ważne jest, by zawsze co najmniej w minimalny sposób przygotować czas współżycia.

Czy takie przygotowania nie zabijają spontaniczności? Być może, co komu jednak po spontaniczności, jeśli życie seksualne mieliby prowadzić ludzie zmęczeni psychicznie i fizycznie, wykończeni codziennymi obowiązkami? Jeżeli aktywni życiowo małżonkowie pozostawią swoje pożycie samej tylko spontaniczności, bardzo prędko okaże się, że do zbliżeń dochodzi nieczęsto, a jeśli już mają miejsce, to najczęściej są one przeżyciami powierzchownymi, szybkimi, nie dającymi pełnej satysfakcji. Naprawdę, warto zrezygnować ze spontaniczności, by doświadczyć całej pełni przeżyć.

 

Krzysztof i Agata Jankowiakowie


Podobne artykuły: