Gdy dorosłe dzieci przestają chodzić do kościoła, ich rodzice czasami bardzo się tym martwią. Próbują przekonywać, żeby młodzi zmienili swoje postępowanie. Często doszukują się w tym winy współmałżonka dziecka. Niekiedy proszą księdza o interwencję w tej sprawie.
Co oznacza taka sytuacja?
Przede wszystkim to, że rodzicom nie jest obojętny los ich dzieci. Nawet jeśli sytuacja ta budzi wiele wątpliwości, nawet jeśli jest irytująca, jest daleko lepsza niż obojętność i brak zainteresowania rodziców losami dzieci.
A jeśli nie o Boga chodzi, to o co?
No właśnie. Czy niezgoda rodziców na to, że ich dorosłe dzieci nie chodzą do kościoła, jest równoznaczna z tym, że martwią się o relację swoich dzieci z Bogiem? Załóżmy, że nie. O co więc rodzicom może chodzić?
Może o to, żeby nadal – mimo wieku i etapu życia dziecka – układać mu życie, dobierać znajomych, pilnować zasad, a przede wszystkim być mu niezbędnym. Może w takiej sytuacji największym zagrożeniem jest współmałżonek dziecka. Przecież to z nim, z nią ukochane dziecko zaczyna tworzyć własne życie, własne zasady, podejmować własne – nie zawsze zrozumiałe – decyzje. I, co najgorsze, zaczyna mieć ze swoim małżonkiem sekrety. Rodzice stają się wtedy jakby niepotrzebni i tracą kontrolę nad dzieckiem.
Może jest inny powód
Może chodzi o spełnienie ambicji rodziców. To normalne, że rodzice wiedzą najlepiej, co dla dziecka jest dobre. Zdążyli już popełnić własne błędy, zdążyli wyciągnąć z nich wnioski. Dlaczego dziecko nie miałoby skorzystać z ich doświadczenia?
Poza tym rodzice całe życie próbują tworzyć dla swoich dzieci lepszy świat, aby dzieciom było lepiej. Dlaczego dzieci nie miałyby w tym właśnie świecie zamieszkać?
Rodzice odpowiedzialni przed Bogiem
Rodzice mają poczucie obowiązku pokazywania dzieciom tego, co jest dobre, a co złe. Na tym polega wychowanie małych dzieci. Trochę inaczej jest z dorosłymi. Niekiedy rodzice dorosłych dzieci mają poczucie, że grzeszą, jeśli nie mówią, co jest dobre, a co złe. Traktują to, jak zgodę na zło, i obawiają się, że Pan Bóg ich z tego rozliczy.
W tym kontekście warto pamiętać, że w kontakcie z dorosłymi dziećmi ważniejsze od upominania, pouczania, a nawet nawracania, jest utrzymanie z nimi relacji. Odejście dzieci od Kościoła może być wyrazem buntu i potrzeby separacji od rodziców. Wtedy, im bardziej rodzice będą zabiegali o pobożność dzieci, tym bardziej będą wzmacniali w nich chęć buntu.
Bywa też tak, że dzieci rzeczywiście wybierają zło. Jednak, mając wyczucie w dzieleniu się własnymi przekonaniami, można utrzymać z nimi relację, mimo różnicy zdań. Chrześcijan w starożytności nazywano Chrystusami. Określenie to miało wyrażać dążenie wyznawców Chrystusa do przejęcia Jego stylu życia. Chrystus potrafi pozostać w relacji z człowiekiem, mimo jego niewiary i grzechu. Boga można odrzucić, ale Bóg nie odrzuca nigdy, chociaż głosi prawdę, która niekiedy bywa bardzo bolesna.
Dojrzała wiara pozwala wyczuć moment, w którym należy zostawić dziecku wolność w układaniu sobie życia we wszystkich sferach, także tych najważniejszych.
A jeśli chodzi o Boga?
Są rodzice, którym – dzięki ich religijności – żyje się lepiej, niż tym, którzy wybrali świat bez Boga. To normalne, że chcą przekazać swoim dzieciom zasady, które sprawdziły się w ich życiu. Ale ich dzieci nie chodzą do kościoła. Nie żyją zgodnie z zasadami, których Kościół naucza. A więc się nie udało.
To normalne, że w takiej sytuacji chciałoby się jeszcze coś zrobić, jeszcze coś uratować. Może jednak trzeba powiedzieć sobie z bólem: „Chcieliśmy dobrze, staraliśmy się, lecz nie wyszło”; „Może nie wyszło, dlatego że tak naprawdę nie chodziło nam ani o nasze dziecko, ani o jego relację z Bogiem…”; „Może kierowaliśmy się lękiem, żeby nie okazać się złymi rodzicami…”; „Może kierowała nami potrzeba planowania i kontrolowania życia naszego dziecka”.
Jeśli rzeczywiście chodzi o Boga
Jeśli chodzi o Boga, rodzice dbają przede wszystkim o własną, szczerą z Nim relację. W relacji tej dorastają, aby Boga pragnąć i wielbić dla Niego samego. Owszem, dla naszego życia ważne są przekazywane przez Kościół zasady. Nie bez znaczenia jest nasza duchowość i wyrażająca ją religijność. Najważniejsza jednak jest osobista relacja z Bogiem, która rozwija się w poczuciu wolności, będąc jednocześnie doświadczeniem niepowtarzalnej Bożej miłości.
Z doświadczenia wolności i miłości w relacji z Bogiem rodzi się określona kultura relacji z człowiekiem, także z własnym dzieckiem. Im bliższa relacja z Bogiem, tym bardziej autentyczne o niej świadectwo, tym bardziej szczera religijność.
Osobista relacja z Bogiem kształtuje wyczucie, dzięki któremu rodzice wiedzą, kiedy i jak mówić o Bogu. Ich życie religijne staje się bardzo interesującą, ale nie zniewalającą propozycją. Można z niej skorzystać, można ją odrzucić. Zawsze jednak pozostaje w sercu jak wspomnienie pięknego dzieciństwa, do którego chętnie się wraca po okresie buntu i życiowych burz.
Gdy los dzieci boli…
Gdy los dzieci boli, jest to szansa, żeby dojrzewać do roli rodzica dorosłego dziecka. Takie dojrzewanie to z jednej strony przepracowywanie własnego egoizmu popychającego rodziców do realizowania własnych straconych ambicji kosztem dojrzałości dzieci. Z drugiej strony jest to zwyczajne cierpienie powodowane tym, że nie udało się przekazać dzieciom doświadczenia wolności i miłości, jakie rodzice odnaleźli w Bogu.
Co pozostaje?
Pozostaje wiara, że każde zasiane w sercu dziecka ziarno dobra wyda w określonym czasie dobre owoce. Może nie zawsze będzie rodzicom dane je widzieć. Najważniejsze, aby wzeszły.
Pozostaje też nadzieja, że nawet jeśli dzieci podejmują złe decyzje, nawet jeśli świadomie wybierają drogi daleko od Boga, to On ich nigdy nie opuści i ciągle będzie stał u drzwi ich serca z zaproszeniem do nieskończonej miłości.
Pozostaje również doświadczenie, że Bóg jest prawdziwym Ojcem, który troszczy się o każdego człowieka od momentu stworzenia, aż po wieczność. On wie najlepiej, czego nam potrzeba i nigdy nie ustaje w opiece nad nami.
Dojrzała wiara pozwala rodzicom być jednocześnie nieobojętnymi i wrażliwymi, cieszyć się i przeżywać ból, reagować w sposób właściwy i adekwatny. Pozwala także wyczuć moment, w którym powinni zareagować na postępowanie dziecka w sposób jasny i stanowczy, tak jak prorocy reagowali na życie osób odchodzących od Boga.
Gdy dorosłe dzieci przestają chodzić do kościoła…
Gdy dorosłe dzieci przestają chodzić do kościoła, warto, by rodzice zajęli się najpierw własną wiarą i własną relacją z Bogiem. Warto też, aby uznali, że stoją przed wyzwaniem dojrzewania do roli rodziców dorosłego dziecka.
A jeśli szukać pomocy…
Jeśli szukać pomocy, to szukać jej przede wszystkim dla siebie, żeby jeszcze dojrzałej wierzyć w Boga i być ze swoimi dziećmi.
Wiesław Błaszczak – doktor psychologii, psychoterapeuta, teolog
Artykuł został opublikowany w Piśmie “Zbliżenia”, nr. 6 “Teściowa”