Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (45)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (67)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (57)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Tęsknota za bliskością

Tęsknota za bliskością

Czym jest bliskość, dla zaspokojenia której człowiek, paradoksalnie, może nieraz przekroczyć granice, jakie wydawały mu się nie do przekroczenia lub posunąć się aż do zanegowania własnej godności? Skąd bierze się w nas i na jakiej zasadzie działa ta niezwykła siła przyciągania, która sprawia, że chcemy być blisko innych osób i nie wyobrażamy sobie świata bez nich, nawet jeśli czasem nas ranią? 

Jedna z bohaterek książki Moniki Gajdzińskiej, pt. „Jestem kobietą. Prawdziwe historie o związkach, nadziejach, marzeniach, odwadze i przyjaźni”, która wielokrotnie wybaczyła mężowi zdradę, powiedziała: „Współuzależnienie jest chorobą duszy. Zapadasz na nią, kiedy twoja naturalna, dziecięca potrzeba bliskości, miłości i ufności zostaje odtrącona lub brutalnie stłumiona. Popadasz wtedy w głęboki konflikt sama ze sobą. Z jednej strony usiłujesz zaprzeczyć tęsknocie za zależnością i budujesz wokół siebie mury, wszystko jedno z czego: perfekcjonizmu, dumy czy poświęcenia dla innych, z drugiej strony pali cię dojmujące pragnienie przeżycia bliskości za wszelką cenę, pragnienie tak silne, że gotowa jesteś narazić się na wstyd i upokorzenie, przekroczyć wiele granic, żeby je zaspokoić”. 

Czyżby ta – tak bardzo ważna dla nas – rzeczywistość wymknęła się spod kontroli samemu Stwórcy? 

Bliskość chciana przez Boga 

Warto sobie uświadomić, że obecne w ludzkim sercu pragnienie bliskości nie jest czymś przypadkowym, lecz sięga swymi korzeniami najgłębszych Bożych pragnień. Doskonale ukazuje to Księga Rodzaju. 

„Uczyńmy człowieka na nasz obraz, podobnego nam” (Rdz 1, 26)

Już u Ojców Kościoła znajdujemy stwierdzenie, że w powyższym zdaniu tkwi zalążek nauczania o Bogu, który nie jest samotny, lecz jest tajemniczą Wspólnotą Osób. Nowy Testament rozwinął ten wątek i ukazuje Boga jako Trójcę Świętą. Święty Tomasz z Akwinu wyjaśniał tę tajemnicę, mówiąc, że w samej istocie Jedynego Boga aktualizują się trzy relacje, które są zarazem Osobami. Bóg jawi się więc jako misterium niezwykłej bliskości i współobecności. 

Ten Bóg, który sam w sobie jest Bliskością, zapragnął podzielić się swym najcenniejszym darem bliskości ze swymi stworzeniami. Zdecydował się na akt stwórczy, który dał początek wszystkiemu, co żyje. Ukoronowaniem dzieła stworzenia jest człowiek, którego Bóg powołał do istnienia na swój szczególny obraz i podobieństwo. 

Najwyższym wyrazem podobieństwa człowieka do Boga jest wolność. Dzięki niej człowiek nadaje sens swojemu życiu, dokonując świadomego wyboru dobra. Wśród wielu dóbr stojących przed człowiekiem szczególnym dobrem jest bliskość Boga – Stwórcy. W taki właśnie sposób Księga Rodzaju ukazuje harmonię, jaka cechowała bliskość w relacji człowieka do Boga tuż po stworzeniu. 

Jednak, pomimo tej niezwykłej bliskości Boga, pierwszy człowiek doskonale odczuwał ontyczną, głęboką różnicę, jaka była obecna pomiędzy nim – stworzeniem – a Stwórcą. Rozumiał to i sam Stwórca, dlatego umieścił człowieka we wspaniałym ogrodzie pełnym roślin i zwierząt. Byty te miały towarzyszyć człowiekowi w jego życiu i być w zasięgu jego bliskości. Mimo swego piękna i wspaniałości, nie mogły zaspokoić pragnienia bliskości, jakie zostało zaszczepione w sercu człowieka.

„(…) ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny” (Rdz 2, 20)

Adam nie znalazł żadnej bliskiej sobie istoty wśród zwierząt. W opisie wydarzeń, jakie miały miejsce tuż po stworzeniu mężczyzny, możemy zauważyć, że Bóg wystawił go niejako na próbę. Wcześniej jednak wypowiedział znamienne słowa, że niedobrze jest mężczyźnie być samemu. Następnie przeprowadzał przed nim rozmaite istoty żywe, a Adam je nazywał. Przez nadawanie nazw uświadamiał sobie, kim jest w swej własnej tożsamości. I jednocześnie zdał sobie sprawę, jak bardzo różni się od tych wszystkich istot. 

W ten obrazowy sposób autor biblijny podkreślił, że człowiek jest kimś zasadniczo innym od pozostałych istot żyjących na Ziemi i kimś innym niż Bóg. Opis kończy się konkluzją: „(…) ale nie znalazła się pomoc odpowiednia dla mężczyzny” (Rdz 2, 20). W słowach tych ukryte jest swoiste rozczarowanie, widać dystans i brak adekwatnej bliskości pomiędzy światem i człowiekiem

„Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała!” (Rdz 2, 23) 

Stworzenie kobiety uzasadnione było osamotnieniem pierwszego człowieka, który w świetle przytoczonego tekstu okazał się pierwszym mężczyzną. Myśl pisarza biblijnego można zawrzeć w stwierdzeniu, że pierwszy mężczyzna sam sobie nie wystarczał. Jako istota z natury swej społeczna oraz obdarzona darem przekazywania życia mężczyzna potrzebował towarzystwa i bliskości istoty posiadającej taką samą naturę, ale odmienną płeć. Dlatego Bóg stworzył człowiekowi bliskiego mu człowieka. 

W Biblii, w tym miejscu, jawi się przed nami piękny obraz: Bóg pogrążył mężczyznę we śnie i z jego żebra „buduje kobietę” – jak mówi dosłownie tekst hebrajski. Warto dodać, że kiedy Bóg stwarzał mężczyznę, „ulepił” go z gliny. Gdy stwarzał kobietę, „budował” ją z żebra Adama. Zatem w stworzenie kobiety Bóg włożył więcej inwencji niż w stworzenie mężczyzny. Nie tylko materiał, z jakiego Bóg zbudował kobietę, okazał się bardziej subtelny i bliższy mężczyźnie, ale i wysiłku Bożego było w tym akcie stwórczym więcej, był on szczególnego rodzaju. W ten obrazowy sposób autor opisu stworzenia chciał powiedzieć nie tylko to, że ciało kobiety jest inne niż ciało mężczyzny – piękniejsze i bardziej złożone, lecz również podkreślił, że kobieta została stworzona do intymnej bliskości z mężczyzną. 

Kiedy Bóg ukończył swoje dzieło i obudził Adama ze snu, okazało się, że eksperyment się udał. Adam znalazł swoje dopełnienie. Trzykrotnie powtórzony zaimek „ta” w wypowiedzianych przez niego słowach: „Ta dopiero jest kością z moich kości i ciałem z mego ciała (…)”, uwydatnia radość pierwszego mężczyzny, że wreszcie pojawiła się obok niego istota, która będzie mu bliska oraz przyjdzie mu z pomocą i pozwoli wyjść z niedobrej samotności.

Grzech przeszkodził pierwszym rodzicom, a w konsekwencji także i nam, w odkrywaniu osobowej bliskości człowieka poprzez ciało.

Jan Paweł II pisał, że jednym z przejawów bliskości pierwszych ludzi był fakt, że nie odczuwali wobec siebie wstydu w wymiarze ciała:

„»Nie odczuwali wzajemnie wstydu« oznacza w tej relacji afirmację tego, co najgłębiej osobowe, w tym, co »widzialnie« męskie i kobiece, poprzez co konstytuuje się ich »osobowa intymność« wzajemnej komunikacji w całej swojej radykalnej prostocie i czystości. Innymi słowy, tej pełni zewnętrznej widzialności, o której stanowiła nagość fizyczna, odpowiadała wewnętrzna pełnia widzenia człowieka w Bogu, to znaczy wedle miary obrazu Boga. Ich wzajemne widzenie było nie tylko udziałem w »zewnętrznej« widzialności świata, ale ma wewnętrzny wymiar uczestnictwa w widzeniu samego Stwórcy. Nagość oznaczała to pierwotne dobro Bożego widzenia, oznacza całą prostotę i pełnię tego widzenia, poprzez które ujawniała się »czysta« wartość człowieka jako mężczyzny i kobiety, czysta wartość ciała i płci”

Jest to bardzo ważna prawda o człowieku, o każdym z nas. Trzeba, żebyśmy wiedzieli, że był czas, kiedy nagość nie łączyła się z zagrożeniem, niebezpieczeństwem uprzedmiotowienia drugiego człowieka, z niebezpieczeństwem traktowania go jako coś dla mnie; coś, co zaspokaja. Dążenia takie zrodziły się dopiero wraz z popełnieniem grzechu pierworodnego. 

Bliskość zachwiana przez grzech, lecz nie zniszczona 

„Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?” (Rdz 3, 1)

Księga Rodzaju pokazuje, że pierwotna harmonia bliskości mężczyzny i kobiety nie trwała zbyt długo. Szybko pojawił się zły duch, który zawsze jest głównym niszczycielem bliskości. W opisie grzechu Adama zły duch jawi się jako geniusz przewrotności. Polega ona na doskonale zamaskowanych celach i intencjach złego ducha. Na pierwszy rzut oka wydaje się, że szatan pyta o informację: „Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu?”. Ewa popełniła zasadniczy błąd, odpowiadając: „Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli” (Rdz 3, 2-3). Szatanowi nie chodziło o zdobycie informacji, ale o wciągnięcie człowieka w zgubny, niszczący bliskość dialog. Przez to wprowadził on pierwszego człowieka w logikę kłamstwa. Kłamstwo zaś rodzi kłamstwo. 

O ile pierwsze zdanie złego ducha w dialogu z Ewą jest genialne w swej przebiegłości, o tyle drugie jest zwyczajnym kłamstwem. Bóg mówi: „Nie wolno wam jeść z niego (…), abyście nie pomarli”. Zły duch natomiast mówi: „Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i, tak jak Bóg, będziecie znali dobro i zło” (Rdz 3, 4-5). Przewrotność szatana przejawia się w tym, że najpierw występuje w roli obrońcy Boga, a następnie jako Jego oskarżyciel. Podobnie postępuje w stosunku do człowieka. Najpierw zdaje się bronić człowieka i jego wolności, ale tylko po to, by po grzechu przemienić się w oskarżyciela. Zły duch bowiem ze swej istoty jest właśnie oskarżycielem.

Zniekształcenie obrazu Boga polega na przybraniu przez człowieka postawy oskarżania Boga i niszczenia bliskości z Nim. Szatan zdaje się mówić człowiekowi: „Bóg wam zazdrości. On się was boi. On nie chce waszego dobra. Tak naprawdę Bóg was nie kocha”. Odtąd jesteśmy skłonni oskarżać Boga, że stawia nas w sytuacji wiecznego nienasycenia, nieszczęścia, ciągłego głodu, czy też braku bliskości.

„Niewiasta, którą postawiłeś przy mnie, dała mi owoc z tego drzewa i zjadłem” (Rdz 3, 12) 

Ostatecznie źródłem utraty pierwotnej bliskości była pycha człowieka, wyrażona przez jego nieposłuszeństwo Bogu. Człowiek postąpił wbrew woli Bożej, ponieważ sam chciał być jak Bóg – istotą znającą się na wszystkim. Ale człowiek nigdy nie będzie Bogiem. Osiągnięcie wszechwiedzy właściwej Stwórcy jest dla nas niemożliwe, choćbyśmy tego pragnęli najbardziej. Toteż rzeczywistość, w jakiej pierwsi rodzice znaleźli się po przekroczeniu zakazu Bożego, była zupełnie inna od tej, jakiej się spodziewali. Zamiast stać się jak Bóg, znawcami wszelkiej mądrości, poznali, że są nadzy, czyli – zgodnie z tym, co zostało powiedziane odnośnie do fragmentu Rdz 2, 25 – uświadomili sobie, że są nędzarzami, istotami biednymi wobec Stwórcy, które muszą się przed Nim ukrywać. 

W analizie opisu upadku pierwszych rodziców warto zaznaczyć fakt, że w tekście hebrajskim zachodzi podobieństwo między przymiotnikiem arum, czyli „przebiegły”, określającym działanie węża (Rdz 3, 1), a przymiotnikiem arom, czyli „nagi” (Rdz 2, 25). Użycie tych wyrazów w omawianym fragmencie najprawdopodobniej jest grą słów, którą autor biblijny świadomie wprowadził, żeby uwydatnić rozczarowanie, jakie pierwsi rodzice przeżyli z powodu przekroczenia zakazu Jahwe. Słuchając „przebiegłego” (arum) węża, spodziewali się osiągnąć wszechwiedzę właściwą Bogu, a tymczasem po grzesznym czynie stwierdzili, że są „nadzy” (arom), czyli zawstydzeni i poniżeni. Stracili pierwotną bliskość Boga i względem siebie. Jednak nigdy nie zrezygnowali z poszukiwania bliskości, gdyż potrzeba ta wciąż pozostała w ich sercach.

Odbudowywanie utraconej bliskości z raju dokonuje się poprzez wzajemne uznawanie siebie i znoszenie swoich słabości oraz bycie ze sobą, mimo trudności.

 

Bliskość mozolnie odbudowywana 

„(…) ku twemu mężowi będziesz kierowała swe pragnienia, on zaś będzie panował nad tobą” (Rdz 3, 16); „W pocie więc oblicza twego będziesz musiał zdobywać pożywienie” (Rdz 3, 19) 

Od tego momentu rozpoczyna się kolejny etap nieustannego odbudowywania zranionej przez grzech bliskości. Dokonuje się to poprzez wejście na drogę postępowania, na której – jak nauczał Jan Paweł II – drugi człowiek jest zawsze podmiotem, a nigdy przedmiotem. Drugi człowiek pojawia się jako podmiot, gdy zauważamy, że jest on samodzielnym źródłem takich samych pragnień jak ja sam, że on również nosi podobne do mojego pragnienie bliskości. Takie odkrycie jest momentem uświadomienia sobie podmiotowości drugiego człowieka i zaproszeniem go do bliskości. 

Człowiek zatem musi odkrywać i uruchamiać w sobie coraz głębsze znaczenie swojego duchowego centrum, jakim jest jego serce. Musi wyzwalać serce z egoistycznego zaspokajania tylko swych pożądań i kaprysów, żeby mógł w nim pełniej zajaśnieć nowy człowiek ze swoim pragnieniem bliskości. Trzeba więc, żeby w człowieku nastąpiła przemiana wartościowania. To zadanie niełatwe, ale nie niemożliwe. Bliskość Boga i człowieka jest bowiem wciąż w zasięgu ręki. 

Jak to zrobić? To już temat na zupełnie inne rozważanie.

ks. Jan Jędraszek SAC – doktor filozofii. Wykłada historię filozofii w Wyższym Seminarium Duchownym w Ołtarzewie. Prowadzi rekolekcje tematyczne, m.in. dla rodzin, a także Post Daniela i Szkołę Słowa Bożego metodą lectio divina.


Artykuł został opublikowany w Piśmie “Zbliżenia. O małżeństwie bliżej”, nr. 3 “Między Lękiem a pragnieniem – antykoncepcja”

Kliknij w baner, by dowiedzieć się więcej.

Podobne artykuły: