Czy aby jak najdłużej wytrzymać we wstrzemięźliwości, mogę udawać przed mężem, że boli mnie kręgosłup? Z jednej strony wiem, że taki argument wyciszyłby chęci męża, który martwi się o moje zdrowie i kiedy jestem chora, nie nalega na zbliżenie. Wtedy też nie zarzuca mi braku miłości i zainteresowania nim. Z drugiej jednak strony nigdy go nie okłamywałam.
Zawsze byliśmy wobec siebie szczerzy i nie chciałabym zranić jego uczuć. Mógłby przecież domyśleć się, że go okłamuję i nie znając do końca moich intencji, mógłby źle mnie zrozumieć. A to na pewno nie pomogłoby nam w budowaniu więzi małżeńskiej.
Wstrzemięźliwość jest potrzebna wtedy, gdy małżonkowie nie są gotowi na poczęcie dziecka. Nie można definiować jej negatywnie jedynie jako powstrzymywanie się od współżycia seksualnego – bez świadomości motywów, które za nią stoją. Czekanie na siebie jest wyborem, który rodzi się w sercu małżonków – kochających się i uczciwych wobec siebie. Kochający się małżonkowie informują siebie o czasie płodnym, czekają na czas współżycia w imię miłości do siebie. Miłość obejmuje zarówno szacunek dla ciała współmałżonka z wszystkimi jego uwarunkowaniami, jak i troskę o jego psychikę oraz troskę o spokojne sumienie.
Jeśli mężczyzna traktuje rytm ciała kobiety wyłącznie jako ograniczenie dla swoich potrzeb seksualnych, to nie kocha swojej żony dojrzałą miłością. Pomysł na okłamywanie go jest u Pani próbą obrony, złapaniem go „na haczyk”, który potrafi połknąć, ale równocześnie uczy go niedostrzegania najbardziej oczywistych wymogów miłości w codziennym życiu małżeńskim. Zdarza się, że mężczyzna nie rozumie, jak ważna jest dla żony jego siła w panowaniu nad sobą. Trzeba jednak traktować męża poważnie i nie szukać dla niego specjalnych argumentów, aby go wyciszyć. To on sam ma się wyciszyć w imię odpowiedzialności za swoje działania, jeżeli chce być dojrzałym mężem. Ma uczyć się nie tylko współczuć cierpieniu żony, ale wytrzymywać swoje własne cierpienie, kiedy nie jest gotowy przyjąć konsekwencji swojego zachowania, czyli dziecka jako owocu aktu seksualnego.
Może warto by dała Pani mężowi szansę na wzięcie odpowiedzialności za współżycie. Można mu powiedzieć na przykład: „Jestem płodna, jeśli więc podejmiesz teraz współżycie, będziemy mieli dziecko. Ja nie jestem na nie gotowa. Chciałabym, abyś okazał się mężny i nie podejmował aktu seksualnego. Jeżeli jednak współżycie jest dla Ciebie tak ważne, to pozwalam Ci na nie. W tej chwili odpowiedzialność za mnie i za nasze kolejne dziecko spoczywa tylko na Tobie”.
br. Ksawery Knotz