Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (46)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (68)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (58)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Afryka, AIDS i prezerwatywa

Afryka, AIDS i prezerwatywa

Gdy odwiedzający Afrykę Benedykt XVI wypowiedział się o używaniu prezerwatywy w kontekście walki z AIDS:” To jest tragedia, której nie można przezwyciężyć tylko pieniędzmi, nie można pokonać dystrybucją prezerwatyw, które wręcz zwiększają problemy” w wielu mediach rozpętała się ideologiczna burza. Pojawił się zarzut, że Kościół sprzeciwiając się walce z AIDS za pomocą prezerwatywy przyczynia się do śmierci Afrykańczyków.

Gdyby Kościół włączył się w kampanię propagującą prezerwatywy zniknąłby problem zarażania się AIDS, a przynajmniej znacznie by się zmniejszył. W podtekście można jeszcze usłyszeć – „dobrze, że Afrykańczycy nie słuchają nauki Kościoła i uczą się odbywać stosunki seksualne z prezerwatywą”.

Oskarżenie nie piętnuje błędów duszpasterskich misjonarzy, ale wprost atakuje oficjalne stanowisko Kościoła Katolickiego. Gdy uzna się takie oskarżenia za słuszne nie można już ufać nauce Kościoła, a tym bardziej uznać asystencję Ducha św. w kwestiach wiary i moralności.

Zanim przyjmie się taki, antykościelny punkt widzenia, trzeba przynajmniej spróbować zapoznać się z aktualną wiedzą naukową i obowiązującymi obecnie metodami walki z AIDS w Afryce.

Richard Holbrooke, przewodniczący „Koalicji światowego biznesu na rzecz walki z AIDS, gruźlicą i malarią” uważa, że prawdziwy postęp w walce z chorobą powinien być oceniany według jednego tylko kryterium – czy liczba zarażonych HIV maleje? Jego odpowiedź jest jednoznacznie negatywna.

Podane kryterium – „czy liczba zarażonych maleje” jest bardzo ważne, ponieważ uczy myśleć pragmatycznie, a nie ideologicznie. Celem walki z AIDS w Afryce jest realnie pomóc zagrożonym przez śmierć ludziom, a nie propagować prezerwatywy jako jedyną skuteczną metodę walki z AIDS nawet wtedy, gdy liczne badania naukowe przeczą głoszonym poglądom. Jeżeli sukces walki z AIDS nie będziemy mierzyli ilością rozdanych prezerwatyw, ale zmniejszaniem się liczby ludzi zarażonych na AIDS, to możemy z całą odpowiedzialnością powiedzieć, że zwolennicy powstrzymania pandemii za pomocą prezerwatyw nie mają się czym chwalić, ponieważ tam gdzie mieli nieograniczone pole działania i olbrzymie fundusze epidemia dalej się rozwija. Są natomiast w Afryce kraje, które odniosły na polu walki z AIDS wymierne sukcesy, ale wydawały pieniądze na inne strategie walki z epidemią.

Rzeczywiste przeszkody w walce z AIDS

W Afryce przeprowadzono wiele badań m.in. w Botswanie (w rejonie gdzie 15 mln ludzi jest nosicielami wirusa – 38% w skali zarażonych na świecie), które uświadomiły nam, że główną przyczyną niemożności opanowania AIDS jest kultura akceptująca wielość partnerów seksualnych w tym samym czasie. Model afrykański różni się od modelu w Europie czy Ameryce. Różnica polega na tym, że w krajach naszego kręgu cywilizacyjnego współżyje się z kolejnymi partnerami, ale najczęściej dopiero po zerwaniu z poprzednim, czyli akceptowana jest przynajmniej okresowa wyłączność i wierność. Model ten jest „zmiękczeniem” chrześcijańskiego modelu małżeństwa i wymogu wierności, który on zakłada. Natomiast w Afryce nie istnieje pojęcie wierności małżeńskiej. O tej różnicy trzeba pamiętać, gdy chce się kompetentnie rozmawiać o problemie AIDS.

Brak wierności ma swoje historyczne uwarunkowania. Chrześcijaństwo w Afryce nie zapuściło jeszcze silno korzeni, wiele Kościołów lokalnych nie ma nawet 100 lat, a miejscowe zwyczaje są silno ugruntowane. W Afryce mężowie spędzali długie miesiące pasąc bydło z dala od domów, podczas gdy żony zajmowały się uprawą zbóż. W kulturze istniało przyzwolenie na posiadanie kochanek i kochanków. Według zwyczaju mąż na wyjeździe miał kochankę, podobnie i żona kochanka, w czasie jego nieobecności. Gdy wracał do domu pierwszą noc spędzał w domu swego wuja, dając tym samym żonie czas na odesłanie kochanka, który w tym czasie z nią mieszkał. Kontynuując tę tradycję, gdy współcześni mężczyźni jadą handlować do miasta nagminnie korzystają z usług prostytutek, które są zazwyczaj zarażone AIDS, a po powrocie współżyją z własnymi żonami, także je zarażając. Kobiety afrykańskie podobno zdradzają rzadziej niż mężczyźni, jednak gdy mąż umiera na AIDS kobieta w okresie wdowieństwa, zanim nie wybierze kolejnego męża, współżyje z wieloma mężczyznami – potencjalnymi mężami – i wtedy zaraża dużą liczbę swoich kochanków.

Skuteczną walkę z AIDS uniemożliwia także kultywowanie pradawnych afrykańskich zwyczajów, takich jak: poligamia, dziedziczenie wdów (kobieta po śmierci męża, także wtedy, gdy zmarł na AIDS, zostaje żoną któregoś z jego braci lub kuzynów), nacinanie skóry przedramienia u wszystkich krewnych na znak posiadania „wspólnej krwi”, albo golenia głów na znak żałoby. Ryty te są zawsze wykonywane jedyną posiadaną przez wspólnotę żyletką (w Europie wiele zarażeń ma miejsce u dentysty lub w pracowni tatuażu). Wszystko to sprawia, że infekcja HIV bardzo szybko zostaje przeniesiona na całą wspólnotę plemienną, w tym na kobiety w ciąży i dzieci.

Istnieje paradoks „destrukcyjnego zachowywania się ludzi zarażonych”, który sprawia, że AIDS się jeszcze bardziej rozprzestrzenia. Na chłopski rozum, człowiek, który wie, że zaraził się AIDS powinien zaprzestać aktywności seksualnej, aby nie zarażać innych. W większości przypadków dzieje się jednak odwrotnie. Gdy człowiek jest śmiertelnie chory, jego aktywność seksualna wzrasta. Ludzie zarażeni świadomie zakażają innych. Można powiedzieć, że nikt nie chce umierać samotnie. 15% przebadanych uczniów w wieku 12-17 lat zdeklarowało, że gdyby zostali zarażeni wirusem HIV nadal współżyliby seksualnie i nie przejmowaliby się możliwością zarażenia partnera.

Chorzy zamiast pójść do lekarza wolą udać się do czarownika. Otrzymują miksturą, na którą składają się np: krew z kury, zmielona skorupka jajka i sproszkowane zioła. Gdy już znajdą się w szpitalu zastanawiają się co spowodowało ich chorobę? Odpowiedź nie jest taka jaką byśmy się spodziewali – „zaraziłem się AIDS w czasie współżycia seksualnego”. O wiele częściej chorzy dochodzą do wniosku, że ich chorobę wywołał urok rzucony przez starca idącego przez wieś, sąsiada, z którym się pokłócili albo inną osobę, której nie lubią, której zazdroszczą, która im czegoś odmówiła… W niektórych regionach Afryki zabija się (zakopuje żywcem) osoby, które osądzi się jako winne rzucenia złego uroku. Filtry lokalnej kultury są silniejsze niż podawana ludziom wiedza medyczna na temat przyczyn zachorowania na AIDS. Trzeba być bardzo naiwnym, aby wierzyć, że ci ludzie będą chcieli używać prezerwatywy.

W Afryce jest rozpowszechniona wiara, że seks ma znaczenie magiczne. Jest wtedy traktowany jako rytuał mający zapewnić osiągnięcie określonych celów. Wielu Afrykańczyków wierzy, że seks z dzieckiem albo dziewicą ma właściwości uzdrawiające. W konsekwencji dzieci i młodziutkie dziewczyny są gwałcone, wykorzystywane seksualnie i dodatkowo zarażane HIV. Chorzy przez seks chcą zostać uzdrowieni, politycy zaś uprawiają seks homoseksualny, ponieważ wierzą, że umożliwia zdobycie pieniędzy i władzy. Przy okazji wszyscy szybko zarażają się AIDS.

W wielu krajach afrykańskich kobieta nie jest szanowana. Mężczyźni często gwałcą kobiety. W niektórych regionach RPA co czwarta kobieta była zgwałcona przynajmniej raz w życiu. Nie ma takich „porządnych” gwałcicieli, którzy gwałcąc troszczyliby się, aby ich ofiara żyła długo i szczęśliwe i nie zaraziła się od nich HIV.

Tragedia Afryki – umierającego kontynentu

HIV ukrywa się w ludzkim ciele niewidoczny przez osiem lat, zanim się ujawni jako pełnoobjawowy AIDS ( w niedożywionej Afryce budzi się już po 2 latach). Tu właśnie jest problem – ponad 90 proc. nosicieli wirusa (także w Ameryce i Europie, a co dopiero w Afryce) nie ma pojęcia, że zostali zainfekowani i nieświadomie przez te 8 lat zarażają swoje żony, kochanki, ludzi, z którymi dzielą wspólne łoże, brudne igły i strzykawki. Afrykańczycy nie potrafią zrozumieć, że mogą zdrowo wyglądać a równocześnie być nosicielami śmiercionośnego wirusa. Według nich chorym jest ten, kto źle wygląda i się źle czuje. Młoda i piękna kobieta zarażona HIV nie może być chora, bo jest młoda i piękna. Można z nią bezpiecznie współżyć.

W Afryce ludzie niechętnie poddają się proponowanym testom na HIV. Nie chcą się badać, nie chcą się leczyć. Wypierają ze swojej świadomości to, że mogą być zarażeni, albo całkowicie nie zdają sobie sprawy w czyhającego niebezpieczeństwa. Jeżeli w Ameryce co najmniej jeden na czterech zarażonych Amerykanów nie zdaje sobie sprawy ze swego stanu, to co dopiero w biednej i niewykształconej Afryce.

Ludzie, nawet, gdy zdają sobie sprawę ze swojej choroby boją się przyznać do tego. Powszechność choroby wcale nie wpłynęła na otwartość w mówieniu o niej. W Kamerunie nikt przy zdrowych zmysłach nie odważy się przyznać, że jest seropozytywny. Ludzie zaczną się go bać, unikać, rodzina wyrzuca go z domu. Tutaj nie ma litości. Dlatego też nie ma chętnych do dobrowolnego poddania się testom. Gdy się już podda trzeba ogłosić wszystkim, że wynik jest negatywny – jestem zdrowy. Gdy się tego nie powie, wiadomo, że badanie wyszło źle. Ludzie ukrywają się z chorobą i żyją udając, że wszystko jest dobrze – dalej współżyją z wieloma partnerami, w poligamicznych związkach.

W Kamerunie ludzie oficjalnie nie umierają na AIDS. Rodziny płacą lekarzom, by w akcie zgonu wpisali jakąkolwiek inną chorobę lub nie zidentyfikowali przyczyny zgonu. Oficjalne statystyki mówią o 6% zakażonych. Europejczycy nie wierzą w te uspokajające dane, Afrykańczycy chcą wierzyć.

AIDS jest główną przyczyną śmierci osób w wieku 15-59 lat, jej dotychczasowe żniwo to ponad 20 milionów ofiar. Większość już zarażonych umrze w ciągu najbliższych 10 lat. Śmiertelne żniwo AIDS zbiera najczęściej ludzi młodych, w sile wieku, wielu wśród nich to ludzie dobrze wykształceni, zdolni do przekazania wiedzy innym. Stanowili oni nadzieję tych ubogich krajów – inżynierowie, lekarze, nauczyciele… Ukończyli studia, a po kilku latach już nie żyją. AIDS sprawia, że kwestionuje się sens wydawania pieniędzy na kształcenie ludzi, którzy tylko w minimalnym stopniu spożytkują zdobytą wiedzę. Jednak gdy się nie będzie ich kształcić Afryka będzie miała jeszcze mniejsze szanse na rozwój.

Wśród zmarłych jest wiele młodych matek, które wychowywały małe dzieci. Stąd bierze się dzisiaj straszliwy problem dzieci osieroconych przez AIDS. Ich liczba ciągle wzrasta. W Afryce jest około 10 milionów sierot (np. prawie 2 miliony w Ugandzie, a w Nigerii około 1,5 mln, w Zambii 700 tysięcy). W ciągu najbliższych 6 lat, z powodu AIDS, jedna czwarta dzieci zostanie sierotami. W 2001 roku na całym kontynencie urodziło się około 800 tysięcy dzieci, które zaraziły się HIV w łonie matek.

Jak pomóc Afryce?

Nie tak dawno media nagłośniły przypadek Kameruńczyka Simona Mol, który zaraził AIDS kilkadziesiąt kobiet. Pomimo tego, że był to jednostkowy przypadek służby sanitarne miały olbrzymie trudności z dotarciem do zarażonych ofiar i zahamowania rozprzestrzeniającej się epidemii. Zdecydowały się na nagłośnienie w mediach tego faktu. Gdy ludzi o takim stylu życia jest kilka milionów i to zgrupowanych w jednym rejonie, nie pomagają ani ostrzeżenia mediów ani najlepsze prezerwatywy. Kamerun jest pełen ludzi zarażających kogo się da. Są to zarówno kobiety jak i mężczyźni, młodzi i starzy, prości i wykształceni, biedni i bogaci. Tyle że, w odróżnieniu od Polski w Afryce nikogo nie da się przyłapać na gorącym uczynku. Jedni zarażają nieświadomie, inni z pełną premedytacją, z zemsty za swoje nieszczęście, nie pogodzeni z tym, że muszą umrzeć, gdy inni będą żyli.

Rozwiązła seksualnie obyczajowość jest wspólnym mianownikiem łączącym śmiercionośnego Afrykańczyka z europejskimi dziewczynami, wyzwolonymi z „represyjnej” chrześcijańskiej etyki z kategorycznym „nie cudzołóż”. Dopóki w Europie czystość przedmałżeńska i wierność małżeńska była traktowana jako wartość, choroba AIDS nie miała szans się rozwinąć w epidemię. Chrześcijaństwo stworzyło najskuteczniejszą profilaktykę zdrowia seksualnego. Tam gdzie zanika chrześcijańska kultura życia seksualnego (albo nigdy się nie pojawiła) dramatycznie wzrasta ryzyko zarażenia się chorobami przenoszonymi drogą płciową, m.in. AIDS.

Badania pokazują, że kluczem do spowolnienia rozprzestrzeniania się AIDS w Afryce jest redukcja związków z wieloma partnerami na raz, na korzyść stałych związków małżeńskich i wprowadzenie obrzezania u mężczyzn (u mężczyzn zmniejsza ryzyko zakażenia mniej więcej o połowę, ale nie chroni ich partnerek, które generalnie zarażają się łatwiej ze względu na delikatność narządów rodnych).

Używanie prezerwatywy jest czynnikiem całkowicie drugorzędnym, zawsze nieskutecznym bez wysiłku dokonania zasadniczych przemian kulturowych, umacniających małżeństwo. Wiemy już dzisiaj, że Afryka Północna, społeczeństwa muzułmańskie, w dużym stopniu uniknęły AIDS dlatego, że wymaga się tam obrzezania i stanowczo potępia seks pozamałżeński (por. Craig Timberg Washington Post Foreign Service, Friday, March 2, 2007, Page A01).

Prezerwatywa a AIDS

Jeszcze 20 lat temu wydawało się, że wystarczy rozpropagować prezerwatywę, aby osiągnąć sukces i opanować AIDS. Taka strategia poniosła już porażkę i jest nieaktualna. Gdy dzisiaj, próbuje się mówić, że Kościół powinien zgodzić się na prezerwatywę jako skuteczny środek ocalenia życia milionów objawia się zwykłą ignorancję albo najgorszy populizm. Autorytety w tej dziedzinie Norman Hearst, człowiek, który całe życie spędzi na badaniu problemów związanych z AIDS w Afryce, pisze: „Sądzę, że miliony Afrykańczyków niepotrzebnie zmarło na AIDS, ponieważ od dwudziestu lat model stosowany w Afryce był importowany i oparty na dowodach zebranych z doświadczeń z prewencji HIV/AIDS, np. wśród populacji gejów w Ameryce i w domach publicznych w Tajlandii. Nie należy zatem automatycznie przenosić jakiegoś modelu profilaktyki. Nasze podejście należy opierać także na danych naukowych. Nie możemy zakładać, że coś działa, dopóki nie sprawdzimy, co działa i dopóki nie udowodnimy, że nasza metoda jest skuteczna” (Norman Hearst, University of Kalifornia).Dr Edward C. Green z uniwersytetu Harward uważa, że „papież ma rację twierdząc, że rozdawanie prezerwatyw pogłębia problem AIDS. – Nasze studia wskazują, że istnieje związek między dostępnością i używaniem prezerwatyw i wyższym (nie niższym!) wskaźnikiem zakażeń wirusem HIV” (portal lifesitenews.com). To nie jest opinia byle kogo. Green jest dyrektorem projektu badawczego zapobiegania AIDS, członkiem komitetu sterującego ONZ-owskiem programem walki z AIDS, od 30 lat prowadzi i kieruje badaniami naukowymi oraz projektami zdrowotnymi w ponad 30 krajach, pracował w kilkunastu krajach afrykańskich.

Ciekawe jest dlaczego w jednych środowiskach się udało zahamować epidemię, a w innych już nie?

Zasada jest prosta – im bardziej zakaźna choroba, tym prezerwatywy są mniej skuteczne. Wbrew ogólnemu przeświadczeniu o łatwości zarażenia się HIV i AIDS ( o czym wydają się świadczyć miliony ludzi nim zarażonych) choroba ta nie należy do bardzo zakaźnych. W Europie i Ameryce ryzyko zarażenia się przy pierwszym kontakcie seksualnym z osobą zarażoną jest 1:1000, czyli na tysiąc osób współżyjących z osobami zarażonymi tylko jedna się zarazi. W Ugandzie przeprowadzono badania, w którym przez rok monitorowano pary współżyjące średnio 9-10 razy w miesiącu, w których jeden z partnerów był zarażony HIV. Obliczono, że ryzyko zakażenia wyniosło 1:588. To ryzyko może zostać zwiększone, gdy jeden z partnerów ma skaleczenia na narządach rodnych, zależy od kopii wirusa HIV (mutacji), albo od wieku współżyjących ze sobą (nie wiadomo dlaczego młodzi ludzie zarażają się 3 razy szybciej). Dla porównania stosunek seksualny z osobą chorą na rzeżączkę może zakończyć się zarażeniem w 50% przypadków. Choroby weneryczne, takie jak rzeżączka, …. są o wiele bardziej zakaźne. Prezerwatywa chroni przed nimi tylko w granicach od 30% do 70%.

Prezerwatywy mogą poprawić sytuację epidemiologiczną, ale w przypadku tzw. epidemii skoncentrowanych, tzn. rozwijających się w pewnych zamkniętych, ściśle określonych środowiskach (gejów w San Francisco lub domach publicznych w Tajlandii). Sukces był możliwy, ponieważ można było w tych środowiskach doprowadzić do 100% używania prezerwatyw. Przykład Botswany pokazuje, że sukcesu pokonania epidemii nie można osiągnąć, gdy doprowadzi się nawet do 85% ich stosowania w całej populacji. Na promocje prezerwatyw w Botswanie wydano 13,5 miliona dolarów. Szybko wzrastające wskaźniki użycia prezerwatyw nie zaniżyły liczby nosicieli HIV, mało tego oba wskaźniki rosły razem, aż kraj stał się najbardziej zarażonym krajem w Afryce.

Jak już wspomnieliśmy prezerwatywa może zredukować przekazywanie choroby jeżeli jest zawsze używana w czasie stosunków seksualnych (w 100% bez żadnych wyjątków). Jej skuteczność sięga wtedy 80 – 90%. Taką samą skuteczność osiąga się zresztą przy prawidłowym jej użyciu w przypadku zapobiegania ciąży. Gdy z prezerwatyw korzysta się nieregularnie, ich skuteczność w najlepszym przypadku wynosi 50%, czyli zasadniczo jest niewielka. Trzeba przy tym zaznaczyć, że 80-90% jest to wersja najbardziej optymistyczna. Badania przeprowadzone w Ugandzie wykazały, że ludzie, którzy zawsze z korzystali z prezerwatyw byli zabezpieczeni tylko w 67%.

Co mówi doświadczenie krajów afrykańskich?

W Afryce subsaharyjskiej żyje 70% osób zarażonych całego świata, to znaczy 23,3 mln ludzi. W znajdującej się w tym regionie Botswanie, w najbardziej zarażonej HIV populacji na świecie, edukacja seksualna została sprowadzona do znajomości zakładania prezerwatywy. Zrobiono wszystko, aby były one łatwo dostępne i darmowe. Natomiast kampanie propagujące abstynencję seksualną wśród młodzieży i wierność wśród dorosłych nigdy nie zyskały tam wsparcia. Posiadamy dane z Botswany. Wiemy, że w Botswanie akcja propagowania prezerwatywy doprowadziła do jej stosowania w 85% przypadków współżycia. Akcja udowodniła, że jest możliwe nauczenie Afrykańczyków używania prezerwatywy, ale pomimo dużego sukcesu na tym polu nie osiągnęła swego celu – nadal rośnie liczba infekcji HIV i AIDS. W 2001 roku w niektórych miastach Botswany 40% albo nawet większość ciężarnych kobiet była zainfekowana HIV i AIDS, pomimo bardzo wysokiej popularności prezerwatyw. Podobna sytuacja panuje w Kamerunie i innych państw Afryki. W 2004 roku przeprowadzone badania wykazały, że 75% badanych Botswańczyków wiedziało, że prezerwatywy mogą powstrzymać szerzenie się HIV. Tylko połowa wiedziała, że wstrzemięźliwość powstrzymałaby rozwój epidemii. Ale tylko co piąty badany zdawał sobie sprawę, że wierność nie zarażonemu partnerowi skutecznie zapobiega szerzeniu się choroby.

W Botswanie, w kraju bogatym, obfitym w diamenty zdecydowano się walczyć z AIDS za pomocą prezerwatyw. Rząd wydał na nie miliony dolarów, ale ta akcja (zakrojona na olbrzymią skalę) nie opanowała wystarczająco epidemii, ponieważ osoby je używające prędzej czy później z nich rezygnowały. Przyczyną był „czynnik” ludzki – wzrastające poczucie bezpieczeństwa w związku, wzrost zaufania do partnera, rodzące się uczucia, które osłabiały czujność i lęk przed możliwym zarażeniem. Ten brak konsekwencji dotyczy ludzi świadomych zagrożenia, którzy z zasady stosowali prezerwatywę.

Doktor Green zwraca uwagę na zjawisko tzw. konsumpcji ryzyka. Gdy człowiek używa środków obniżającej ryzyko staje się bardziej skłonny do zachowań ryzykownych. Zdaniem Greena, rozwiązania, które są bardzo kosztowne odnoszą w Afryce przeważnie małe skutki . Tymczasem stosunkowo proste i tanie programy promujące monogamię, wierność i wstrzemięźliwość seksualną ludzi młodych, skutkują największymi postępami w walce z rozszerzaniem się tej choroby.

Rozumny człowiek rzeczywiście zatroskany o życie Afrykańczyków powinien się zapytać dlaczego metody uznane za nieskuteczne przez wybitnych naukowców a nawet przyczyniające się pośrednio do śmierci wielu milionów ludzi są z taką zaciętością bronione i propagowane. Wyjaśnia to przewodniczący ugandyjskiej Narodowej Komisji Zapobiegania AIDS – Sam L. Ruteikar: „W walce z AIDS czerpanie zysków wygrało z prewencją. AIDS nie jest już po prostu chorobą, stało się biznesem wartym miliardy dolarów (…) powszechny dostęp do kondomów, testów na HIV, leczenia, lekarstw oznacza, że wszystko to musi być transportowane, przechowywane, reklamowane i uzupełniane bez końca. Leczenie jednego pacjenta kosztuje więcej niż 1000 dolarów rocznie, podczas gdy efektywna kampania ABC kosztuje 29 centów rocznie na osobę”.

Nowa strategia: ABC

Popieranie prezerwatywy jako podstawowego sposobu walki z AIDS jest dzisiaj traktowane jako błąd i nie może być uznane za podejście naukowe do problemu zwalczania pandemii. W świecie ekspertów powszechne poparcie zyskała całkiem inna strategia: ABC – abstynencja, wierność, prezerwatywy (Abstain, Be Faithful and Condomize). „W przypadku młodych osób głównym komunikatem powinien być komunikat namawiający do abstynencji. Dla dorosłych, którzy utrzymują aktywność seksualną, głównym przekazem powinna być wierność: „utrzymuj kontakty z jednym partnerem, partnerką”. Z punktu widzenia zdrowia publicznego należałoby utrzymać tę wierność do końca życia, a przynajmniej przez wieloletnie okresy. Monogamia tygodniowa zastępowana kolejną monogamią tygodniową raczej nie załatwi sprawy. I wreszcie stosowanie prezerwatyw w sytuacjach wysokiego ryzyka. Na pewno w przypadku niezgodnych serologicznie par czy grup, które skądinąd narażone są na wysokie ryzyko z powodu samego sposobu korzystania z seksu, na przykład mężczyźni homoseksualni czy mężczyźni korzystający z usług prostytutek. To są poglądy, które znajdują obecnie potwierdzenie w dostępnych danych” (Norman Hearst, University of Kalifornia).

Uganda i Kenia propagowały abstynencję seksualną i wierność

W Botswanie nie można było dowiedzieć się, że posiadanie wielu partnerów seksualnych zabija. Reklama wierności nie była tam popularna. O wartości abstynencji seksualnej przed ślubem i znaczeniu wierności jednemu partnerowi w profilaktyce pandemii można się było jednak dowiedzieć w innych krajach afrykańskich.

Uganda i Kenia poszły inną drogą, na której udało się zmniejszyć śmiertelności powodowaną AIDS. W krajach tych został podważony stereotyp, że zmiana zachowań seksualnych w Afryce jest niemożliwa. Okazało się, że jednak można ludzi przekonać do tej zmiany – do abstynencji przed małżeństwem i wierności w małżeństwie. W Kenii ciągu kilku lat stosunki seksualne z przypadkowymi partnerami spadły u kobiet z 16% do 6% a u mężczyzn z 35% do 15% ( między rokiem 1989 a 1995). W latach 1998 – 2003 wśród osób zamężnych, przypadkowe kontakty seksualne spadły: w grupie mężczyzn z 56% do 41%, a w grupie kobiet z 32% do 21%. Z kolei w przedziale wieku 15 – 49 lat (najwięcej śmierci w tym przedziale), przypadkowe kontakty spadły u mężczyzn z 30% do 17%, a wśród kobiet z 4% do 2%. W ciągu pięciu lat nastąpił spadek o połowę. To świadczy o wyraźnej zmianie zachowań seksualnych” (Norman Hearst, University of Kalifornia).

Wydawałoby się, że w przypadku pandemii służby sanitarne zrobią wszystko, aby zlokalizować zarażonych, tak jak robi się to w przypadku o wiele mniejszych zagrożeń, np. gdy podejrzewa się ptaki o zakażenie wirusem ptasiej grypy przeprowadza się restrykcyjne badania okolicznych hodowli. Gdy AIDS masowo i znacznie bardziej realnie zagraża ludzkiemu życiu wprowadzenie obowiązkowych testów na HIV uważa się za zbyt daleko posunięta ingerencja w ludzką prywatność. Jeżeli w tym przypadku podnoszą się takie głosy nie może dziwić fakt, że wykrywalność tej pandemii (już nie epidemii) jest najniższa ze wszystkich epidemii w najnowszej historii świata. W konsekwencji miliony ludzi umiera nie wiedząc, że umierają na AIDS. Nie można ich leczyć bo nie ma zdiagnozowanej choroby. Gdy zaś się to zrobi można przeciwdziałać pandemii, ale znowu narazi się ludzi chorych na prześladowanie.

Bezradności w walce z AIDS i jego strasznymi skutkami mogą zmniejszyć leki antyretrowirusowe. W USA i Europie, dzięki tym lekom chorzy na AIDS prowadzą normalne życie. Farmaceutyki antyretrowirusowe (ARV) zażywa tylko 2 mln ludzi zainfekowanych wirusem HIV. Pomoc ogranicza się przede wszystkim do chorych z krajów bogatych. Liczba osób, które każdego dnia zarażają się wirusem, jest bez porównania wyższa od liczby osób podejmujących kurację.

O sukcesach Ugandy w promowaniu wierności jednemu partnerowi, o możliwości podawania ludziom chorym uodporniających lekarstw, które przedłużają im życie, o braku ich dystrybucji w Afryce, z pewnością mało kto słyszał. O prezerwatywie prawie każdy. W czyim, to jest interesie? Nikt także nie słyszał o tym, że szpitale i przychodnie prowadzone przez katolickich misjonarzy zostały uznane przez Światową Organizację Zdrowia za najlepsze kanały dystrybucji leków dla zarażonych HIV/AIDS. W szpitalach państwowych leki są po prostu rozkradane, nie docierają także systematycznie do chorych czyniąc ich terapię nieskuteczną. Media też nie podają, że katoliccy misjonarze, zakonnicy, siostry zakonne, świecy wolontariusze opiekują się 1/4 chorych na AIDS, czyli około 6 mln ludzi. Zapewniają im leczenie, godne warunki życia i śmierci. Kościół ma olbrzymie doświadczenie w walce z AIDS i realnej pomocy ludziom. O wiele większe niż ideolodzy lewicy krytykującej stanowisko papieża. Papież oświecony Duchem św. jest od nich o wiele mądrzejszy, dlatego w czasie swojej podróży do Afryki mówił ludziom o wierze w Chrystusa, która zwalcza zabobony czarnoksiężników, o edukacji, o umocnieniu rodziny, wierności związków małżeńskich, o godności kobiety, o walce z ubóstwem i przemocą seksualną.

br. Ksawery Knotz

 

Bibliografia:

Norman Hearst, University of California w San Francisco, ekspert i doradca w sprawach profilaktyki AIDS w wielu krajach świata. Jest współautorem raportu dotyczącego profilaktyki wdrażanej w krajach rozwijających się przygotowanej dla Organizacji Narodów Zjednoczonych

Edward Greek, Harvard University, USA, członek Prezydenckiej Rady ds. HIV/AIDS oraz Rady Naukowej Biura Badań nad AIDS Narodowego Instytutu Zdrowia w USA, autor książki Rethinking AIDS Prevention (2003).

http://www.senat.pl/k6/agenda/seminar/060424.pdf

Speeding HIV’s Deadly Spread, Multiple, Concurrent Partners Drive Disease in Southern Africa, By Craig Timber, Washington Post Foreign Service, Friday, March 2, 2007; Page A01

http://www.washingtonpost.com/wp-dyn/content/article/2007/03/01/AR2007030101607.html

 

Dariusz Rosiak, Biali czarni i prezerwatywy, Rzeczpospolita 27.03.2009

www.rp.pl/artykul/2,283047_Biali__czarni__prezerwatywy.html

Czy prezerwatywy pomogły Afryce? Gość Niedzielny, 29 marca 2009

http://goscniedzielny.wiara.pl/index.php?grupa=6&art=1238425730&dzi=1104785534&katg=

Wypowiedź doktora Green: www.lifesitenews.com/ldn/2009/mar/09031906.html

WYPOWIEDZ PAPIEŻA W ORYGINALE  


 

HLI News: lekarze potwierdzają – stosowanie prezerwatywy nie chroni przed HIV/AIDS

 

Grupa lekarzy z Filipin wydała oświadczenie, w którym stwierdziła, iż promowanie prezerwatyw jest jedną z głównych przyczyn niepowodzenia w walce z HIV/AIDS.

„Prezerwatywa jest doprawdy niebezpieczna” – powiedziała dr Yolly Eileen Gamutam, przewodnicząca Asia’s Catholic Association of Doctors, Nurses and Health Professionals ( ACIM-Asia; stowarzyszenie katolickich lekarzy, pielęgniarek i pracowników służby zdrowia w Azji). „Jeśli mamy przekazywać wiarygodne informacje, mówmy ludziom, że używanie prezerwatywy jest niebezpieczne” – dodała.

Dr Gamutam odwołała się do kryzysu HIV/AIDS w Tajlandii, gdzie kampania na rzecz stosowania prezerwatyw doprowadziła do szybkiego wzrostu liczby osób zainfekowanych wirusem HIV. Według oficjalnych danych statystyki medycznej, w 2003 r. w Tajlandii liczącej 63 mln ludności odnotowano 570 tys. przypadków zainfekowania HIV wśród dorosłych i dzieci. Na AIDS zmarło 58 tys. chorych. Tymczasem na Filipinach liczących 80 mln ludności, HIV-pozytywnych było 9 tys. osób. Na AIDS zmarło 500 pacjentów.

„Nawet jeśli we wszystkich domach publicznych będzie pełen wybór prezerwatyw, nawet jeśli będą one dostępne we wszystkich sklepach, barach, restauracjach i wszystkich innych miejscach publicznych, nic to nie pomoże w walce z HIV/AIDS” – powiedziała dr Gamutam.

Potwierdziła, że jako lekarz całkowicie zgadza się z wypowiedzią papieża Benedykta XVI, iż wstrzemięźliwość płciowa i wierność małżeńska są najlepszym sposobem na walkę z HIV/AIDS.


Podobne artykuły: