Autentyczna pedagogia Kościoła „ukazuje swój realizm i swoją mądrość tylko wtedy, gdy (…) pomnaża wysiłki w celu stworzenia i podtrzymania tych wszystkich warunków życia ludzkiego – psychologicznych, moralnych i duchowych – które są konieczne do zrozumienia i przeżywania wartości i normy moralnej. Nie ulega wątpliwości, że do tych warunków należy zaliczyć stałość i cierpliwość, pokorę i moc ducha, dziecięce zaufanie Bogu i Jego łasce, częste uciekanie się do modlitwy i do sakramentów Eucharystii i pojednania (…). Do warunków koniecznych należy jednak także znajomość cielesności i jej rytmów płodności”1.
Ten ostatni warunek interesuje nas teraz najbardziej. W świetle tych słów staje się oczywiste, że bez zapoznania się z funkcjonowaniem organizmu kobiety (zarówno przez nią samą, jak i przez mężczyznę) nie można zrozumieć i przyjąć wymagań etycznych Kościoła. Nic więc dziwnego, że konkluzją prezentowanej myśli dokumentu jest imperatyw: „Trzeba zatem uczynić wszystko, aby udostępnić tę wiedzę ogółowi małżonków”2. Z punktu widzenia duszpasterstwa jest to stwierdzenie bardzo ważne, ponieważ wytycza jedną ze ścieżek transmisji moralnego nauczania Kościoła w codzienną praktykę małżonków.
Proponowana droga rozpoczyna się od empirycznego poznania dynamiki rytmu płodności i niepłodności kobiety. Zdobycie tej wiedzy umożliwia zaakceptowanie wymogu moralnego, jakim jest dostosowanie do tego cyklu współżycia seksualnego małżonków. Małżeństwa, które przyjęły współżycie seksualne zgodnie z nim, mają pewne wspólne doświadczenie. Jest ono na tyle charakterystyczne, że można je opisać. Opis ten pozwala, w metodach naturalnych, dostrzec nie technikę uniknięcia poczęcia dziecka, ale przede wszystkim sposób życia, który dokonuje głębokich przeobrażeń w miłości małżeńskiej.
Życie zgodne z naturalnym cyklem płodności i życie wbrew niemu zasadniczo wpływają na historię związku małżeńskiego. Dlatego decyzja dostosowania współżycia do cyklu kobiety różni się zasadniczo od decyzji stosowania antykoncepcji. Nie jest to tylko decyzja wyboru metod, ale dwóch, całkiem innych, stylów życia. Respektowanie uwarunkowań natury kobiety i wyrzeczenie się prób sztucznego jej ubezpłodnienia utrzymuje linię demarkacyjną między dwoma przeciwstawnymi kierunkami duchowej przemiany. Jest to granica pomiędzy poszukiwaniem przyjemności jedynie dla własnego zaspokojenia a wprowadzeniem jej w głębszą relację miłosną. Pomiędzy używaniem i wykorzystywaniem drugiej osoby a służeniem jej w postawie daru. Pomiędzy postawą dominacji którejś ze stron a partnerskim stylem życia. Pomiędzy kształtowaniem swojego życia opartego na głębszej – religijnej i moralnej interpretacji albo jedynie w oparciu o jego naturalistyczne traktowanie. A co najważniejsze, ustanawia granicę między uznaniem siebie jako istoty stworzonej przez Boga i Jemu podległej a traktowaniem siebie jako istoty w pełni niezależnej, kształtującej swoje życie jedynie według własnych planów. Dlatego uznanie tej granicy jest zarazem kryterium rozróżniającym prawdziwe nawrócenie od dewocji, bycie rzeczywiście katolikiem od powierzchownych deklaracji wiary.
Tylko małżonkowie, którzy swoje współżycie opierają na naturalnym cyklu płodności kobiety, muszą rozmawiać o swoim pożyciu seksualnym, muszą planować czas spotkania, wspólnie oczekują na nie, w sposób naturalny dzielą się przy tym swoimi trudnościami, pragnieniami, potrzebami, szukają najlepszych rozwiązań. Oboje podejmują decyzję współżycia lub jego zaniechania. Od początku małżeństwa uczą się rozmawiać ze sobą o wszystkim, o najbardziej intymnych sferach swojego życia. W przypadku stosowania antykoncepcji mąż wyłącza się z dialogu, zdejmuje z siebie odpowiedzialność, zrzucając cały ciężar decyzji o współżyciu seksualnym na żonę, zwalnia się przy tym z odpowiedzialności za ewentualne poczęcie ich dziecka. Bywa, że wymusza zgodę na antykoncepcję. Popełniony błąd przejawia się zanikiem partnerstwa.
Można powiedzieć, że jeżeli małżonkowie nie potrafią ze sobą rozmawiać o sprawach życia codziennego, nie mają na to czasu, to tym bardziej nie będą rozmawiać na tematy najbardziej intymne. Gdy natomiast potrafią mówić z godnością o swoim pożyciu seksualnym, to oznacza, że potrafią już omawiać wszystkie problemy. Podejście do spraw związanych z pożyciem seksualnym jest zwierciadłem mówiącym, na ile w ich codziennym życiu realizuje się prawdziwe partnerstwo, na ile małżonkowie są szczerzy względem siebie, na ile darzą się szacunkiem, respektują inność każdego z nich. „Wybór rytmu naturalnego (…) pociąga za sobą akceptację cyklu (…) kobiety, a co za tym idzie, akceptację dialogu, wzajemnego poszanowania, wspólnej odpowiedzialności, panowania nad sobą. Przyjęcie cyklu i dialogu oznacza następnie uznanie charakteru duchowego i cielesnego zarazem komunii małżeńskiej”3. Dokonuje się więc pewien proces, który po kolei odsłania przed małżonkami nowe wymiary ich miłości, uczy ich pełniejszego jej przeżywania.
Metody rozpoznania płodności umożliwiają kobiecie zrozumienie i zaakceptowanie siebie. Może wniknąć w sferę swojej płodności, której się szczególnie boi, a poznając ją, uczy się żyć nie wbrew niej, ale razem z nią – akceptować ją, szanować, kochać. Znajomość swojego rytmu płodności uśmierza lęk przed tabu, jakim jest moc stwórcza płodności. Pokonanie lęku nie dokonuje się poprzez sztuczne manipulowanie procesami chemicznymi zdrowego organizmu (jest to działanie irracjonalne), ale poprzez uczciwe wniknięcie w jego tajniki i przekonanie się, że jest on dobrze i mądrze ukształtowany. Dlatego pierwszym i fundamentalnym owocem stosowania tych metod jest u kobiet wzrost akceptacji siebie: swojego ciała, swojej seksualności, swoich uczuć i zachowań, wzrost poczucia wartości i godności.
Metody naturalne odgrywają także dużą rolę w edukacji mężczyzny. Zdrowy mężczyzna jest zawsze płodny biologicznie. Kobieta natomiast tylko podczas owulacji i tylko kilka godzin w cyklu. To że mąż musi czekać na czas umożliwiający współżycie seksualne bez ryzyka poczęcia dziecka, jest spowodowane dużą żywotnością męskich plemników. Wiedząc o tym, nie może obarczać kobiety odpowiedzialnością za nie zamierzone poczęcie dziecka. Gdyby nie żywotność jego plemników, mógłby współżyć ze swoją żoną praktycznie bez ograniczeń. Kobieta zaś o wiele mniej lękałaby się nie zamierzonego poczęcia dziecka. Metody naturalne uczą męża podporządkowania swojego pragnienia współżycia seksualnego rytmowi kobiety. W ten sposób sfera, w której lubi dominować, poddana jest na służbę miłości. Gdy mąż uczy się towarzyszyć żonie w prowadzonych przez nią obserwacjach, informuje się co do ich przebiegu, nie odbiera odmowy współżycia jako oznak braku miłości z jej strony. Ona zaś uświadamia sobie, że odmowa współżycia musi być podyktowana przeszkodami obiektywnymi, takimi jak np. możliwość poczęcia dziecka, choroba, jakaś niedyspozycja itp. Nie może być formą szantażu, sposobem ukarania męża czy wymuszenia na nim jakiejś decyzji. Taka manipulacja mężem szczególnie skutecznie niszczy jego miłość do żony. Kobieta, która tak postępuje, nie tylko traci miłość męża, ale także nie nauczy się godnie przeżywać swojej seksualności. Kobieta nie może „osiągnąć duchowego urzeczywistnienia i uzyskać pełnego poczucia tożsamości, póki jej seksualność nie zostanie w pełni i godnie przez nią przeżyta, a także uszanowana przez jej otoczenie”4
Żona, która ma świadomość odpowiedzialnej obecności męża w decyzji współżycia seksualnego, czuje się bezpieczna w czasie aktu seksualnego, ponieważ jest pewna, że ewentualne poczęcie dziecka (czego nigdy nie można wykluczyć) spotka się z przyjęciem ze strony męża, że nie pozwoli on go skrzywdzić, że znajdzie się dla niego miejsce w rodzinie. Odpowiedzialna obecność męża daje kobiecie głęboki spokój. Jest ona podstawowym warunkiem, aby kobieta była chętna do podjęcia współżycia, a nawet i sama inicjowała ten moment, aby współżycie seksualne dostarczało jej satysfakcji i radości. Doświadczenie to nabiera szczególnego znaczenia, gdy małżonkowie mają już zaplanowaną liczbę dzieci. Właśnie wtedy narasta lęk przed współżyciem. Nie uspokojony, może doprowadzić do przedwczesnego zaniechania współżycia seksualnego i związanych z tym perturbacji w małżeństwie.
„Prawidłowa realizacja pożycia seksualnego wpływa na stabilizację i powodzenie związku małżeńskiego”5. Mąż i żona, którzy czerpią zadowolenie i radość ze współżycia seksualnego, lepiej odkrywają siebie jako mężczyzna i kobieta, stają się coraz bardziej świadomi swojej męskości i kobiecości. Gdy akceptują swoją płodność, o wiele łatwiej jest im akceptować siebie nawzajem, jak również życie swoich przyszłych dzieci. Rodzi się w nich postawa otwarcia na życie, na dziecko. Można nawet powiedzieć, że lęk przed kolejną ciążą potrafią pokonać tylko te małżeństwa, które cieszą się ze swojego życia małżeńskiego i seksualnego. Życie zgodne z naturalnym cyklem płodności pomaga odkryć nową wolność życia, o wiele bardziej ludzką i głęboką od tej, którą proponują zwolennicy antykoncepcji.
W niektórych małżeństwach mężczyzna jest o wiele bardziej zainteresowany współżyciem seksualnym niż kobieta. Jeżeli okres abstynencji seksualnej jest przeżywany w miłości, może on pomóc wyrównać dysproporcję. W tym czasie mężczyzna uczy się opanowania pragnienia współżycia na korzyść innych oznak miłości wobec swojej żony. Umiejętność bogatszego wyrażania uczuć nabyta przez męża ma wpływ na jego zachowanie podczas aktu seksualnego. Jest bardziej wyczulony na seksualne potrzeby swojej żony. Przyjęty sposób zachowania sprawia, że w oczach żony staje się bardziej wrażliwy, lepiej zaspokaja jej potrzeby emocjonalne i seksualne. Gdy żona czuje, że mąż wsłuchuje się w jej pragnienia, chce ją rzeczywiście uszczęśliwić, staje się bardziej otwarta na współżycie seksualne. O takiej intencji męża przekonują ją jego oznaki czułości, okazywane podczas abstynencji seksualnej. Bardzo często mąż, który pragnie współżyć seksualnie, staje się dla żony szczególnie uprzejmy, grzeczny, uczynny. Motywem takiego zachowania jest zdobycie przyzwolenia na akt seksualny. Jeżeli pojawia się w okresie abstynencji, żona wie, że nie wypływa ono z pobudek egocentrycznych, że nie jest formą manipulacji jej uczuciami. Widzi, że okazywane jej uczucia rzeczywiście mają na celu ofiarowanie miłości. W ten sposób dokonuje się oczyszczenie relacji między małżonkami i wydobycie wartości, które są podstawą szczęśliwego związku małżeńskiego. Miłość małżeńska autentycznie wzrasta. Jeżeli zabraknie tych znaków, okres wstrzemięźliwości seksualnej może być rzeczywiście czasem osłabienia miłości. Gdy są obecne, wzrasta miłość, a wraz z nią obopólne pragnienie wzajemnego oddania się sobie w akcie małżeńskim.
W innych przypadkach to żona intensywnie pragnie zbliżenia seksualnego właśnie w okresie płodnym, a szczególnie w czasie owulacji. Pragnienie to jest dla niej przeszkodą w praktykowaniu abstynencji seksualnej. Jednak te małżeństwa, które nauczyły się wyrażać miłość w inny sposób niż poprzez akt seksualny, odkrywają, że poryw pragnienia współżycia seksualnego w okresie abstynencji seksualnej nie zanika, ale budzi w żonie jeszcze większy pociąg do męża. Staje się ona bardziej wrażliwa, bardziej twórcza w okazywaniu czułości wobec męża, wyraźnie pragnie zbliżenia się do niego. Gdy zaledwie kilka dni później małżonkowie będą już mogli przeżyć akt seksualny, żona sama inicjuje ten moment, okazuje się bardziej aktywna podczas współżycia, wykazuje większą inicjatywę. Takie zachowanie żony sprawia mężowi olbrzymią satysfakcję seksualną. Wynagradza mu trud oczekiwania. Jest poza tym świadomy, że jego wysiłek w okazywaniu żonie miłości poprzez znaki czułości przyczynił się do takiej jej postawy.
Na tych dwóch przykładach możemy zaobserwować dynamikę budzenia się miłości w okresie abstynencji seksualnej. Jeżeli napięcie seksualne przeżywa się jako mobilizację do okazywania miłości współmałżonkowi, to wtedy energia seksualna czasowo niespożytkowana w czynnej aktywności seksualnej staje się płodna – ukierunkowana „ku górze”, czyli zdolna obudzić i rozwinąć w życiu małżonków bardziej psychiczne i uwewnętrznione wyrazy miłości. Olbrzymie pokłady płodnej, życiodajnej energii seksualnej są skierowane ku rozbiciu niższych, sztywnych i egoistycznych struktur osobowości.
1 FC nr 33.
2 FC nr 33.
3 FC nr 32.
4 W. Eichelberger, Kobieta bez winy i wstydu, Warszawa 1997, s. 60.
5 E. Sujak, Kontakt psychiczny w małżeństwie i rodzinie, s. 131.