Wypowiedź papieża dopuszczająca używania prezerwatyw „w intencji zredukowania ryzyka infekcji”, wywołuje komentarze. Jedni widzą w tej wypowiedzi początek zmiany jednoznacznego stanowiska Kościoła w sprawie antykoncepcji, drudzy uważają, że jest to niefortunna wypowiedź, która zdezorientuje katolików w ich przekonaniu moralnym.
Dobre zrozumienie wypowiedzi papieża jest możliwe, gdy umie się rozróżnić niezmienne stanowisko Kościoła dotyczące prezerwatywy używanej w celu antykoncepcji od dyskusyjnej kwestii użycia prezerwatywy w celu ochrony zdrowia.
Sprzeciwiając się antykoncepcji Kościół wskazuje jako drogę edukację seksualną polegającą na poznaniu ludzkiej płodności, szczególnie cyklicznej płodności kobiety, która to wiedza umożliwia wybór współżycia w czasie niepłodnym i w ten sposób regulowanie dzietności. Użycie prezerwatywy nie musi być jednak moralnie złe, gdy użyje się ją w innym celu, z inna motywacją niż stosowanie środka antykoncepcyjnego, np. „w intencji zredukowania ryzyka infekcji”. Na ten temat Kościół się nie wypowiedział głosem Magisterium, czyli nie zajął stanowiska.
Przypadków ingerowania w ludzki organizm z racji terapeutycznych mamy wiele. Nie jest antykoncepcją np. użycie hormonów, w celu leczenia konkretnych chorób np. endometriozy, pomimo tego, że terapia blokuje owulację, czyli czyni kobietę niepłodną. Tak samo usunięcie macicy z racji medycznych będzie moralnie usprawiedliwione, pomimo tego, że konsekwencją tej operacji będzie trwała niepłodność. Nie mówimy wtedy, że operacja była działaniem antykoncepcyjnym, ponieważ celem jej podjęcia było uratowanie zdrowia lub życia kobiety. W tych przypadkach jest całkowicie inny cel działania jak i intencja jego podejmowania Tym samym zmienia się ocena moralna czynu.
Podobnie także w przypadku prezerwatywy ocena moralna nie dotyczy samego założenia lateksu (powierzchowne myślenie uznające, że już fizyczne założenie prezerwatywy jest automatycznie grzechem), ale celu w jakim się go zakłada. Celu, który jest analizowany za pomocą rozumu rozpoznającego w tym działaniu dobro. Jeżeli celem jest „zredukowanie ryzyka infekcji” np. wirusem żółtaczki typu C lub w celu pobrania w czasie aktu seksualnego nasienia do badania, to takie działanie jest moralne, o ile racje medyczne za nim przemawiają. Celem takiej decyzji nie jest pozbawienie płodności zdrowej osoby, aby móc odbyć akt seksualny, ale ochrona jej zdrowia lub życia.
Prezerwatywa a wirus HIV
Pojawia się jednak pytanie w jakich przypadkach takie zabezpieczenie będzie skuteczne? Aby na to pytanie odpowiedzieć trzeba już rozważyć „konkretny przypadek”.
W tym momencie dochodzimy do problemu wirusa HIV i walki z pandemią choroby AIDS. Wiemy już dzisiaj, że kampanie propagujące prezerwatywę jako szansę zahamowania pandemii nie przyniosły sukcesu.
Prezerwatywa nie jest skutecznym sposobem walki z tak małym wirusem jakim jest HIV. Prędzej czy później dojdzie do zarażenia się osób współżyjących z prezerwatywą. Tym bardziej, że prezerwatywa daje złudne poczucie bezpieczeństwa, które osłabia czujność i pozwala wierzyć, że ryzyko zarażenia zostało już usunięte. Dlatego w swojej wypowiedzi papież nie powiedział, że każde użycie prezerwatywy w przypadku chorych na HIV jest uzasadnione medycznie, czyli, że rzeczywiście zredukuje ryzyko infekcji, ponieważ tak nie jest. Świadomie ograniczył się tylko do grupy wysokiego ryzyka, jakim jest np. środowisko prostytutek i ich klientów. Ta przykładowa grupa często zaraża się wirusem HIV i sama też w szczególny sposób jest narażona na zarażenie. Ponieważ nie ma co liczyć, że zaprzestanie ona swojego stylu życia (byłby to postulat idealistyczny, na którego realizację moglibyśmy się nie doczekać, a w tym czasie wiele osób by się zaraziło) prezerwatywa proponowana dla tych środowisk daje jakąś szansą uchronienia ludzi rozwiązłych seksualnie przed zakażeniem i śmiercią (tym bardziej, że wiele z tych osób będzie potem współżyć z innymi osobami – swoimi żonami, mężami, kochankami).
U prostytutki, która decyduje się na użycie prezerwatywy ujawnia się też świadomość zła jakie może uczynić innym osobom i sobie, co daje pewną nadzieję na zrozumienie przez nią, że nie wszystko wolno robić. W tym przypadku szansa opóźnienia zarażenia ludzi HIV i szansa moralizacji prostytutki warta jest wykorzystania. Wybór używania prezerwatywy może być pierwszym etapem w jej drodze do odkrycia, że seksualność może być pięknym wyrazem miłości małżeńskiej.
Istnieje natomiast inny przypadek, o którym papież już nie wspomina – zarażonych HIV, którzy korzystają z drogich programów leczenia. Nowoczesne kuracje powodują, że ilość wirusa w organizmie zostaje zredukowana nawet do niewykrywalnego poziomu. Te osoby współżyjąc seksualnie raczej nie będą zarażać wirusem HIV, ale istnieje jednak małe ryzyko takiego zarażenia. W tym przypadku prezerwatywa byłaby rzeczywiście skuteczną metodą zabezpieczenia, którą polecają renomowane instytuty badawcze. Wydaje się, że ich stanowisko było w świetle wypowiedzi papieża do zaakceptowania przez Kościół. To jest jeden z tych „konkretnych przypadków”, rzeczywiście dających szanse zredukowania ryzyka zarażenia się HIV.
Nagłośnienie tej wypowiedzi papieża przed dzień wydania Jego książki nie jest przypadkowe. Na pewno Watykan spodziewał się szerokiej reakcji mediów na całym świecie. Ten kontrolowany przeciek, budzący w pierwszej fazie sensację, z pewnością przygotowuje grunt pod bardziej szczegółowe i bardziej całościowe wypowiedzi papieża na temat katolickiej etyki życia seksualnego, tam gdzie rozstrzygnięcia moralne są ściśle związane z medyczną wiedzą na temat możliwości ograniczenia ryzyka infekcji.
br. Ksawery Knotz