Ustosunkowanie się do zagadnienia szkodliwości stosowania środków wczesnoporonnych napotyka na trudności z kilku niezależnych od siebie powodów. Pierwszym z nich i najważniejszym, bo wprowadzającym na wstępie wiele zamieszania jest fakt traktowania większości z tych środków jako jedynie antykoncepcyjnych.
Kamuflowanie faktu, iż mają one oprócz działania utrudniającego poczęcie również działanie wczesnoporonne powoduje trudności w ujęciu ich jako środków niszczących zaistniałe życie ludzkie.
Ukrywanie prawdy szkodzi rozwojowi naukowych badań nad wieloraką szkodliwością tych środków oraz manipuluje mentalnością społeczną w celu zdobycia ich konsumenta. Poza tym, wobec jednych i drugich środków stosuje się ten sam zabieg – przekonywania potencjalnych użytkowników o zaletach z przemilczeniem negatywnych objawów ubocznych lub konsekwencji zdrowotnych.
Manipulacja słowem „antykoncepcja”
Interesującym w tym zakresie jest fakt, iż nawet wtedy, gdy w publikacji omawia się wczesnoporonne działanie środka farmakologicznego, analizując jego antyimplantacyjne znaczenie, powodowanie zmian w jajowodzie i macicy, zmian w endometrium i w implantującym się zarodku, to często pomimo tego używa się na ich określenie „środki antykoncepcyjne”. To „współczesne podejście” obrazuje cytat: „hormonalna antykoncepcja po stosunku… zapobiegająca implantacji blastocysty w endometrium” (Williams, 1986, s. 254) lub inny: „antykoncepcja po stosunku powstrzymuje implantację zapłodnionego jaja” (Klima, 1998). Niezależnie od przyznania, że działanie tych farmaceutyków ma charakter aborcji we wczesnym okresie ciąży, postuluje się rozpowszechnianie tych środków i konieczność kampanii na ich rzecz jako antykoncepcji koniecznej, gdy zaistniało ryzyko ciąży (Glasier, Baird, 1990). Jest to „schizofreniczne rozkojarzenie” – używamy określenia sugerującego działanie zapobiegające poczęciu do sytuacji, gdy ono miało miejsce. A wszystko po to, by uśpić czujność potencjalnego użytkownika, osłabić konflikt moralny, zmniejszyć poczucie winy. Zbudowany na fałszu gmach poczucia „wszystko jest okey” niestety prędzej czy później może runąć.
Jednym ze stosowanych zabiegów zdobycia społecznej akceptacji dla dystrybucji środków wczesnoporonnych jest argument, iż służą one jedynie jako „pomoc” w rzadkich sytuacjach (np. gdy kobieta została przymuszona do współżycia, nie było warunków, by się „zabezpieczyć”). Po wprowadzeniu wczesnoporonnej pigułki w użycie przyjęła się na jej określenie nazwa „pigułka dnia następnego” (the morning after pill), natomiast ze względu na jej niemedyczne brzmienie i słabą nośność motywacyjną postulowano przyjęcie terminu postcoital contraception („antykoncepcja po stosunku”, np. Percival-Smith, Abercrombie, 1988) lub emergency contraception („antykoncepcja w nagłych przypadkach, w krytycznej sytuacji, w stanie wyjątkowym”, np. Burton, Savage, 1990). Samo więc nazewnictwo stosowane na określenie tego rodzaju metody kontroli urodzeń budzi skojarzenia ewentualności poczęcia dziecka z sytuacją niebezpieczeństwa dla życia i zdrowia kobiety (emergency to nazwa stosowana w krajach anglojęzycznych dla pogotowia ratunkowego), a więc zastosowanie tego środka to pomoc w zagrożeniu, szybka interwencja powypadkowa. Sugeruje również, że pigułka jest „wyjściem zapasowym” (porównaj: emegency exit), naprawą na poczekaniu i ekspresową (porównaj: emergency repairs).
Antykoncepcja prowadzi do decyzji wywołania wczesnego poronienia
Tymczasem badania naukowe prowadzone na Zachodzie wskazują jednak na coś wręcz przeciwnego – pomimo łatwej dostępności środków antykoncepcyjnych oraz szerokiego ich stosowania wskaźnik nieplanowanego poczęcia dziecka jest bardzo wysoki, np. w USA połowa wszystkich ciąż jest oceniona jako nieplanowana (3,5 mln rocznie), jedna trzecia jest wynikiem nieskutecznej antykoncepcji, jedna trzecia kończy się aborcją. Wśród kobiet sięgających po środki wczesnoporonne od jednej trzeciej (29%, Sorensen i in., 2000) do trzech czwartych tej grupy korzystała uprzednio z antykoncepcji (najczęściej z prezerwatywy, ponad 70%) i ze względu na jej zawodność sięga po następny środek zabezpieczający przed urodzeniem dziecka (Breitbart i in., 1998; Harvey, Beckman, 1999). Do ewentualnego poczęcia dziecka nie prowadził więc najczęściej ani gwałt lub przypadkowe współżycie (większość użytkowniczek jest w stabilnych relacjach z ojcem dziecka, starsza wiekiem i dobrze wykształcona – np. Sorensen i in., 2000). Środki wczesnoporonne są najczęściej stosowane nie po „niezabezpieczonym” współżyciu, ale przeciwnie – po współżyciu obsłużonym, jak się okazuje, zawodną antykoncepcją. Podane wyżej fakty świadczą o tym, że nieplanowane poczęcie po nieefektywnej antykoncepcji zwiększa 2- a nawet 3-krotnie ryzyko skorzystania z środka wczesnoporonnego lub późniejszej aborcji. Należy więc z naciskiem odnotować, że użytkownikami środków wczesnoporonnych są w zdecydowanej większości uprzedni użytkownicy metod barierowych (np. kapturka), prezerwatywy (która pękła, ześlizgnęła, została źle lub za późno założona) oraz pigułki hormonalnej (np. nieregularnie przyjmowanej), której używanie nie budzi u kobiety pewności, co do jej przeciwpoczęciowego działania, stąd z powodu lęku, na wszelki wypadek, sięga po środek wczesnoporonny. Jest on, jak wskazują najnowsze badania prowadzone w Londynie, stosowany przez kobiety jako jeszcze jedna forma antykoncepcji i aż 70% relacjonowało uprzednie stosowanie innej formy kontroli urodzeń (Dupont i in. 2002). Można więc mówić o uzależniającym wpływie tych środków na mentalność kobiety – te, które są skłonne podejmować ryzyko nieplanowanego poczęcia oraz które charakteryzuje duży niepokój mają skłonność sięgać po środki wczesnoporonne jako dodatkowe zabezpieczenie i czynią to wielokrotnie. Fakt, iż to niepokój o niedostateczne antykoncepcyjne działanie użytych środków jest najczęściej przyczyną podjęcia działań przeciw urodzeniu dziecka jest potwierdzone przez znaną postawę – zwolennicy jednych środków są również zwolennikami drugich i upowszechniają pogląd o braku różnic między nimi.
Podejmowanie działań wczesnoporonnych jest więc ściśle związane z mentalnością antykoncepcyjną, jest jej kontynuacją, co znajdujemy wyraz w formułowanym w literaturze przedmiotu postulacie: środki wczesnoporonne są ważnym i niezbędnym uzupełnieniem opcji dostępnych kobiecie w zakresie kontroli urodzeń (Van Santen, Haspels, 1987; Williams, 1987 s. 252, Klima, 1998, Harvey, Beckman, 1999).
Coraz częściej od profesjonalistów wymaga się, by drukowane materiały dotyczące środków wczesnoporonnych rozdawali swoim pacjentkom w czasie regularnych wizyt i umieszczali je jako ścienne gazetki w poczekalniach (Klima, 1998), wydawanie recept na zakup pigułek antykoncepcyjnych uzupełnili o informację na temat dostępności środków wczesnoporonnych, zwłaszcza pigułki dnia następnego (Sundby i in., 1999) i traktowali je jako jedną z ważnych usług podstawowej opieki zdrowotnej dla kobiet w wieku prokreacyjnym (Wertheimer, 2000). Podobne postulaty formułowane są wobec użytkowniczek metod barierowych i spermicydów, którym powinno udostępnić się „antykoncepcję po stosunku” (Klima, 1998). Również wobec prezerwatywy wysuwane jest żądanie umieszczania na opakowaniu adnotacji, iż w razie niewłaściwego użycia lub jej zawodności należy zastosować „pigułkę dnia następnego” (Grossman, Grossman, 1994), a nawet ich łącznego sprzedawania, z informacją, jakich użyć leków przeciw objawom ubocznym. Można przewidywać, że jeśli zastosowany środek okazałby się nieskuteczny, większość kobiet skorzystałaby z aborcji. Wśród użytkowniczek środka wczesnoporonnego jest znacznie więcej kobiet po aborcjach niż w normalnej populacji (51% kobiet z grupy 262 badanych w stanach Oregon, Vermont i Waszyngton – Beckman, Harvey, 1997, 46% z grupy 235 kobiet badanych w San Diego – Harvey, Beckman, 1999), tym bardziej, jeśli wielokrotnie stosowały środki wczesnoporonne (Percival-Smith, Abercrombie, 1988; Sorensen i in., 2000). Niektórzy autorzy wręcz postulują, by aktywne seksualnie kobiety w wieku prokreacyjnym miały stały dostęp do środków wczesnoporonnych i wyrażają pogląd, że „niebezpieczeństwo związane z nieplanowanym poczęciem mogłoby być aż w 75% przypadków odwrócone dzięki zastosowaniu środka wczesnoporonnego (Lindberg, 1997). Wprawdzie „pigułka dnia następnego” nie powinna być stosowana regularnie jako comiesięczna interwencja wywołująca miesiączkę, ale powinna być zdaniem lekarzy dostępna jako uzupełnienie antykoncepcji hormonalnej (Van Santen, Haspels, 1987).
Różnorodność i powszechność środków wczesnoporonnych utrudnia jasność osądu
Inną przyczyną mitu o nieszkodliwości środków wczesnoporonnych jest fakt ich różnorodności. Fizyczny, medyczny i psychologiczny kontekst zastosowania takiego środka, jakim jest wewnątrzmaciczna spirala różni się od pigułki użytej w krótkim czasie po współżyciu seksualnym z powodu lęku przed poczęciem dziecka (np. Postinor), różnią się też oba wspomniane rodzaje tych środków od farmakologicznie sprowokowanej aborcji, dokonanej przez kobietę na zasadzie „zrób to sobie sama” (np. RU-486). Wczesnoporonne działanie mogą mieć bowiem zarówno środki stosowane przez kobietę w celu zapobiegania poczęciu, jak też w celu zakończenia rozwoju zarodka ludzkiego, jeśli doszło do poczęcia lub „przywrócenia miesiączki” opóźniającej się z powodu stwierdzonego faktu zaistnienia ciąży. Różnorodność tych środków zarówno co do intencji ich stosowania, rodzaju podjętych procedur (wizyty lekarskie związane z przepisaniem środka, jego np. założeniem, sprawdzaniem prawidłowości lokalizacji lub efektywności działania), zastosowanie danego środka, reakcja użytkownika w odpowiedzi na objawy uboczne, niepokojące lub dyskomfort), stopnia pewności co do faktycznej obecności dziecka w łonie, farmakologicznych komponent oddziałujących na organizm kobiety – utrudnia zgeneralizowanie opinii co do stopnia ich szkodliwości zdrowotnej oraz kwalifikacji moralnej czynu.
Następne źródło trudności ujęcia psychospołecznych i etycznych aspektów stosowania środków wczesnoporonnych wynika z faktu powszechności ich stosowania. Rozpowszechnianie środków o działaniu wczesnoporonnym stało się w cywilizacji zachodniej, a poprzez nią również w krajach trzeciego świata, zjawiskiem społecznym tak częstym, iż obycie się bez nich wydaje się staroświeckie i niemożliwe. Wpisały się one w styl życia współczesnego człowieka, ich używanie jest lansowane jako synonim nowoczesności, racjonalności a nawet odpowiedzialności. Zwiększająca się liczba konsumentów wywołuje odczucie znormalizowania patologii, tzn. sprawia wrażenie, że używanie środków wczesnoporonnych jest normalne w znaczeniu prawidłowe, pożądane a nawet konieczne. Niestety każdy rodzaj patologii społecznej w miarę rozpowszechniania się zmniejsza wrażliwość społeczną i potępienie dla niego, zdobywa zwolenników usprawiedliwiających konieczność akceptacji społecznej. Myli się w tym wypadku tzw. normę statystyczną od normy psychofizycznej i moralnej. Rzecz ma się w tym wypadku podobnie jak z alkoholem – ogromna liczba konsumentów nie zmienia faktu jego szkodliwości.
Środki wczesnoporonne są tak powszechnie zalecane przez lekarzy, z taką niefrasobliwością przepisywane, tak medialnie reklamowane, że trudno w świadomości społecznej utrzymać przekonanie, iż są one szkodliwe. Propaganda ekologicznego podejścia do życia pomija konsekwentnie sferę prokreacji, tak jakby nasza skóra potrzebowała zdrowej odzieży i kremów, włosy zdrowych szamponów, przewód pokarmowy zdrowego żywienia, układ oddechowy zdrowego powietrza (np. zakładanie filtrów, walka z paleniem papierosów), cały organizm zdrowych leków (preferencja ziół), a układ rozrodczy był szczelnie odizolowany od reszty organizmu i mógł być niefrasobliwie truty i niszczony. Tymczasem środki wczesnoporonne nie mogą nie mieć negatywnych dla zdrowia fizycznego i psychicznego następstw ze względu na ścisłe powiązania psychosomatyczne i somatopsychiczne w ludzkim organizmie. Wkraczając inwazyjnie w jego funkcjonowanie zmieniają naturalne procesy fizjologiczne, są więc jednoznacznie niebezpieczne dla zdrowia fizycznego i psychicznego. Nie leczą, przeciwnie niszczą to, co przebiega cykliczne, co jest normalne, co jest objawem zdrowia, co jest prawidłową reakcją na pojawienie się w drogach rodnych męskiego nasienia, na zapłodnienie lub implantację ludzkiego zarodka w macicy. Jeśli te prawidłowe neurohormonalne procesy zaburza się, to nie można wyobrazić sobie, by nie miało to mniej lub bardziej nasilonych skutków ubocznych w ciele i psychice, chociaż konsekwencje nie muszą być natychmiast dostrzegalne. Ponadto środki te, zmieniając fizjologiczne procesy, nie pozwalają na uchwycenie oznak nieprawidłowości i zmian chorobowych w ramach organu rozrodczego, co utrudnia profilaktykę.
Stoi za nimi autorytet świata medycznego i mediów
Akceptacji poglądu o nieszkodliwości środków wczesnoporonnych pomaga również fakt instytucjonalizacji ich produkcji, dystrybucji i reklamy. Zaangażowanie placówek naukowych w opracowywanie coraz to nowych środków, badania nad nimi i testowanie ich na zwierzętach oraz ludziach, wciągnięcie przemysłu chemicznego i farmaceutycznego w ich produkcję, wielu instytucji w ich dystrybucję sprzyja również uśpieniu czujności potencjalnego użytkownika, gdyż daje złudne poczucie bezpieczeństwa. Obywatelowi zdaje się bowiem, że instytucje te są zatroskane o jego zdrowie i ich ogromne zaangażowanie w szukanie coraz to nowych „wynalazków” w tym względzie jest odczytywane jako forma kierowanej do niego pomocy.
Szczególne znaczenie dla uśpienia rozsądku użytkownika środków wczesnoporonnych ma fakt zaangażowania się w ich dystrybucję i reklamę świata medycznego. Fakt, że to lekarzy wykorzystuje się do niszczenia naturalnej płodności jest przemocą dokonywaną na medycynie jako nauce niosącej pomoc człowiekowi w chorobie. W kontekście antykoncepcji i aborcji – medycyna traci swoje powołanie. To co fizjologicznie prawidłowe zostaje świadomie niszczone, norma zostaje zastąpiona patologią, a czynią to ci, których ludzkim i zawodowym obowiązkiem są działania całkowicie przeciwne. Niestety, fakt zalecania, przepisywania środków wczesnoporonnych oraz prowadzenie pacjentki od strony diagnostycznej i terapeutycznej przez lekarzy wywołuje u pacjentek złudne poczucie bezpieczeństwa zdrowotnego. Ma ona wrażenie, iż zaopatrzenie jej przez specjalistę gwarantuje całkowitą nieszkodliwość dla zdrowia zastosowanej procedury niszczenia płodności. Zaangażowanie lekarza stwarza przekonanie, że nic jej nie grozi, gdyż profesjonalista wszystko dobrze kontroluje, a jedyną intencją jego działania jest pomóc jej w trudnej sytuacji. Autorytet medycyny wprzęgnięty w działania antykoncepcyjno-aborcyjne usypia racjonalne myślenie użytkowniczek i nadaje środkom wczesnoporonnym charakter środka leczniczego, bezpiecznego lub co najmniej – neutralnego dla zdrowia.Zainteresowanie przez lekarzy zyskiem finansowym związanym z prowadzeniem pacjentki-użytkowniczki środka antykoncepcyjnego lub wczesnoporonnego jest tak duże, że prowadzi do zaniku obiektywizmu myślenia, uczciwości i troski o długofalowe dobro pacjentki.
Następnym ważnym czynnikiem sprzyjającym marginalizowaniu problemów zdrowotnego aspektu środków wczesnoporonnych jest medialna reklama. Media, wspomagane finansowo przez firmy farmaceutyczne żywotnie zainteresowane zyskiem ekonomicznym związanym z produkcją i dystrybucją tych środków, lansują styl życia, w który wpisane jest używanie tych środków tak, jak innych zabiegów higienicznych. Celem zwiększenia siły sugestywnego przekonywania, angażuje się do reklamy cenione osoby publiczne, idoli młodzieżowych, autorytety ze świata nauki, sztuki, polityki. Wyrażana przez nich aprobata, przedstawiane przykłady z ich życia mają działać zachęcająco, stanowić wzór postępowania i utrwalać pogląd o nieszkodliwości zdrowotnej oraz dopuszczalności moralnej antykoncepcji i aborcji. Poza tym, komercyjne motywy stymulują media do rozpowszechniania w świadomości społecznej stereotypowego poglądu, iż stosunek do prokreacji i poczętego życia jest wyłącznie prywatną sprawą kobiety, a argumenty na rzecz jego ochrony wywodzą się jedynie z przesłanek religijnych a nie naukowych. Tymczasem wczesna aborcja nie jest tylko sprawą osobistą kobiety, ale również społeczną, gdyż jest interwencją w system rodzinny, pozbawiając go jednego z członków oraz w system społeczny, który tworzą rodziny. Poza tym to społeczeństwo tworzy sytuację, sprzyjającą przemocy, jaką jest aborcja. Mamy tu do czynienia z wieloraką przemocą: przemocą wobec kobiety, która godzi się na aborcję przymuszona sytuacją (nazywając to własnym wyborem), przemocą kobiety wobec nieurodzonego dziecka, które ginie, przemocą wobec ojca, którego część obecną w dziecku aborcja niszczy; przemocą wobec rodzeństwa, którego pozbawia się brata lub siostry, przemocą wobec społeczności zubożonej o swojego członka.
Niejednoznaczność badań
Kolejną przyczyną trudności przedstawienia zdrowotnych problemów związanych ze stosowaniem środków wczesnoporonnych jest fakt niejednoznaczności otrzymywanych wyników badań, zwłaszcza dotyczących konsekwencji dla psychiki rodziców. Zależą one bowiem od postawionych w pracy badawczej pytań i hipotez, które chce się potwierdzić, od zastosowanej metody badań (np. rozmowa, ankieta, wywiad, test, metody psychometryczne), cech grupy badanych osób (np. wieku, zdrowia psychicznego, dojrzałości osobowości, religijności, stanu cywilnego, sytuacji rodzinnej, uprzednich doświadczeń prokreacyjnych), okresu badań (przed czy po aborcji i w jakim czasie po niej).
Fakt małej liczby rzetelnych analiz w zakresie psychospołecznych aspektów stosowania środków wczesnoporonnych ukazuje ogromną lukę w naszej wiedzy na ich temat Znaczącym jest, iż w literaturze naukowej częściej rozważa się psychologiczne aspekty zabiegów stomatologicznych, operacji plastycznych czy ambulatoryjnych wizyt u lekarza, niż przeżycia kobiet związane ze stosowaniem antykoncepcji i środków wczesnoporonnych, które traktowane są jako lecznicze, a tymczasem przeciwnie, przerywają normalny przebieg procesów fizjologicznych rozpoczętych poczęciem dziecka (Chazan, 1993; Kornas-Biela, 2003) Zajmowanie się tym problemem jest traktowane jako politycznie niepoprawne, a wyniki nie potwierdzające słuszności antykoncepcyjnego i aborcyjnego podejścia są przemilczane i fałszowane. Liczba naukowców podejmujących poważne badania nad głębszymi problemami, niż tylko identyfikowanie postaw społecznych wobec antykoncepcji i aborcji, jest znikoma. Dopóki nie będzie prowadzonych systematycznych, długofalowych, interdyscyplinarnych i spełniających wymogi metodologiczne badań w tym zakresie, tak długo trudno będzie uznać posiadaną wiedzę za pełny obraz rzeczywistości. Wycinkowe badania kilkudziesięciu osób jakąś niemiarodajną metodą w jednym zakątku świata niewiele mówi o indywidualnych przeżyciach kobiet w innych sytuacjach społeczno-kulturowych.
Negatywny wpływ na dziecko, matkę i ojca
Metody antykoncepcyjne, a zwłaszcza te o działaniu również wczesnoporonnym niszcząc środowisko życia dziecka i uszkadzając strukturę i funkcjonowanie narządów rozrodczych, wpływają również negatywnie na psychikę kobiety, ustawiając ją przeciw dziecku. Wrogie lub lękowe ustosunkowanie się do możliwości poczęcia, może niekorzystnie wpłynąć na procesy biochemiczne w jajowodzie i macicy, powodując trwałą niepłodność. Używanie metod antykoncepcyjnych niszczy nie tylko łono matki, ale też jej serce, gdyż nie jest ona w stanie otworzyć się na każde dziecko, przyjąć je bez warunków i cieszyć się nim takim, jakie ono jest. Jeśli dziecko musi spełnić warunek, by pojawić się w porę, będzie zapewne musiało spełnić wiele innych warunków, np. być zdrowe, zdolne, posłuszne. Niespełnienie przez niego oczekiwań rodziców może spowodować jego odrzucenie poprzez aborcję lub użycie diagnostyki prenatalnej celem selekcji, jeśli okaże się chore. Pozytywna postawa wobec antykoncepcji jest bowiem ściśle związana z pozytywną postawą wobec aborcji, gdyż obie są wyrazem tej samej mentalności, skierowanej przeciw życiu, przeciw dziecku, przeciw bezwarunkowej miłości rodzicielskiej. Są objawem chorej cywilizacji śmierci.
Tymczasem dziecko, oprócz prawa do godnego człowieka poczęcia, ma również prawo do tego, aby być traktowanym jako byt autonomiczny, którego nikt nie ma prawa posiadać. Nie może być one niczyją własnością i traktowane tak jak traktuje się rzeczy lub część ciała własnego (np. jako zawartość brzucha matki), którą można dowolnie dysponować i pozbyć się poprzez aborcję. Oczywiście antykoncepcję i aborcję przedstawia się zwykle jako wyraz „prawa kobiety do wyboru” a nie jako przejaw agresji wobec dziecka. Pomija się bowiem fakt, iż wybór ten nie dotyczy jedynie „ciąży” jako stanu fizjologicznego kobiety, ale również i przede wszystkim mającego się począć lub już rozwijającego się dziecka, któremu już wtedy przysługują prawa socjalne – prawo do życia, do opieki rodzicielskiej, do ewentualnego zabezpieczenia po urodzeniu zastępczego środowiska rodzinnego oraz do szczególnej ochrony ze strony nie tylko rodziny ale i społeczeństwa oraz państwa. Te cztery prawa socjalne oraz prawo do prawidłowego rozwoju fizycznego i psychicznego odnoszą się nie tylko do dziecka po urodzeniu, ale również do okresu jego prenatalnego rozwoju. Naruszenie tych praw jest formą przemocy wobec dziecka (Jundziłł 1993, s. 22).
Spopularyzowanie i łatwa dostępność środków antykoncepcyjnych oraz legalizacja różnych form wczesnej aborcji prowadzi do upowszechnienia społecznej akceptacji stosowania ich jako sposobu manifestowania tzw. wolnego wyboru i rozwiązania tzw. trudnej sytuacji życiowej. Ma to jednocześnie dalekie konsekwencje o charakterze kryzysu nie tylko duchowego, moralnego, psychicznego, społecznego, kulturowego, ale też ekologicznego i cywilizacyjnego. Kampania na rzecz rozpowszechnienia środków wczesnoporonnych ma nie tylko motywy komercyjne, finansowe, ale również ideowe. Związana jest z laicką koncepcją życia człowieka, postmodernistycznym podejściem do sfery prokreacji (nieograniczona wolność, relatywizm, indywidualizm, subiektywizm i sytuacjonizm w ocenie wartości moralnej podejmowanych decyzji, nastawienie pragmatyczne i utylitarne). Zastosowanie tych środków jest zgodne z lansowanym wobec współczesnego człowieka oczekiwaniem, iż musi swoje problemy rozwiązywać sam (take care for yourself), wszystko jest w stanie, co zaplanował osiągnąć, jeśli się tylko postara (you can do it) i niezależnie co zrobi, jeśli zrobi to, na co miał ochotę – jest w porządku (you are o’kay).
Niebezpieczeństwem społecznym rozpowszechniania się środków wczesnoporonnych jest zmiana mentalności człowieka, w której płodność przestaje być wartością i objawem zdrowia, przeciwnie stanem pożądanym staje się bezpłodność i bezdzietność (lub co najwyżej realizowana zgodnie z planem małodzietność). Partnerzy seksualni oceniają siebie w aspekcie bezpieczeństwa, a środki farmakologiczne pomagają ustrzec się przed zagrożeniem ze strony płodności partnera lub też uniknąć jej już zaistniałych konsekwencji w sposób, który nazwano „mniejszym złem” (powstaje pytanie: „dla kogo mniejszym?”).
Kobieta, „obdarowana” możliwością tzw. „wyboru”, zostaje oddelegowana, by przez zastosowanie wczesnoporonnego środka oczyścić życiową przestrzeń, by nic (nikt), co nie planowane, nie zamąciło tego obszaru. To ona zostaje wyselekcjonowana do spełniania ważnej misji – eliminowania ze społeczeństwa niechcianego obywatela w najwcześniejszej fazie jego rozwoju. Tym samym, w imię wolności i prawa do „zawartości własnego brzucha” zostaje obarczona odpowiedzialnością za skutki współżycia seksualnego i uprzedmiotowiona. Sama staje się drugą (dziecko jest pierwszą) ofiarą aborcji. Jednocześnie mężczyzna może z łatwością nigdy nie dowiedzieć się, że był ojcem dziecka, wobec którego zastosowano śmiercionośny środek, a tym samym czuje się „wykastrowany” – pozbawiony siłą swej męskiej płodności. Kobieta zdobywa tym samym panowanie nad męską płodnością – jej wybór decyduje nie tylko o życiu dziecka; ale też o ojcostwie mężczyzny. Może ubezpłodnić się bez jego wiedzy lub już poczęte dziecko wyabortować i nic nie chroni prawa ojca do posiadania informacji o zaistnieniu dziecka, ani jego prawa do ochrony życia i zdrowia dziecka, dopóki matka dziecka na to nie przyzwoli. Taka antagonizacja płci ma dalekie konsekwencje psychologiczne i społeczne (Kornas-Biela, 2001). Media lansują autonomię i niezależność kobiety od mężczyzny również w sferze płciowej i płodności, stąd coraz częściej nie informują one mężczyzny o ojcostwie i same podejmują decyzję o wczesnej aborcji. Nie narażają się na wciągnięcie problemu aborcji we wzajemne relacje i czują się z tym znacznie lepiej, niż gdyby mężczyzna wiedział o utraconym ojcostwie (Westhoff, 2003). Powstaje jednak pytanie co do tego, czyje jest dziecko i czy nauczymy mężczyzn odpowiedzialności za skutki ich aktywności seksualnej, jeśli nie mają prawa znać prawdy, wyrażać opinie i ich zdanie nie liczy się w tym względzie.
Dorota Kornas-Biela, doktor psychologii, Instytut Pedagogiki KUL
Mit o nieszkodliwości środków wczesnoporonnych i ich antykoncepcyjnym działaniu – kontekst psychospołeczny, Służba życiu, nr 2/2004, www.life.net.pl
1. Beckman L. J. , Harvey S. M. (1997). Experience and acceptability of medical abortion with mifepristone and misoprostol among U. S. women. Womens Health Issues, 7 (4): 253-262.
2. Breitbart V. i in. (1998). The impact of patient experience on practice: the acceptability of emergency contraceptive pills in inner-city clinics. Journal of the American Medical Women’s Association, 53 (5): 255-257.
3. Burton R. Savage W. (1990). Knowledge and use of postcoital contraception: a survey among health professionals in Tower Hamlets. British Journal of General Practitioners, 40 (337): 326-330.
4. Chazan B. (1993). Medyczne następstwa przerywania ciąży. Studia Demograficzne, 1 (111): 103 – 111.
5. Dupont S. , Webber J. , Dass K. , Thornton S. (2002). Emergency contraceptive pill (ECP) and sexual risk behaviour. International Journal of STD and AIDS. 13 (7): 482-485.
6. Fielding S. L. , Edmunds E. , Schaff E. A. (2002). Having an abortion using mifepristone and home misoprostol: a quantitative analysis of wome’s experiences. Perspectives on Sexual and Reproductive Health, 34 (1): 34-40.
7. Glasier A. , Baird D. T. (1990). Post-ovulatory contraception. Baillieres Clin. Obstet. Gynaecol. 4 (2): 283-291.
8. Grossman R. A. , Grossman B. D. (1994). How frequently is emergency contraception prescribed? Family Planning Perspectives, 26 (6): 270-271.
9. Harvey S. M. , Beckman L. J. 1999). Women’s experience and satisfaction with emergency contraception. Family Planning Perspectives, 31 (5): 237-240, 260.
10. Jundziłł I. (1993). Dziecko – ofiara przemocy. Warszawa, WSiP.
11. Klima C. S. (1998). Emergency contraception for midwifery practice. Journal Nurse Midwifery, 43 (3): 182-189.
12. Kornas-Biela D. (2001). Współczesny kryzys ojcostwa. W: Oblicza ojcostwa, pod red. D. Kornas-Biela, Lublin, TN KUL, s. 171-192.
13. Kornas-Biela D. (2002). Wokół początku życia ludzkiego. Warszawa, PAX.
14. Lindberg C. E. (1997). Emergency contraception: the nurse’s role in providing postcoital options. Journal of Obstetrics, Genecology, Neonatal Nursing, 26 (2): 145-152.
15. Percival-Smith R. K. , Abercrombie B. (1988). Postcoital contraception: some characteristics of women who use this method. Contraception, 37 (4): 425-429.
16. Sorensen M. B. , Pedersen B. L. , Nyrnberg L. E. (2000). Differences between users and non-users of emergency contraception after a recognized unprotected intercourse. Contraception, 62 (1): 1-3.
17. Sundby J. , Svanemyr J. , Maehre T. (1999). Avoiding unwanted pregnancy-the role of communication, information and knowledge in the use of contraception among young Norwegian women. Patient Educ. Couns. 38 (1): 11-19.
18. Van Santen M. R. , Haspels A. A. (1987). Post coital interception with steroids. Wiener Medizinische Wochenschrift, 137 (18-19): 465-470.
19. Westhoff C. , Picardo L. , Morrow E. (2003). Quality of life following early medical or surgical abortion. Contraception, 67 (1): 41-47.
20. Wertheimer R. E. (2000). Emergency postcoital contraception. American Family Physician, 62 (10): 2219-2220, 2222, 2225-2226.
21. Williams N. (red. ). Contraceptive technology. 1986-1987. New York, Irvington Publishers, Inc.