Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (27)
Celebracja aktu małżeńskiego (45)
Miłość ludzka w planie Boga (71)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (37)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (19)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (68)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (30)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (58)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Silno rozbudzające pieszczoty

Silno rozbudzające pieszczoty

Silno rozbudzające pieszczoty 

Nierozłączne od życia małżeńskiego są problemy z okazywaniem sobie miłości poprzez seksualność w okresach, gdy brak współżycia się wydłuża. Nie trzeba zresztą długiego czasu braku współżycia, aby małżeństwa dążyły do jakiejś formy pieszczot umożliwiającej im cielesne bycie razem. Petting czy seks oralny jako kulminacja seksualnego bycia razem są atrakcyjne, ale nie są jednak przeżywane jako ideał miłości seksualnej. Silnie rozbudzające pieszczoty są związane z jakimś samoograniczeniem się w ekspresji seksualnej. Nie są szczytem doświadczeń seksualnych, które człowiek chciałby przeżywać. Jest znamienne, że gdy ludzie odwołują się do swoich najpiękniejszych przeżyć seksualnych, najbardziej więziotwórczych i dogłębnie ich angażujących, to zawsze myślą o pełnym akcie seksualnym. Inne formy seksu, w zastępstwie normalnego aktu seksualnego, mogą być oceniane pozytywnie, jako piękne, dające wiele radości, będące wyrazem troski o siebie, atrakcyjne i namiętne, ale te opisy nie mają już takiej głębi wyrazu. Małżonkowie są razem, ale obok siebie. Akcent z przeżycia wyjątkowej więzi przesuwa się mniej lub bardziej ku samej atrakcyjność doznania seksualnego. Kontakt między małżonkami traci głębię (nie tylko w przenośni) i zatrzymuje się na powierzchni ich ciał. Małżonkowie są co prawda razem, co ma swoją wartość, ale też pozostają fizycznie oddaleni od siebie nie idąc do końca za pragnieniu zjednoczenia odczytanemu nie tylko w psychice, ale także w reakcjach ich narządów płciowych gotowych do współżycia seksualnego. Problem trzeba opisać jako spektrum przeżyć między bliskością a oddaleniem, miłością a egoizmem, duchowymi pragnieniami a reakcjami biologii, nasycającym psychikę szczęściem a ulotną chwilą zaspokojenia się przyjemnością, wypełniającym serce poczuciem jedności z drugą osobą zjednoczoną ze mną, a pustką samotności skupiającej na doznaniach samej seksualności, integracją a dezintegracją. 

Spektrum pokazuje, że przeżycia związane z silno rozbudzającymi pieszczotami bez współżycia seksualnego można umieścić na skali, gdzieś pomiędzy pełnią możliwą do przeżycia w akcie seksualnym a masturbacją, będącą seksem z samym sobą. Jedni przeżywają je bliżej aktu seksualnego, inni bliżej masturbacji. 

Ocena moralna powinna uwzględniać decyzję rezygnacji ze aktu seksualnego, a więc oddalenie się od pierwszego bieguna skali, ale też bycie w relacji co oddala małżonków od drugiego bieguna. Pieszczoty poza aktem pełnym aktem seksualnym nie tracą swojego więziotwórczego znaczenia, ale też nie pozwalają je w pełni wytworzyć. Dlatego taka aktywność seksualna nie daje możliwości najbardziej głębokich przeżyć miłosnych, ale pomimo tego może być wyrazem miłości przybliżającej małżonków ku sobie. Może też ich od siebie oddalać, gdy jest odczuwana jako wyraz egoizmu nie uwzględniającego przeżyć drugiej strony.

Ocena moralna takiej sytuacji życia małżeńskiego powinna być adekwatna do specyfiki relacji małżeńskiej. Ocena moralna ma być wyważona. Aby taka była powinna brać pod uwagę wiele okoliczności tego czynu, takich jak szczególne sytuacje w jakich znajdują się małżonkowie słusznie pielęgnujący bliskość cielesną, całujący się i przytulający do siebie, a równocześnie często niedojrzali uczuciowo, mający nabyte nawyki, lęki lub inne czynniki psychiczne czy społeczne. Te wszystkie   okoliczności już przy masturbacji „mogą zmniejszyć, a nawet zredukować do minimum winę moralną” (KKK 2352). Jeżeli więc przy masturbacji, która jest na naszym skrajnym biegunie egocentrycznej aktywności seksualnej możliwa jest minimalna wina moralna, to tym bardziej w przypadku silno rozbudzających pieszczot doprowadzających do orgazmu poza aktem seksualnym, w większości wypadków będzie podobnie, a nawet w niektórych sytuacjach widzieć tylko niedoskonałość i ograniczoność człowieka. Jest bardzo dużo powodów, które motywują małżonków żyjących w wyjątkowej bliskości cielesnej, śpiących w jednym łóżku, do podejmowania takich pieszczot bez pełnego aktu seksualnego.  

Małżonkowie starając się zachować wstrzemięźliwość tworzą przez swoje ciała znak miłości Boga do człowieka. Problemy jakie przeżywają w związku z nieumiejętnością zachowania wstrzemięźliwości mają inną rangę niż dążenie do pozbawienia się płodności przez antykoncepcję. Są problemami więzi i cielesności, które są wyzwaniem do dojrzewania. Małżonkowie mają czas na dojrzewanie do wyrażania poprzez ciało coraz piękniejszej miłości.

Czas wstrzemięźliwości seksualnej – okazywanie sobie miłości, gdy nie można współżyć

Współżycie seksualne, które przebiega od początku do końca zgodnie z dynamiką rozbudzenia się mężczyzny i kobiety, jest dobrem, którego wartość ludzie bez trudu intuicyjnie odczytują. Najpiękniejsze wspomnienia miłości doświadczonej w życiu seksualnym wiążą się z tak rozumianym współżyciem seksualnym. Ludzie dorośli, którzy są aktywni seksualnie, gdy przypominają sobie swój najpiękniejszy seks nie myślą o całowaniu piersi, pettingu czy seksie oralnym. Także nie o stosunku przerywanym i także nie ze smakową prezerwatywą. Gdyby woleli z samej racji atrakcyjności te wszystkie zastępcze czy uboczne formy współżycia kosztem normalnej penetracji byłoby to podejrzane. Nie taki seks jest punktem odniesienia dla małżonków przy wskazaniu najlepszego seksu w ich życiu. 

Relacja małżeńska w okresie wstrzemięźliwości seksualnej ma swoją wyjątkową specyfikę, która wymaga szczególnego podejścia. Ideałem w tym czasie nie jest ani pełna swoboda seksualna związana z szukaniem największej przyjemności ani upodobnienie relacji między małżonkami do związku brata z siostrą, a więc pozbawienie jej odczuć seksualnych, wyeliminowanie ich, odseksualizowanie się. Małżonkowie w tym okresie są nadal małżonkami i dlatego muszą nauczyć się kochać w sposób odpowiedni dla małżeństwa. Skoro nie mogą współżyć seksualnie, to tym bardziej potrzebują wyraźnych znaków i gestów, że pragną siebie, że chcą się sobie oddać, że z tęsknotą oczekują współżycia seksualnego. Dlatego jest tak bardzo ważne, aby w tym trudnym okresie stosowali całą gamę przeróżnych sposobów wyrazu miłości.

Czas wstrzemięźliwości jest nie tylko czasem umiarkowanego dystansu cielesnego, ale także, a nawet przede wszystkim, czasem rozmowy, budowania małżeńskiej przyjaźni. To nie przez samo panowanie nad swoją seksualnością wzrasta miłość małżeńska. Miłość wzrasta tylko wtedy, gdy zachowanie wstrzemięźliwości jest motywowane miłością, wyraża szacunek dla płodności ciała i jest przeżyte w atmosferze czułości. Zmiana na lepsze w relacjach między małżonkami nie dokonuje się przez samo respektowanie okresu płodnego u kobiety, ale przez twórcze wykorzystanie tego czasu dla pogłębienia więzi międzyosobowej.

Małżonkowie właśnie w okresie wstrzemięźliwości powinni poświęcić sobie więcej uwagi, znaleźć czas na wspólną rozmowę, posiłek. Mąż powinien się starać, aby zaspokoić potrzeby uczuciowe żony, zaznaczać, że pamięta o niej i za nią tęskni. Te znaki miłości nie mogą być oderwane od trudów i obowiązków codziennego życia, np. gdy żona jest zmęczona przebywaniem z dziećmi mąż mógłby zaopiekować się nimi, dając jej chwile wytchnienia, okazję pozostania samą. Żona właśnie w tym okresie powinna być szczególnie miła i wyrozumiała dla męża. Doceniać jego trud wstrzemięźliwości; szanować jego pracę zawodową, dostrzegać sukcesy, troskę o dom i rodzinę.

W okresie powstrzymania się od współżycia seksualnego nie może zabraknąć takich oznak bliskości jak dotyki, objęcia, przytulenia, pocałunki, czułe słówka, liściki miłosne, itp. Są to wszystko sygnały żywych uczuć, miłosne gesty, delikatne i subtelne, które rodzą się wobec „człowieka drugiej płci”. Różnią się one od pocałunków, gestów i pieszczot podejmowanych z zamiarem rozpoczęcia współżycia seksualnego, mających na celu szybkie rozbudzenie sfery zmysłowej. Takie gesty i znaki uspokajają i mogą uczynić ten czas jak najmniej frustrującym dla małżeństwa. Tylko odkrycie innych niż współżycie seksualne znaków wyrażania sobie miłości jest kluczem do sukcesu – do pogłębienia psychicznego i duchowego miłości, nadania miłości cielesnej nowego znaczenia.

Czas oczekiwania na współżycie seksualne jest w myśl tej koncepcji szczególnym czasem adoracji, zalotów, czułości, okazywania sobie szacunku i uznania. Wrażliwość na swoje potrzeby, zdolność obdarzania się czułością, szacunkiem i uznaniem jest barometrem twórczej relacji między mężem a żoną. Kochający się małżonkowie uświadamiają sobie wtedy, że łączy ich głęboka więź, wspólnota miłości, że odczuwają siebie w najbardziej ukrytych drganiach duszy. Czują się duchowo i psychicznie zespoleni ze sobą, ogarnięci poczuciem bliskości.

Samo pragnienie seksualne jest zorientowane na dobro współżycia seksualnego , które niesie wartości podwójnego rodzaju. Jedne dotyczą własnej przyjemności i jako takie są warte tyle na ile taką satysfakcję dają; drugie skupiają człowieka na kochanej osobie, z którą pragnie się być, przeżyć zjednoczenie, a wraz z nim szczęście jako przyjemność wyższego rzędu. Jeżeli nie można przeżyć pierwszego rodzaju wartości, to trzeba wyrażać drugie, o ile się je potrafi przeżywać. Dlatego, aby czas wstrzemięźliwości był więziotwórczy, naturalne pragnienie współżycia seksualnego w okresie płodnym, choć niezaspokojone, musi być koniecznie wyrażane przez okazywanie sobie czułości i gestów serdeczności, które jest odpowiedzią człowieka na wartość spotkania się z kochaną osobą. Takie zachowania są bardzo ważne w małżeństwie, gdzie nie tylko  „«ciało» potrzebuje «ciała», ale przede wszystkim człowiek potrzebuje człowieka”. (Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność)

Jeżeli małżonkowie chcą budować zdrową, pełną miłości i ciepła relację, to muszą liczyć się z tym, że pojawią się takie sytuacje, w których ulegną sile zmysłów, i co jakiś czas, w swojej ludzkiej słabości, posunął się w pieszczotach zbyt daleko, doprowadzając się (lub drugą stronę) do orgazmu poza stosunkiem seksualnym. Są okresy wstrzemięźliwości, w których łatwiej jest pielęgnować miłość tylko poprzez znaki czułości i uznania, np. wtedy, gdy małżonkowie są codziennie razem, obserwują swoje nastroje, mają ze sobą ciągły kontakt. Znacznie gorzej, gdy małżonkowie nie widzą się przez kilka dni, może tygodni. Narasta wtedy tęsknota za sobą, napięcie seksualne jest przeżywane w samotności, bez fizycznej bliskości kochanej osoby. Gdy po tej przerwie małżonkowie spotykają się ze sobą pragnienie bycia razem może okazać się bardzo silne. Dlatego w pewnych okresach sztuka utrzymania wspomnianej równowagi będzie bardzo trudna, dla niektórych wprost niemożliwa, do zachowania.

Trzeba używać adekwatnego języka – pieszczoty małżonków, to nie wzajemna masturbacja

Gdy mówimy o okresie wstrzemięźliwości w małżeństwie związanym z niemożnością współżycia w fazie płodnej, to bardzo ważne jest używanie odpowiedniego języka dla opisania problemów jakie w tym okresie małżonkowie przeżywają. Gdy małżonkowie nie radzą sobie z wytrzymaniem braku aktywności seksualnej, nie można w opisie ich zachowań seksualnych używać pojęć, które fałszują rzeczywistość życia małżeńskiego.

Nieadekwatnym językiem jest określanie pieszczot małżeńskim poza pełnym aktem seksualnym „masturbacją we dwoje”. Pojęcie to nie wyraża prawdy o tym co się dzieje w alkowie małżeńskiej z racji swojej nieścisłości. Masturbacja jest z definicji czynnością związaną z samotnością, bez realnej relacji z drugą osobą i bez kontaktu z jej ciałem. Mogą jej co najwyżej towarzyszyć fantazje o obecności drugiej osoby, ale nie jest to realna obecność. Samo skojarzenie, przez pewne podobieństwo zachowania, nie wystarcza, aby wprowadzać takie nazewnictwo. Gdybyśmy mieli się posługiwać skojarzeniami, to współżycie seksualne można by nazwać np. kopulacją zwierzęcą, a pocałunek wzajemnym ślinieniem się. Bo akurat ktoś tak sobie kojarzy te zachowania. Nazewnictwo, opis życia małżeńskiego, refleksja nad nim, mają być budowane nie na skojarzeniach, ale na wewnętrznej postawie jaka się tworzy w sercu człowieka i jako unikalna czynność ludzka wyraża w relacji poprzez męskie i kobiece ciało.

O masturbacji we dwoje można by mówić gdy np. mąż masturbuje się patrząc na stojącą obok żonę, która służy mu jedynie za obiekt rozbudzenia. Nie okazuje jej miłości, czułości, nie przytula – nie buduje relacji z nią. Nie są to jednak częste sytuacje i na pewno nie są charakterystyczne dla większości wierzących małżeństw.

W małżeństwie jest bardzo dużo sytuacji, gdy małżonkowie w wyniku tęsknoty za sobą, czy w wyniku wieczornych przytuleń, pełnych ciepła i serdeczności, rozbudzają się nadmiernie i w konsekwencji wzajemnej czułości przekraczają granicę panowania nad sobą i ostatecznie doprowadzają się do orgazmu. Ich pobudzenie się nie jest wyodrębnione z więzi i dlatego nie jest odbierane jako zachowanie czysto biologiczne, będące tylko wyrazem popędu, bez relacji, bez miłości.

Więź między mężczyzną a kobietą wyrażana poprzez ciało jest doświadczeniem charakterystycznym tylko dla człowieka. Dlatego musimy nauczyć się mówić z większą kulturą językową, a przede wszystkim bardziej delikatnie i z większym szacunkiem o życiu seksualnym człowieka. Poszukując adekwatnego języka możemy używać pojęcia – silno rozbudzające pieszczoty. To sformułowanie, łączące rozbudzenie z pieszczotą, wskazuje na istnienie więzi, miłości i z nią związaną tęsknotę za kontaktem cielesnym a także nie narzuca z góry oceny moralnej ludzkiego zachowania.

Trudności seksualnych związany z okresem wstrzemięźliwości seksualnej nie można rozpatrywać poza kontekstem jakim jest więź między mężem i żoną. Ten kontekst jest prawdziwy nie tylko z racji osobowej relacji jaką mają oni ze sobą, ale także z racji szacunku dla sakramentu małżeństwa, który jest sakramentem więzi. Osoby, które mają ten sakrament, a więc w ich więzi jest obecny i działa Chrystus mają prawo słyszeć wskazania Kościoła respektujące troskę o więź wyrażaną poprzez ciało. Opis ich życia seksualnego musi zakładać łączącą ich więź, tak samo jak zakłada, że mają ważnie zawarty sakrament małżeństwa.

O masturbacji we dwoje można by mówić gdy np. mąż masturbuje się patrząc na nagą kobietę, która służy mu jedynie za obiekt rozbudzenia. Nie okazuje jej miłości, czułości, nie przytula – nie buduje relacji z nią. Nie są to jednak częste sytuacje i na pewno nie są charakterystyczne dla małżeństwa.

W małżeństwie jest bardzo dużo sytuacji, gdy małżonkowie w wyniku tęsknoty za sobą, czy w wyniku wieczornych przytuleń, pełnych ciepła i serdeczności, rozbudzają się nadmiernie i w konsekwencji wzajemnej czułości przekraczają granicę panowania nad sobą i ostatecznie doprowadzają się do orgazmu. Ich pobudzenie się nie jest wyodrębnione z więzi i dlatego nie jest odbierane jako zachowanie czysto biologiczne, będące tylko wyrazem popędu, bez relacji, bez miłości.

czynniki wpływające na podejście do bliskości cielesnej i motywy rozbudzania się

Bliskość cielesna i towarzyszący jej dotyk, pieszczota, są najbardziej osobistymi i intymnymi doświadczeniami małżonków. Mamy do czynienia z bardzo złożoną rzeczywistością, na która wpływa:

-osobowość małżonków kształtująca sposób myślenia i zachowania,

-temperament warunkujący reakcje systemu nerwowego na odbierane bodźce

-inne tempo rozbudzania się mężczyzny i kobiety,

-wiek,

-zdrowie,

– postawa wewnętrzna – sposób myślenia i przeżywania swojego życia,

-poziom więzi związany ze zdolnością do porozumiewania się i zrozumienia emocji współmałżonka,

-bardzo różne okoliczności tworzące ludzką bliskość.

Mamy miliony a nawet miliardy małżeństw, w których podane czynniki tworzą niepowtarzalne konstelacje przeżywania więzi poprzez seksualność, intymności, reakcję na dotyk, poczucie więzi.

W omawianej sferze życie małżeńskie jest bardzo bogate. Wymaga miłości, dialogu, delikatności, poznawania siebie wzajemnie. Dla jednych czułe przylgnięcie do siebie czy namiętny pocałunek spowoduje rozbudzenie seksualne, które po chwili trudno będzie opanować. Inni, powoli osiągający stan rozbudzenia, będą mogli sobie pozwolić na dużo śmielsze zachowania. Dla jednej osoby podejmowanie pieszczot będzie miało duże znaczenie dla jej szczęścia, dla drugiej ich brak nie będzie szczególnie dokuczliwy.

Motywy podejmowania silno rozbudzających pieszczot bez odbycia aktu seksualnego są bardzo różne.

  • siła emocji i siła popędu seksualnego,
  • potwierdzenie dobrego obrazu siebie jako osoby atrakcyjnej, wzbudzającej pragnienie bycia z nią,
  • pomysł na uatrakcyjnienie życia seksualnego,
  • dowartościowanie swojego poczucia męskości i kobiecości,
  • sposób na odnowienie więzi przy długim okresie wstrzemięźliwości
  • poradzenie sobie z frustracją spowodowaną subiektywnie zbyt długim okresem wstrzemięźliwości,
  • unikanie współżycia z lęku przed poczęciem dziecka,
  • nie radzenie sobie z rozpoznaniem faz cyklu płodności,
  • konieczność wykluczenia aktu seksualnego z powodu choroby,
  • zbyt duże ryzyko dla zdrowia lub nawet życia związane ze współżyciem seksualnym
  • narcystyczne dążenie do szukania własnej przyjemności,
  • wola wykorzystania drugiej osoby,
  • sposób na potwierdzenie dominacji i podporządkowania w związku,
  • znoszenie nieopanowanej seksualności współmałżonka
  • lęk przed głębszym zaangażowaniem się w związek
  • lęk przed wzięcia odpowiedzialności za konsekwencje współżycia seksualnego
  • narastająca presja napięcia seksualnego,
  • problemy z nałogiem uniemożliwiające zachowanie wstrzemięźliwości seksualnej
  • przeświadczenie, że w ten sposób odnawia się więź małżeńska
  • szybka gratyfikacja przeżywanego cierpienia – porażki, samotności, braku sukcesów
  • sposób na rozładowanie stresu
  • sposób na zaspokojenie potrzeby bezpieczeństwa, które daje doświadczenie, że jesteśmy razem i się pragniemy
  • lęk przed niezaspokojeniem potrzeby miłości, bliskości, rozładowania seksualnego
  • szukanie przyjemności seksualnej dla niej samej

Motywy pieszczot nie są zero-jedynkowe, czarne albo białe.

różne konteksty pojawiania się silno rozbudzających pieszczot

Trudności seksualnych związany z okresem wstrzemięźliwości seksualnej nie można wyłączać z kontekstu jakim jest więź między mężem i żoną. Ten kontekst jest prawdziwy nie tylko z racji osobowej relacji jaką mają oni ze sobą, ale także z racji szacunku dla sakramentu małżeństwa, który jest sakramentem więzi. Osoby, które mają ten sakrament, a więc w ich więzi jest obecny i działa Chrystus mają prawo słyszeć wskazania Kościoła respektujące ich stan duchowy. Opis ich życia seksualnego musi zakładać łączącą ich więź, tak samo jak zakłada, że mają ważnie zawarty sakrament małżeństwa.

Małżonkowie, którzy się z miłości przytulają i okazują sobie czułość mogą w wyniku tych doświadczeń nadmiernie się pobudzić tak, że oboje lub któraś ze stron przeżyje orgazm. Takiej reakcji nigdy nie można wykluczyć gdy chce się budować ciepłą więź i docenia się bliskość cielesną. Człowiek może być świadomy pojawienia się w nim rozbudzenia, ale rozumem ocenia, że o przytulaniu się czy całowaniu decydowała miłość, tęsknota, szczęście bycia ze sobą, itd. a nie wola rozbudzania się w sposób właściwy dla aktu seksualnego. Człowiek obserwując swoje reakcje dostrzegać, że się coraz bardziej rozbudza, jednak to nie oznacza, że podjął decyzję pełnego się rozbudzenia. Orgazm może się pojawiać bardzo szybko tak że nawet zaskakuje człowieka czy szybciej niż się spodziewało.

Dla jednych czułe przylgnięcie do siebie czy namiętny pocałunek spowoduje rozbudzenie seksualne, które po chwili trudno będzie opanować. Inni, powoli osiągający stan rozbudzenia, będą mogli sobie pozwolić na dużo śmielsze gesty. Dla jednej osoby podejmowanie pieszczot będzie miało duże znaczenie dla ich szczęścia, dla drugiej ich brak nie będzie szczególnie dokuczliwy.

Szybki wzrost napięcia seksualnego i rozbudzenie zakończone orgazmem może pojawić się spontanicznie w czasie zalotów, okazywania sobie znaków czułości. Nawet gdy wola trwania w dobru jest stała, małżonkowie, zbliżając się do siebie, nie są w stanie przewidzieć, jak bardzo się pobudzą, czy będą umieli przerwać niewinnie zapowiadające się czułości i pieszczoty. Czasami szybkość wzbierania fali rozbudzanych zmysłów zaskoczy ich i nagle ogarnie.

Niektóre osoby są z natury tak wrażliwe na punkcie seksualnym, że wystarczy im nawet mała pieszczota, aby nie były w stanie opanować narastającego podniecenia. U osób szczególnie uwrażliwionych pod względem seksualnym podniecenie prowadzące szybko do orgazmu może się pojawić nawet przy podejmowaniu czynności wydawałoby się niewinnych (obserwacja kąpiącego się współmałżonka, jego spojrzenie, gest, dotyk jego ciała).

U mężczyzny dłuższe okresy wstrzemięźliwości mogą sprawiać, że niewinny kontakt z ciałem żony wywoła naturalną polucję.

Kobiety właśnie w okresie wstrzemięźliwości są gotowe do zrodzenia potomstwa, i równocześnie z mocy samej natury są pobudzone, spragnione współżycia seksualnego. Zachęcając mężczyzn do rozpoczęcia godów, nawet nieświadomie, wysyłają im subtelne sygnały, wyczuwalne przez nich miłosne fluidy. Jeżeli małżonkowie nie decydują się na poczęcie dziecka, a tym samym na współżycie seksualne, czyli decydują się nie odpowiadać na instynkt wpisany w ich biologię, to jednak nie mogą, bez gwałtu na swoje naturze zrezygnować całkowicie z bliskości cielesnej. Nie mogą pozostać nieczuli wobec siebie. Zaloty, okazywanie sobie czułości i uznania stają się w tym wypadku konieczną odpowiedzią na pragnienie bliskości cielesnej.

Delikatni, czuli względem siebie małżonkowie pieszcząc się w okresie płodnym przeżywają miłość, bliskość, wdzięczność, podarowanie sobie intymnych chwil. Mają przy tym uczucie bliskości duchowej. Co jakiś czas może się tak zdarzyć, że w wyniku swojej słabości nadmiernie się rozbudzą, doprowadzając się do orgazmu. W takich przejawach bliskości fizycznej nie można dopatrywać się zaraz grzechu.Takie całkiem naturalne reakcje się zdarzają i jeżeli pojawiły się bez jakiegoś zaplanowanego dążenia do ich wywołania nie można zaraz doszukiwać się w nich grzechu i obciążać winą moralną.

Szybki wzrost napięcia seksualnego i rozbudzenie zakończone orgazmem może pojawić się w czasie zalotów, okazywania sobie znaków czułości. Nawet gdy małżonkowie potrafią się motywować do czekania zbliżając się do siebie nie są w stanie przewidzieć jak bardzo się pobudzą, czy będą umieli przerwać niewinnie zapowiadające się czułości i pieszczoty. Nie jedne raz szybkość wzbierania fali rozbudzenia pociągnie ich ku sobie bez woli przestania. Niektóre osoby są z natury tak wrażliwe na punkcie seksualnym, że wystarczy im nawet mała pieszczota, aby nie były w stanie opanować narastającego podniecenia. U osób szczególnie uwrażliwionych pod względem seksualnym podniecenie prowadzące szybko do orgazmu może się pojawić nawet przy podejmowaniu czynności wydawałoby się niewinnych (obserwacja kąpiącego się współmałżonka, jego spojrzenie, gest, dotyk jego ciała).

Takie całkiem naturalne reakcje się często zdarzają. Do tego typu problemów trzeba podchodzić wyrozumiale. Nie można zbyt surowo osądzać chwil zapomnienia, nieopanowania namiętności wynikłej z braku czujności przy okazywaniu sobie czułości. Takie sytuacje pomagają małżonkom lepiej poznać swoje reakcje.

Jeżeli małżonkowie chcą budować zdrową, pełną miłości i ciepła relację, to muszą liczyć się z tym, że pojawią się takie sytuacje, w których ulegną sile zmysłów, i co jakiś czas, w swojej ludzkiej słabości, posuną się w pieszczotach zbyt daleko, doprowadzając się (lub drugą stronę) do orgazmu poza pełnym stosunkiem seksualnym.

Są okresy wstrzemięźliwości, w których łatwiej jest pielęgnować miłość tylko poprzez znaki czułości i uznania, np. wtedy, gdy małżonkowie są codziennie razem, obserwują swoje nastroje, mają ze sobą ciągły kontakt. Znacznie gorzej, gdy małżonkowie nie widzą się przez kilka dni, może tygodni. Narasta wtedy tęsknota za sobą, napięcie seksualne jest przeżywane w samotności, bez fizycznej bliskości kochanej osoby. Gdy po tej przerwie małżonkowie spotykają się ze sobą, pragnienie bycia razem może okazać się bardzo silne. Dlatego w pewnych okresach sztuka utrzymania wspomnianej równowagi będzie bardzo trudna, a dla niektórych wprost niemożliwa do zachowania.

Wieź małżeńska jest rzeczywistością dynamiczną w której uczestniczy cielesność człowieka. W omawianej sferze życie małżeńskie jest bardzo bogate. Wymaga miłości, dialogu, delikatności, poznawania siebie wzajemnie.

Jeżeli małżonkowie chcą budować zdrową, pełną miłości i ciepła relację, to muszą liczyć się z tym, że pojawią się takie sytuacje, w których ulegną sile zmysłów, i co jakiś czas, w swojej ludzkiej słabości, posuną się w pieszczotach zbyt daleko, doprowadzając się (lub drugą stronę) do orgazmu poza pełnym stosunkiem seksualnym. Są okresy wstrzemięźliwości, w których łatwiej jest pielęgnować miłość tylko poprzez znaki czułości i uznania, np. wtedy, gdy małżonkowie są codziennie razem, obserwują swoje nastroje, mają ze sobą ciągły kontakt. Znacznie gorzej, gdy małżonkowie nie widzą się przez kilka dni, może tygodni. Narasta wtedy tęsknota za sobą, napięcie seksualne jest przeżywane w samotności, bez fizycznej bliskości kochanej osoby. Gdy po tej przerwie małżonkowie spotykają się ze sobą, pragnienie bycia razem może okazać się bardzo silne. Dlatego w pewnych okresach sztuka utrzymania wspomnianej równowagi będzie bardzo trudna, a dla niektórych wprost niemożliwa do zachowania.

Małżonkowie przeżywają doprowadzenie się wzajemne do orgazmu w bardzo różny sposób. Jedni przeżywają takie pieszczoty bardziej jako rozładowanie napięcia seksualnego niż wyraz więzi i z tego powodu doświadczają pustki i niespełnienia. Takie przeżycie jest bliższe doświadczeniu masturbacji. Inni zaś czują się wtedy kochani, mają poczucie zaspokojenia pragnienia bliskości, rodzi się ich sercu wdzięczność wobec współmałżonka, a więc przeżywają uczucia bliższe doświadczeniu aktu seksualnego.

Skala przeżywania jest więc rozpięta między dominacją doznania bez poczucia więzi z drugą osobą a silnym przeżyciem więzi, któremu towarzyszy doznanie seksualne. Na tej skali silno rozbudzające pieszczoty są jakby pośrodku. Nie są  ani masturbacją pozbawioną relacji, ani pełnym aktem seksualnym dającym szansę na najbardziej głęboką relację. Należy je odrębnie kategoryzować i zarazem uznać ich specyfikację.

To co się dzieje w sypialni małżeńskiej wymaga adekwatnego opisu uwzględniającego bardzo ważny kontekst jakim jest więź małżeńska wyrażana poprzez ciało. Dopiero zrozumienie ich specyfiki i adekwatny opis tego co się dzieje w intymnej relacji małżeńskiej pozwala sformułować roztropną i wyważoną ocenę moralną, takich zachowań.

czymś innym jest „nie chcieć” a czymś innym „nie doznawać”

Małżonkowie, którzy razem z sobą przebywają nawet jeżeli nie chcą doprowadzić się do pobudzenia niemożliwego już do opanowania, to jednak mimowolnie ulegają wzrastającemu rozbudzeniu. Specyfiką seksualności jest to, że wszelkim myślom i pragnieniom seksualnym towarzyszy pewien napór zmysłów, który z początku delikatnie a później usilnie skłania do osiągnięcia satysfakcji seksualnej. Dynamika seksualności rządzi się swoimi prawami, które są wpisane w naturę ludzką. Rozbudzane zmysły nie uspokajają się automatycznie gdy pobudzające bodźce przestaną działać albo gdy człowiek postanowi zatrzymać proces rozbudzania. „Reakcja zmysłowości zwykle w swojej (tj. zmysłowej) sferze psychiki niejako przebrzmiewa do końca, nawet chociaż w sferze woli spotyka się z wyraźną opozycją. Nikt zaś nie może żądać od siebie ani tego, by reakcje zmysłowości w nim się nie pojawiały, ani też tego, by ustępowały one natychmiast, skoro tylko wola nie pozwoli czy nawet wyraźnie opowie się „przeciw”. (…) Czymś innym jest „nie chcieć”, a czym innym „nie czuć”, „nie doznawać”(Wojtyła, Miłość i odpowiedzialność). Dlatego w wielu przypadkach małżonkowie, odkładając na później zbliżenie seksualne, będą czuli wzbierający w nich napór zmysłowości. Będą coraz bardziej tęsknili za sobą i coraz wyraźniej pragnęli współżycia seksualnego. Bez względu na to czy będą chcieli rozładowania napięcia seksualnego czy też nie, gdy do współżycia zawczasu nie dojdzie, ich organizm może go bardzo potrzebować.

Zazwyczaj ludziom jest bardzo trudno dostrzec różnicę między naturalnym procesem rozbudzenia przebiegającym niezależnie od woli człowieka a wolnym wyborem rozbudzania się w celu podjęcia współżycia seksualnego. Wraz ze wzrostem naporu seksualności człowiek nie potrafi rozróżnić czy słucha bardziej zewu zmysłowości czy nadal jest posłuszny decyzji woli, która sprzeciwia się grzechowi. Coraz bardziej traci pewność. W którymś momencie nie wie czy w swojej bezsilności ulega przemożnej woli zmysłów, czy coraz bardziej dobrowolnie dąży do przeżycia przyjemności. Z tego powodu dla wielu osób jest bardzo trudne rozeznanie granicy pomiędzy naturalnymi poruszeniami ciała, a dobrowolnym aktem woli. Dlatego często się zdarza, że silny napór zmysłowości, z którym człowiek nie umie sobie poradzić, pochopnie utożsamia z przyzwalającym aktem woli, a tym samym uznaje swoją winę moralną i siebie oskarża. Problem ten dostrzega Magisterium Kościoła, które głosi, że „ze względu na rodzaj i przyczyny grzechów natury seksualnej, łatwiej się zdarza, iż nie występuje w nich w pełni wolne przyzwolenie. W skutek tego wymaga się tu roztropności i ostrożności w wydawaniu jakiegokolwiek sądu o odpowiedzialności człowieka”.

ludzie wybory trzeba nieustannie ponawiać

Ważne jest, aby małżonkowie zrozumieli sens wstrzemięźliwości seksualnej, podjęli szczerą decyzję trzymania się swoich postanowień, motywowali się do unikania, w miarę możliwości, sytuacji nadmiernie ich rozbudzających. Wymaga to wytężonej pracy nad samoopanowaniem. W miarę zdobywania doświadczenia pojawi się zdolność do wyrażania sobie miłości z zaangażowaniem swojej seksualności.

W sferze seksualnej nic nie jest ustalone raz na zawsze. Na bazie zdobytego doświadczenia warto powiększać przestrzeń możliwości w oparciu o te zachowania, które budują wieź, tworzą wartość. Z drugiej strony podejmując pieszczoty trzeba nieustannie zachowywać czujność, ponieważ pod wpływem pragnienia przyjemności bardzo łatwo przesuwać ustalone wcześniej granice intymności. Gdy się je za bardzo rozszerzy trzeba spokojnie rozmawiać i wrócić do wcześniejszych postanowień. W ich zachowaniu pomóc może wspólna modlitwa, która odnawia motywację do życia wartościami, stabilizuje emocjonalnie i daje poczucie bliskości. 

można nie rozumieć takiej wrażliwości moralnej

Dotykany problem moralny ze swojej natury jest bardzo delikatny i subtelny. Jest on dobrze widoczny dopiero w świetle bardzo czystej, wysublimowanej relacji miłosnej. Miłość, która jest oczyszczona z egocentryzmu i interesowności określa się miłością „agape”, miłościa oblubieńczą, miłością kazania na górze. Jest ona ideałem świętości małżeństwa a nie początkiem jego drogi życiowej. Nie można ukrywać, że w tym względzie wrażliwość Kościoła przewyższa wrażliwość przeciętnego małżeństwa. Wrażliwość Kościoła, która głosi, że małżonkowie powinni intensywnie się rozbudzać tylko wtedy, gdy planują zakończyć takie pieszczoty pełnym aktem małżeńskim można porównać do kompasu, który pokazuje właściwy kurs, w kierunku cel, który znajduje się na horyzoncie. Dla niektórych za horyzontem. Warto go obrać, mając świadomość, że ludzka namiętność (eros) będzie bardzo utrudniać drogę w wyznaczonym kierunku. Warto się starać tak żyć, ale też i pamiętać, że tylko nielicznym małżeństwom udaje się szybko uporządkować sferę seksualną i tym samym szybko osiągnąć odległy cel. Wrażliwość Kościoła nie bez powodu zwraca uwagę, że podejmowanie intensywnych, rozbudzających pieszczot bez zamiaru pełnego współżycia seksualnego często wprowadza pewien nieład moralny w życie małżonków. Dlatego małżonkowie powinni intensywnie się rozbudzać tylko wtedy, gdy planują zakończyć takie pieszczoty pełnym aktem małżeńskim. Warto się starać tak żyć, ale też i pamiętać, że tylko nielicznym małżeństwom udaje się szybko uporządkować sferę seksualną. Większość ludzi potrzebuje czasu, pracy nad sobą i Bożej łaski, aby osiągnąć dojrzałość w tej ważnej dziedzinie życia.

roztropna ocena moralna

Wybór takiej formy aktywności seksualnej jest nieuporządkowany moralnie dlatego, że wybór takiej aktywności seksualnej nie pozwala na pełne oddanie się małżonków jakie daje tylko akt seksualny. Dobro, które niesie pełny akt seksualny jest dobrem, do którego się odnosimy jako do dobra zaplanowanego przez Boga, dobra umożliwiającego przeżywanie największej jedności duchowej i cielesnej. Pieszczoty doprowadzające do orgazmu nie wyrażają tego dobra, ograniczają je lub mu szkodzą i dlatego są ocenione jako obiektywne nieuporządkowanie moralne.

Gdy próbujemy formułować ocenę moralną silnie rozbudzających pieszczot należy wziąć pod uwagę całe spectrum ludzkich decyzji, swoich i współmałżonka. Ta ocena powinna uwzględniać:

  • niedojrzałość uczuciową,
  • nabyte nawyki,
  • stany lękowe lub
  • inne czynniki psychiczne czy społeczne,

które mogą zmniejszyć, a nawet zredukować do minimum winę moralną.

Ocena moralna nie dotyczy samoistnych reakcji biologicznych czy pojawiających się stanów psychicznych, ale udziału w nich ludzkiej decyzyjności.

W ocenie moralnej istotne są powody rezygnacji z pełnego aktu seksualnego (dającego szansę pełnego tzn. duchowo-cielesnego zjednoczenia się małżonków).

Ocenie moralnej podlegają ludzkie czyny, które są wynikiem działania rozumu i woli czyli świadomie wybrane.

Uczucia i odczucia zmysłowe, w tym orgazm, nie podlegają ocenie moralnej. Są neutralne moralnie. Mogą jedynie wpływać na decyzję, która podlega ocenie moralnej. Ocena moralna ludzkiej decyzji bierze pod uwagę siłę uczuć jak i siłę popędu seksualnego.

Zachowania seksualne nie są w takim samym stopniu związane ze świadomymi i dobrowolnymi wyborami. Gdy mówimy o świadomości nie chodzi tylko o poczytalność, czyli świadomość tego co się robi i konsekwencji swojego zachowania, ale o ocenę czynu dokonaną przez rozum pod katem dobra tego czynu. Najczęściej mamy do czynienia z ograniczoną świadomością dobra (np. z racji nie zrozumienia znaczenia danego zachowania), a także z ograniczoną możliwością wolnego wyboru (np. z powodu lęku lub presji). Te ludzkie ograniczenia pomniejszają winę moralną.

W celu sformułowania wyważonej oceny moralnej należy wziąć pod uwagę nie tylko obiektywne zło silno rozbudzających pieszczot poza pełnym aktem seksualnym (tym złem jest brak w nich pełnego zjednoczenia się duchowego i cielesnego, które jest możliwe tylko poprzez pełny akt małżeński), ale także motywy i okoliczności ich podejmowania.

Ocena moralna dokonuje się zawsze uwzględniając perspektywę osoby, która decyduje się na takie zachowanie.

Czy orgazm podlega ocenie moralnej

Ocena moralna nie dotyczy reakcji psychicznych i fizjologicznych, a więc nie dotyczy też orgazmu. Orgazm jako reakcja ciała może się pojawiać w bardzo różnych sytuacjach i okolicznościach związanych z małżeńską bliskością. W chrześcijaństwie pytamy się o serce człowieka, czyli jakie wewnętrzne motywy i intencje kierowały nim i na ile dążył on świadomie (decyzja, wybór) do wywołania tej reakcji.

Orgazm uczestniczy w czynie ludzkim (odwołanie się do wyborów rozumu i woli ujawnionych w działaniu). To ten czyn, a nie orgazm jest dobry albo zły moralnie. Orgazm może być tylko przyjemnym przeżyciem. Przyjemne mogą być zachowania zarówno dobre jak i złe.

Podsumowując: przyjemność towarzyszy wielu ludzkim zachowaniom. Zależnie od wartości tych zachowań możemy dążyć lub nie do jej przeżycia. Człowiek jest odpowiedzialny za decyzje, a je się podejmuje pod wpływem refleksji (czasami analizujemy długo czy coś jest dobre np. który smartfon kupić, a czasami podejmujemy decyzje szybko, niemal intuicyjnie – od razu wiem, że dobrze jest zatrzymać się na czerwonym świetle).

Bardzo łatwo można odwrocić ten tok myślenia. Formułować ocenę moralną na podstawie osiągnięcia orgazmu czy stopnia osiągniętej przyjemności co prowadzi zawsze do kwestionowania wagi bliskości cielesnej w małżeństwie i zubożenia więzi.

Gdy pobudzenie stanie się kryterium oceny moralnej ciężkość grzechu zależy od stopnia pobudzenia. Osoba, która się nie pobudziła lub pobudziła tylko w znikomym stopniu jest czysta duchowo. Osoba, która pozwoliła rozbudzić się silniej jest obciążona grzechem lekkim. A osoba, która rozbudziła się aż do orgazmu popełnia grzech ciężki. Taki pogląd ma swoje mutacje, np. pieszczoty w ciągu dnia (związane z pobudzeniem), nawet przy nastawieniu, że wieczorem dojdzie do aktu płciowego są grzechem. Także fantazje seksualne na temat współmałżonka, gdy nie planuje się bliskiego współżycia są wyrazem nieporządku moralnego. Niewłaściwy moralnie jest dotyk miejsc intymnych. współmałżonka. Wstrzemięźliwość seksualna, aby była autentycznie przeżywana, w duchu wiary, musi oznaczać brak myśli erotycznych, a jak już to tylko chwilowe, brak pobudzania się. Brak zachowań, które mogą nadmiernie rozbudzić. Droga czystości jest więc definiowana jako wyciszenie się w sferze seksualnej, które może zostać przerwane dopiero w bezpośrednim związku z rozpoczynającym się aktem seksualnym. Opis relacji w swoim zewnętrznym wymiarze jest jednym z modeli jakie małżeństwa przyjęły na czas wstrzemięźliwości, ale opis wartości moralnej jest błędnie zlokalizowany w ciele a nie w serce. Dlatego nie jest, choćby się tak mogło niektórym wydawać, opisem czystego serca. Jest typowo manichejskim czy jansenistycznym opisem chrześcijaństwa uderzającego w seksualność, która przestaje być wartością i cieszyć małżonków. Staje się zagrożeniem.

Surowej ocenie moralnej przyjemności towarzyszy emocjonalny język posługujący się kategorycznymi zakazami, nawoływanie do jednoznaczności w potępieniu obrzydliwego zła. Spotyka się nawet takie osoby, które trudności małżonków w powstrzymaniu się od silnie rozbudzających pieszczot nazywają perwersją seksualną. Taki surowy język, percepcja zła i ton wyrażanych emocji używany w odniesieniu do najbardziej intymnych momentów życia małżonków, często rodzi dramatyczne skutki zniszczenia więzi małżeńskiej. Nie wypływa z miłości, ale z lęku i dlatego jest fałszem i imitacją chrześcijaństwa.

Potrzeba pieszczot i reakcja na nie, sposób odbierania bodźców seksualnych, jest sprawą bardzo zindywidualizowaną. Nie da się powiedzieć konkretnie, jakich pieszczot mają małżonkowie unikać, a jakie mogą podjąć. Nie można stworzyć „katalogu pieszczot dozwolonych” . Można natomiast badać swoje sumienie i rozmawiać ze sobą o swoich odczuciach. Istotne jest, aby to sami małżonkowie we wzajemnym dialogu odkryli własną linię napięcia między takimi formami bliskości, które będą wspierały ich miłość, ale ich nie będą za bardzo rozbudzały i takim sposobem oddalenia, który pomoże im wytrwać bez rozbudzenia, ale nie zabije czułości i poczucia emocjonalnej i cielesnej bliskości.

między bliskością a oddaleniem

Wstrzemięźliwość seksualna jest najczęściej związana z decyzją odłożenia poczęcia. Unikanie współżycia seksualnego w tym okresie rodzi napięcie między potrzebą bliskości drugiej osoby a koniecznością oddalenia się od jej ciała. Zbyt duża bliskość powoduje pobudzenie seksualne, którego w którymś momencie nie można już opanować. Budzi lęk przed możliwością poczęcia dziecka. Utrzymywanie zbyt dużego dystansu często rodzi sztywność w zachowaniu, pozbawia relację małżeńską serdeczności i czułości. Może osłabiać wzajemną miłość, rodzić poczucie oschłości, samotności. Może być źle zrozumiane przez współmałżonka jako oznaka niechęci do niego. Historię małżeństwa w różnych jego okresach można nazwać balansowaniem między tymi dwoma postawami.

Praktyka życia pokazuje, że znalezienie złotego środka nie jest umiejętnością łatwą do opanowania. Sztuka ta może być dla niektórych małżeństw podobna do chodzenia po linie. Utrzymanie równowagi okazuje się bardzo trudne, a czasami wydaje się niemożliwe. Szczególnie wtedy, gdy pragnienie współżycia (przybliża) albo lęk przed poczęciem (oddala) okazują się bardzo silne. Gdy jednak po okresie prób, błędów i grzechów uda się dobrze opanować sztukę równowagi, wzrośnie więź małżeńska, zwiększy się wzajemne zaufanie. Zanim to jednak nastąpi małżonkowie muszą dojrzeć w swojej miłości i dlatego nie powinni dramatyzować trudności seksualnych, pojawiających się właśnie w okresie wstrzemięźliwości. Nie mogą zrażać się porażkami, lecz ciągle, nieustępliwie uczyć się sztuki kochania w czasie wstrzemięźliwości.

Nie można zapominać, że liczna grupa małżonków nie jest wychowana do okazywania sobie czułości. „Czułość bowiem domaga się pewnej czujności zwróconej ku temu, aby różnorodne jej przejawy nie nabrały innego znaczenia, nie stały się tylko formami zaspokojenia zmysłowości i wyżycia seksualnego. Dlatego czułość nie obejdzie się bez wyrobionego opanowania wewnętrznego, które w tym ujęciu staje się wykładnikiem wewnętrznej subtelności i delikatności względem osoby drugiej płci”. (Miłość i odpowiedzialność, Wojtyła) Wielu małżonków nie ma w sobie na tyle wrażliwości, aby w okresach wstrzemięźliwości seksualnej umieli wykreować nowy styl bycia razem. Nieumiejętność ta często wypływa z braku wewnętrznej wolności względem doznań seksualnych. Do takiej wolności trzeba się wychować, dorosnąć, czasami rozwiązać zadawnione problemy rodzinne. Na pewno niedocenioną wartością, na drodze uczenia się takiej postawy jest zachowanie czystości przedmałżeńskiej. We współczesnej kulturze nie jest ona jednak ceniona. Gdy przez całe lata żyje się bez ograniczeń, to potem staje się bezradnym wobec wyzwań okresu wstrzemięźliwości.

dwie skrajności szkodliwe dla więzi małżeńskiej

Mając na uwadze wyżej sygnalizowane zagrożenia trzeba nauczyć się w okresie wstrzemięźliwości seksualnej elastycznego poruszania się, oscylowania między bliskością a oddaleniem, intymnością a samotnością. Na tej drodze małżonkowie powinni unikać dwóch skrajności. Pierwszej – radykalnej rezygnacji z całkowitego obdarowywania się ciepłem, bliskością, intymnością i drugiej – regularnego poszukiwania bliskości i intymności poprzez zbyt intensywne, mocno rozbudzające pieszczoty.

Zdarza się czasami, że małżonkowie traktują okres wstrzemięźliwości seksualnej jedynie jako czas unikania siebie. Przekonują się wzajemnie, że lepiej, ze względu na Boga zrezygnować, radykalnie i jednoznacznie, z intymności, z wszelkiego rodzaju gestów, pieszczot, nawet i z czułości. Czułość przecież też bardzo łatwo może przerodzić się w zmysłowe pragnienie, trudne do opanowania. Wtedy jako jedynie moralny, zgodny z wolą Bożą, sposób życia widzi się unikanie siebie wzajemnie, spanie osobno, zasłanianie przed sobą swojej nagości, zrezygnowanie z pocałunków. Wytworzony dystans oznacza oziębłość, oddalenie emocjonalne, życie w odosobnieniu. Taka droga może zniszczyć małżeństwo i uczynić życie ludzkie nieszczęśliwym.

Przy takim podejściu siła do wytrwania we wstrzemięźliwości płynie nie z miłości, nie ze zgody na czekanie na upragnione współżycie seksualne, ale z niechęci do drugiej osoby, lęku przed pobudzeniem, współżyciem i poczęciem dziecka. Czym większy lęk, tym większy dystans. Im większe ryzyko pobudzającej bliskości, tym większa surowość moralna. Sens i wartość okresu wstrzemięźliwości zostają wypaczone i sprowadzone przede wszystkim do wysiłku unikania siebie. Bycie ze sobą oznacza uciekanie przed intensywnością wysyłanych i odbieranych bodźców seksualnych. Konsekwencją takiego podejścia są potem trudności uzyskania satysfakcji w czasie współżycia seksualnego w okresie niepłodnym. Nie można bowiem nagle przejść z zagrożenia w ufność, ze sztywności w spontaniczność, z zamknięcia w otwartość.

W wyniku zbyt częstego doprowadzania się do orgazmu poza stosunkiem seksualnym pojawia się u małżonków, w jakiejś perspektywie czasu, coraz większa niemożność panowania nad własnymi popędami, zanika zdolność do samokontroli. Mężczyźni widzą, że stają się coraz słabsi, niezdolni do panowania nad sobą. Gdy mężczyzna nie umie sobie poradzić z napięciem seksualnym może szukać bliskości żony w sposób zbyt natarczywy, bez kultury i delikatności, bez troski o zaspokojnie jej potrzeb. W jej odbiorze będzie dążył nie do spotkania z nią, ale tylko do wyładowania seksualnego przy jej pomocy. Wtedy kobieta może bardzo boleśnie odczuć fałszywą nutę używania jej przez męża. Czuje się samotna, niekochana i nieszczęśliwa. Świadomość nieopanowania męża może wzmagać w niej lęk przed przekroczeniem granicy bezpieczeństwa np. stosunkiem przerywanym i z nim związanym zwiększonym ryzykiem zapłodnienia. Lęk ten pozbawia ją chęci nie tylko pieszczot, ale jakiejkolwiek bliskości cielesnej ze strony męża. Idąc w tym kierunku można nie zauważyć regresji seksualności cofania się relacji miłosnej, jej zaniku na korzyść płytkiego zaspokojenia seksualnego. Kontakt między małżonkami biologizuje się, traci głębię (nie tylko w przenośni) i zatrzymuje się na powierzchni ich ciał. Małżonkowie, pomimo że fizycznie zostali zaspokojeni pozostają wobec siebie samotni, może nawet obojętni wobec siebie, skoncentrowani na sobie, i tym samym oddaleni od siebie. Takie zachowania nie przyczyniają się do pogłębienia i uduchowienia miłości małżeńskiej, umacniają egoizm małżonków, a zarazem osłabiają więź między nimi. Nie są satysfakcjonujące. Kobiety na ogół szybciej wyczuwają ten problem.

Tylko ciągłe i systematyczne rozbudzanie się mające znamiona wybory opcji życiowej – regularnego doprowadzania się do orgazmu poza stosunkiem seksualnym jest zagrożeniem dla więzi małżeńskiej. Pojawiające się co jakiś czas problemy z opanowaniem zmysłów są powszechnymi problemami małżonków. Tego typu trudności przeżywają nawet najbardziej religijne i uformowane duchowo małżeństwa.

wijąca się droga na północ – obraz, który pokazuje o co chodzi

Drogę życia małżeńskiego w czasie wstrzemięźliwości seksualnej można przedstawić obrazowo jako podróż w ściśle określonym kierunku do miejsca, w którym będzie możliwy akt seksualny. Małżonkowie zmierzają poprzez czas wstrzemięźliwości do czasu niepłodnego, aby podjąć współżycie seksualne. Idąc zgodnie ze wskazaniami kompasu na północ – tam gdzie będzie można współżyć – idą wijącą się ścieżką przez las w kierunku wyznaczonego celu. Ścieżka wije się raz na lewo, raz na prawo omijając drzewa i inne przeszkody. Gdy za bardzo skierują się na lewo muszą znowu ukierunkować się na północ, gdy za bardzo zejdą na prawo potrzebują znowu zorientować się w kierunku północy. Nawiązując do tego obrazu można wyjaśnić dynamikę relacji w okresie wstrzemięźliwości. Czekając na czas niepłodny i na współżycie seksualne raz odchylają się na lewo, czyli coraz bardziej przybliżają się do siebie i coraz częściej się silno rozbudzają; innym razem odchylają się na prawo, czyli coraz bardziej dystansują się od siebie i coraz bardziej radykalnie unikają bliskości i kontaktu cielesnego.

 Cechą czasu wstrzemięźliwości seksualnej jest balansowanie między bliskością a oddaleniem. Z jednej strony, małżonkowie tęskniąc za sobą całują się i przytulają, z drugiej, aby się nie rozbudzić starają się trzymać od siebie w odpowiednim dystansie.

przytul i przytul – dwa rodzaje przytulania

Duża grupa  mężczyzn, ale nie tylko, nie umie komunikować współmałżonkowi swojej serdeczności, tęsknoty, miłości poprzez ciało. Powoduje, to, że gdy pracują, ogólnie są zaabsorbowani swoimi obowiązkami codziennymi, trzymają duży dystans cielesny. Bliskość cielesna pojawia się tylko w kontekście aktywności seksualnej. Wtedy potrafią być  mili, przytulać, obejmować, całować, pieścić. Przytulanie jest w tej mentalności związane tylko ze współżyciem seksualnym. Jest zawsze początkiem gry wstępnej, która ma się zakończyć współżyciem seksualnym. U par, w których mężczyzna funkcjonuje w takiej dynamice, kobieta nie czuje się kochana, może nie czuć nawet więzi z mężem. 

Kobiety najczęściej potrzebują, aby mężczyzna okazywał im czułość i je przytulał w każdym czasie, także w czasie wstrzemięźliwości seksualnej, czyli bez decyzji dążenia do silnego rozbudzenia i współżycia seksualnego. Po prostu, aby były sygnałem, że mężowie kochają swoje żony. Żony, gdy zaczynają się przytulać do mężów bardzo często nie myślą o współzyciu seksualnym, czyli nie traktują tych przytuleń jako gry wstępnej. Mężczyni mogą nie rozróżniać tych dwóch rodzajów przytul. Jedno przytul oznacza chcę się czuć kochana, bezpieczna, uspokojona, zaspokojona uczuciowo w twoich ramionach, drugie oznacza zaczynamy się rozbudzać z myślą o akcie seksualnym. W czasie wstrzemięźliwości seksualnej chodziłoby o pielegnowanie tego pierwszego przytul. Mężczyzna musi jednak o nim wiedzieć i go rozpoznawać, a kobieta wyjasnić mu swoje potrzeby i nauczyć go rozróżniać o co jej chodzi.

Odkrycie przez mężczyznę przytuleń, które nie mają zakończyć się współżyciem seksualnym  i które w ogóle nie mają prowadzić do rozbudzenia jest ważne dla więzi małżeńskiej. Jest też kluczem do twórczego przeżywania wstrzemięźliwości seksualnej poza schematem czarno-białym, czyli albo seks na całego albo radykalny dystans. Wstrzemięźliwość seksualna wymaga wypełnienia „środka” między bliskością cielesną silnie aktywującą seksualność a dużym dystansem cielesnym, pomijającym pragnienie ciepłej, serdecznej więzi. 

metoda umożliwiająca opanowanie rozbudzenia i utrzymanie intymności

Wstrzemięźliwość nie oznacza tylko dużego dystansu od siebie. Okazuje się, że jest możliwe przeżywanie przez małżonków o wiele większej intymności bez doprowadzenia się do orgazmu.

Gdy małżonkowie chcą zachować wstrzemięźliwość seksualną szybko reagują na objawy zbyt silnego pobudzenia. Po chwili przytuleń, najczęściej żona widząc jego zwód męża, dyscyplinuje go, i decyduje się zaprzestać bliskości. Jest to roztropne, ale może też rodzić poczucie odrzucenia, być odbierane jako sygnałem nieufności.

W takiej sytuacji można zachować się inaczej. Badania amerykańskich seksuologów wykazały, że gdy mężczyzna się rozbudzi do zwodu, a więc jego ciało pokaże kobiecie, że jest już gotowy do współżycia seksualnego i tego pragnie, kobieta można wziąć penisa do ręki. ten gest ma głębokie znaczenie symboliczne. Jest gestem przyjęcia jego męskiej seksualności. gdy będzie go tak obejmować, po pewnym czasie podniecenie opadnie.

To proste ćwiczenie pomaga cieszyć się intymnością z zachowaniem zasady wstrzemięźliwości, że w tym czasie nie dąży się do wywołania orgazmu bez pełnego aktu seksualnego. Jest też wyrazem bardzo życzliwego i akceptującego podejście do seksualności męża. Dla mężczyzny jest to sygnał, że jest kochany wraz ze swoją męską seksualnością. Pozwala mu czuć się kochanym. 

Taki poziom intymności mogą zaakceptować tylko mężczyźni dojrzali, którzy seksu nie interpretują tylko doznaniowo, ale także więziotwórczo. Potrafią się cieszyć intymnością. Czas przebywania nago ze sobą we wzajemnych objęciach staje się wtedy wyjątkowym czasem intymnego bycia ze sobą. Takie przeżycia wprowadzają całkiem nową jakość w czas przeżywania wstrzemięźliwości seksualnej.

Wieź seksualna wymaga miłości i odpowiedzialności a nie lęku i rygoryzmu

Istnieje korelacja między trzema czynnikami: lękiem, rygoryzmem i więzią małżeńską. To współistnienie bardzo dobrze widać w podejściu do seksualności. Człowiek, który boi się swoich reakcji seksualnych i wynikających z nich zachowań, traktuje je jako zagrożenie. Zagrożenie wyrosłe z lęku skupia uwagę na złu. Może nam się wydawać, że jest to normalne, bo przecież trzeba unikać zła w tej sferze. Fałsz polega na tym, że chrześcijańskie podejście buduje się na miłości, a nie na lęku. Zalękniony umysł będzie tworzył irracjonalne albo pseudoracjonalne poglądy na temat zła życia seksualnego, ponieważ będzie chciał uniknąć sytuacji wywołujących zagrożenie. Z tym dążeniem jest związane definiowanie moralności nie jako odkrywania i realizowania dobra, ale jako walki ze złem. Wtedy moralność sprowadza się do zakazów. Skupienie się na złu, które drzemie w człowieku i które trzeba zwalczać powoduje radykalizację, u ludzi wierzących najczęściej motywowaną religijnie. Radykalizacja jest uzasadniona religijne, ale w rzeczywistości motywowana lękiem, co sprawia, że małżonkowie przestają żyć dynamizmem więzi, stają się oddaleni od siebie, co wpływa destrukcyjnie na więź. Ulega ona rozpadowi, i to w imię wartości chrześcijańskich. Człowiek robi się sztywny, zasadniczy co nie pozwala odkrywać, uczyć się, a w relacji słuchać i rozmawiać o swoich przeżyciach, a przede wszystkim doświadczać i cieszyć się bliskością ciał, intymnością i przyjemnością. Błędna postawa wewnętrzna może być nawet zewnętrznie zgodna z normatywną nauką Kościoła, co utrudnia dostrzeżenie lęku jako głównej siły sprawczej ludzkich wyborów. Wpływają one destruktywnie na więź małżeńską. Do takiej sytuacji odnosi się nauka o fałszywych owocach ludzkich zachowań. Tak jak są pobożni ludzie siejący złość i niezgodę, a nawet wywołujący swoim katolicyzmem awersję do Kościoła, są fałszywymi czcicielami Boga, tak też są ludzie fałszywie kochający, którzy powołując się na Boga i naukę Kościół niszczą więź małżeńską, zabierają sobie i drugiej osobie radość i szczęście z życia seksualnego. Lęk ukrywany za motywacjami religijnymi, bardzo silno uderza w więź małżeńską – usztywnia relację, zabrania bliskości cielesnej, nie pozwala na spokojną rozmowę, wymianę argumentów, wzajemnie zrozumienie się, niszczy zaufanie i poczucie bezpieczeństwa. Ludzie, którzy się bardzo boją grzechów seksualnych są zaniepokojeni afirmacją seksualności, ponieważ lęk karmi się krytyką, ostrzeganiem, zakazywaniem grzechu, a nie afirmacją wartości i szukaniem prawdy i dobra. Lęk nie jest w stanie skupić człowieka na dobru, bo do tego są potrzebne pozytywne emocje, których on nie daje.

Alternatywą w przeżywaniu życia seksualnego jest triada: miłość – odpowiedzialność, umocnienie więzi. 

Źródłem dojrzałych ludzkich zachowań jest miłość. Znamy z Ewangelii stwierdzenie, że miłość wyklucza lęk. Miłość tworzy całkiem inną atmosferę duchową. Skupia się na dobru, wartości, szczęściu, afirmacji człowieka, uczeniu się wyrażania więzi poprzez seksualność. Jest podstawą Dobrej Nowiny. Jest ona jak ukryty skarb, którego się szuka.  Odkryć go to zacząć żyć na nowo. 

Dopiero wtedy, gdy odkrywa się piękno i dobro współżycia seksualnego, człowiek może docenić tę dziedzinę życia i dbać o nią. Może połączyć seksualność z miłością. Gdy człowiek poprzez seksualność pragnie wyrazić miłość rodzi się w nim postawa nazwana odpowiedzialnością. Odpowiedzialność jest podejściem do drugiej osoby ze świadomością, że chce się jej dobra. Nie jest więc zwykła poczytalnością, a więc ludzkim świadomym działaniem, ale jest świadomym dążeniem do rozpoznanego dobra. Pojęcie to ma zabarwienie moralne. Człowiek odpowiedzialny zastanawia się nad tym w jaki sposób zrealizować odkryte dobro, a także nad skutkami decyzji, które podejmuje. Gdy uzna, że są one złe na nowo definiuje dobro i je realizuje. Miłość i odpowiedzialność przenoszą się na sposób przeżywania więzi jako wzajemnej troski o siebie, poczucia zaufania i bezpieczeństwa. Szukanie dobra pozwala na elastyczność relacji, na kreację relacji, na ryzyko błędu, na nowe rozwiązania. 

Przykład rygoryzmu moralnego wynikającego z lęku owocującego sztywnością we więzi seksualnej utożsamionej z nieugiętą postawą wierności Bogu: Żona nie radząca sobie z obserwacją cyklu a nie mogącą zajść w ciążę z racji wskazań medycznych, bojąc się współżycia seksualnego wymaga od męża wielomiesięcznej wstrzemięźliwości. Lęk żony przed ciążą jest tak duży, że paraliżuje jej aktywność seksualną. Jednak odmowę motywuje religijnie jako wymóg moralności katolickiej. Mąż nie daje rady tak długo wytrzymać, nie chce się masturbować, prosi ją o prezerwatywę, a gdy na nią się nie zgadza, to proponuje jej silno rozbudzające pieszczoty. Ona także się nie zgadza. Mąż decyduje się na wazektomię. Od tego czasu żona godzi się bez problemu na współżycie i nie powołuje się na zasady moralne. Wcześniej petting był dla niej problemem moralnym, prezerwatywa nie wchodziła w rachubę, a teraz trwała antykoncepcja nie stanowi problemu. Jej surowa moralność nie wypływała ani z miłości do męża, ani z miłości do Boga, ale z lęku przed zagrażającą życiu ciążą. Gdy minął lęk w wyniku pozbawienia się płodności przez męża, radykalne zasady moralne przestały istnieć, co siłą rzeczy wpłynęło pozytywnie na więź małżeńską. Zasady te nie były motywowane miłością ale lękiem, co powodowało surowość w ich przestrzeganiu, tak dużą, że niszczyła więź małżeńską. 

Inny przykład. Młody mężczyzna całuje się ze swoją dziewczyną co wywołuje w nim silne podniecenie. Ponieważ boi się swojej seksualności, nad którą nie panuje, zaprzestaje wszelkich pocałunków. Wydaje się, że podejmuje decyzję moralną w momencie, kiedy rozpoznał, że nie realizuje wartości jakie niesie miłość. Jednak w rzeczywistości decyzja radykalnego dystansu jest podjęta na bazie lęku przed swoją seksualnością co sprawia, że traci z pola widzenia wartość jaką jest jego dziewczyna i relacja z nią. Mężczyzna w imię wartości moralnych, które chce zachowywać zaczyna realizować antywartości – staje się chłodny, oziębły, co dziewczyna odbierała jako niechęć do bycia z nią, odpychanie jej, uciekanie od niej. Z czasem mężczyzna walcząc ze swoją seksualnością staje się coraz bardziej surowy wobec dziewczyny. Zarzuca jej, że ubiera się w zbyt kuszący go sposób, argumentując swoje wymagania, potrzebą zachowania moralności katolickiej. W rzeczywistości obarcza ją poczuciem winy za swoje osobiste problemy z seksualnością. Dziewczyna zaczyna zastanawiać się czy chce z nim być w związku, a więc czuje, że więź między nimi się rozpada.

Na tym przykładzie jeszcze lepiej widać, że moralność katolicka sprowadzona do sztywnych zasad umożliwiających poradzenie sobie z seksualnością musi być moralnością na tyle surową, że usprawiedliwia dystans, chłód emocjonalny, brak bliskości cielesnej i w konsekwencji pogarszającą się relację między mężczyzną i kobietą, w której jest coraz więcej żalów i pretensji.

Gdy wyraźniej widzimy działanie podstępnej triady: 

  • wzmagający się lęk przed seksualnością, 
  • sztywność zachowania motywowana moralnością, 
  • osłabienie a nawet zanik więzi, 

możemy lepiej zrozumieć, że zasady zdrowej pedagogiki chrześcijańskiej są dokładnie odwrotne. Opierają się na całkiem innej triadzie:

  • miłość, która szuka wspólnego dobra we wzajemnym szacunku dla siebie, 
  • odpowiedzialność, wypływająca z woli realizacji rozpoznanego dobra i wartości jakimi promieniuje, 
  • budowanie ciepłej więzi, która pozwala na bliskość i nie boi się jej, a zarazem staranie się, aby niosła ona wartości 

Zadaniem pedagogiki Kościoła, jest więc ukazywać dobro, a więc jak proponowane przez Boga życie uszczęśliwia więź małżeńską. Potrzebny jest do tego język pozytywny, skupiony poszukujący prawdy o miłości. Nie wolno więc w obszarze życia jakim jest seksualność ukazywać normę moralną poprzez sformułowania negatywne i budzące lęk np. macie grzech ciężki, to jest perwersja, onanizujecie się wzajemnie. Zwiększenie lęku przed wzajemną bliskością, próby obrzydzania jej, surowe traktowanie bliskości cielesnej, nie wyzwala w ludziach pragnienia dobra, ani nie pozwala odkryć wartości prowadzących do niego. Nie pomaga więc w umacnianiu więzi małżeńskiej poprzez kontakt cielesny. Może zabijać życie intymne pary. Może je stłumić. Zagrożone są przede wszystkim kobiety, które zaczynają bać się bliskości z mężem i kojarzyć ją z bardzo poważnym złem. Może zablokować dojrzewanie kobiet do orgazmu, uformować u nich negatywne spojrzenie na mężczyznę, jego ciało i seksualność, nawet wprost obrzydzić kontakt cielesny z nim. Takie złe owoce uderzają rykoszetem w mężczyzn, którzy czują się odrzuceni i niekochani. Negatywne mówienie o seksualności nie pozwala mężczyźnie dojrzeć i zintegrować swoją silną seksualność z miłością, tak aby odkrywał radość z budowania przez seksualność więzi z kobietą, w trwałym związku. Zatrzymuje go na popędowym wymiarze seksualności, który zdominowany przez nałóg narzuca się z całą siłą popędu oderwanego od wyższych uczuć i wyższych wartości. Mówienie negatywne o seksualności, skupiające się na złu i na grzechu, jest przejawem neurotycznego, pełnego lęku, spojrzenia na seksualność. Przyczyną jest brak ewangelicznego spojrzenia na seksualność jako na dobro. Dane człowiekowi od Boga, aby mógł nie tylko przekazywać życie, ale wyrażać więź z drugiej osoby. Przeżywanie seksualności, tak jak całe doświadczenie bycia człowiekiem, wymaga wychowania, dojrzewania, odkrywania. Jeżeli człowiek nie widzi w seksualności potencjału do przeżywania pięknej, miłosnej relacji, bogatej w znaczenia, to nie ma w sobie podstawy duchowej umożliwiającej poprawne zrozumienie nauki moralnej Kościoła Katolickiego odnośnie życia seksualnego. 

Wielką zasługę przełamywaniu neurotycznej wizji seksualności na poziomie teologii i antropologii ma Jan Paweł II. Przełamanie jej w mentalności poszczególnych chrześcijan wymaga katechumenalnej formacji do życia w małżeństwie. Taka formacja obecna od lat w elitarnych wspólnotach wiernych została zaproponowana całemu Kościołowi przez papieża Franciszka. Na razie generalnie bez odzewu. 

Okrywanie prawdziwej miłości rodzi odpowiedzialność. To pojęcie trzeba dobrze zrozumieć. Wywodzi się ono z filozofii Maxa Schelera, który rozróżnia poczytalność i odpowiedzialność. Poczytalność odnosi się do sfery psychofizycznej człowieka, który dzięki sprawności umysłu i zdrowiu fizycznemu jest wstanie świadomie podejmować decyzje odnośnie swojego życia. W odróżnieniu od niej odpowiedzialność dotyczy sfery duchowej i sfery moralnej człowieka, a więc jest cechą człowieka, którego wybory opierają się na rozumie ukierunkowanym na szukanie prawdy i na dążeniu woli, która idzie za rozumem. Odpowiedzialność łączy się z miłością, a więc nie wypływa z lęku, ale pragnienia dobra, z przeżycia wartości, która chce się realizować, pielęgnować i chronić. 

Owocem miłości i odpowiedzialności jest zdrowa więź małżeńska, którą mogą stworzyć ludzie, którzy się słuchają, starają zrozumieć, szukają kontaktu cielesnego, bliskości fizycznej i emocjonalnej, nie boją się swojej seksualności, nie boją się więc, że mogą się zbytnio rozbudzić w niewłaściwym momencie. Gdy tak się zadzieje spokojnie przyjmują swoje reakcje seksualne próbując wypracować swój modus vivendi, tak aby obie strony czuły się kochane i szanowane. Starają się swojej relacji nadać osobowy wymiar, a więc wzajemnie wobec siebie kierować się dobrem drugiej osoby.  

br.Ksawery Knotz

 


Podobne artykuły: