Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (45)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (67)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (57)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Spowiedź małżonków w świetle dwóch dokumentów

Spowiedź małżonków w świetle dwóch dokumentów

W lutym 1997 roku Papieska Rada ds. Rodziny ogłosiła w Rzymie Vademecum dla spowiedników o niektórych zagadnieniach moralnych dotyczących życia małżeńskiego. Było wokół publikacji tego dokumentu trochę szumu prasowego, jak zwykle było też trochę i uproszczeń. Dokument ten jest bliźniaczo podobny do Wskazań dla Spowiedników w zakresie spowiedzi małżonków, jakie zostały zalecone przez Episkopat Polski w 1971 roku.

 

Porównanie tych dwóch dokumentów jest interesujące, gdyż są pomiędzy nimi drobne, ale dość istotne różnice, wynikające nie tyle z oceny moralnej antykoncepcji, co z innego chyba podejścia do teologii moralnej oraz do posługi w konfesjonale. Nie moralna kwalifikacja antykoncepcji różni te dokumenty, ale praktyczna teologia pastoralna sakramentu pojednania. Oba dokumenty, mające charakter roztropnościowego pouczenia w zakresie duszpasterstwa a nie orzeczenia doktrynalnego, cieszą się wysokim choć nierównym autorytetem. Polskie Wskazania są tylko dokumentem lokalnego Kościoła, aczkolwiek w liście wiodącym krakowskiego wydania widnieje podpis kard. Karola Wojtyły.

Dokument ten jest tam nazwany „Instrukcją dla spowiedników”. Chociaż Wskazania w tytule mają stwierdzenie, iż zostały one „zalecone przez Episkopat Polski”, list kardynała Wojtyły orzeka, iż dokument ten „ma odtąd moc obowiązującą w naszej Archidiecezji” i zachęca wszystkich spowiedników, „by nie poprzestając na zapoznaniu się z „Instrukcją wspólnie ją przeczytali i przedyskutowali w zespołach duszpasterskich”. Rzymskie Vademecum, odpowiadając na „zaistniałą pewną próżnię na poziomie praktyki duszpasterskiej”, jest w szczególny sposób zaadresowane „do spowiedników i ma za cel dać pewne praktyczne wskazania dla spowiedzi i rozgrzeszania wiernych w przedmiocie małżeńskiej czystości”, ale również ma ono też być „punktem odniesienia dla spowiadających się małżonków” oraz „może także służyć jako pomoc dla tych, którzy przygotowują się do małżeństwa”.

Jako dokument opublikowany przez Papieską Radę ds. Rodziny nie jest on ani encykliką, ani też orzeczeniem Kongregacji ds. Doktryny Wiary. Widnieje pod nim podpis przewodniczącego Papieskiej Rady kard. Lopeza Trujillo. Na wstępie jest jednak podane stwierdzenie, iż „obecne Vademecum posiada swoje źródło w trosce pastoralnej Ojca Świętego, który powierzył Papieskiej Radzie ds. Rodziny sporządzenie tego opracowania, aby przyjść z pomocą spowiednikom. Dzięki swemu kapłańskiemu i biskupiemu doświadczeniu, Ojciec Święty mógł wskazać na doniosłe znaczenie jasnych i pewnych wskazówek, do których kapłani posługujący w sakramencie pojednania mogliby się odwołać w ich dialogu z duszami”.

Rzymskie Vademecum jest dokumentem dykasterii Stolicy Apostolskiej, dającym wskazania dla całego Kościoła, a więc posiada wyższą rangę niż dokumenty Kościołów lokalnych. Zważywszy na podobieństwo obu dokumentów, na ich wspólną zasadniczą celowość, oraz na rolę osoby Ojca Świętego w ich powstawaniu, nie powinno być pomiędzy nimi różnicy. Skoro jednak różnice pomiędzy nimi są zauważalne, mamy tu zapewne do czynienia z rozwojem duszpasterskiego doświadczenia papieża, które z perspektywy Kościoła powszechnego okazuje się bogatsze. Warto więc, porównując oba dokumenty, ten jakościowy wzrost duszpasterskiego doświadczenia papieża odnotować. Spojrzenie na lokalną praktykę duszpasterską z pułapu wyższego zawsze jest cenne, gdyż pozwala ono wychwycić istniejące podświadomie w umysłach duszpasterzy schematy oraz sugeruje, w jakim kierunku winny się dokonywać istotne korekty.

Na czym polega nowość Vademecum w stosunku do polskich Wskazań sprzed ćwierć wieku?

 

Porównanie dokumentów

Vademecum rozpoczyna się od stwierdzenia, iż świętość jest celem wszystkich wiernych, a wyraża się ona przez nadprzyrodzoną miłość — caritas. wlaną przez Ducha Świętego w serca, która podnosi naturalną ludzką miłość. Caritas uzdalnia do daru z siebie, sprawia, że wyrzeczenie staje się czymś, co daje się przyjąć… Nie jest możliwe, by człowiek własnymi tylko siłami urzeczywistnił doskonały dar z siebie. Staje się on do tego zdolny mocą łaski Ducha świętego (1,2—3).

Oznacza to, iż spojrzenie Vademecum nie jest spojrzeniem li tylko etycznym. Vademecum spogląda na miłość małżeńską w perspektywie teologicznej, która przyjmuje jako punkt wyjścia, podaną w wierze prawdę o uświęcającym działaniu Ducha Świętego. Jedynie Bóg jest święty, ale ta Jego świętość może się wcielać we wszystkie wymiary ludzkiego życia, tym i w wymiar cielesny, seksualny. Rzecz w tym, aby wierni chrześcijanie byli na to nadprzyrodzone ubogacenie ich życia otwarci. Przyjęcie dojrzałego życia duchowego jako fundamentu, w którym dokonuje się współpraca z miłością najwyższego gatunku, bo miłością wcielaną w duszę i ciało przez samego Boga, nadaje właściwy kontekst dla chrześcijańskiej etyki małżeńskiej.

Nie można powiedzieć, że brak tej perspektywy w polskich Wskazaniach. Czytamy tam bowiem, że „zrozumienie istoty powołania małżeńskiego wymaga sięgnięcia do samego Boga i Jego miłosnych planów, zrealizowanych w dziele stwórczym i zbawczym” (s. 2). Wypowiedziane to jest dość ogólnie, i gdy czytamy dalej, iż małżonkowie ‚„dzięki rozeznaniu, kim są i jakimi są z daru Bożego, przez bliższe rozeznanie uzdolnień, którymi są ubogaceni, mogą… określić obowiązki swego powołania” (s. 3), nie bardzo wiemy, czy autorzy Wskazań mają na uwadze oparte na dziele stwórczym naturalne uzdolnienia małżonków, czy też mają na uwadze oparte na dziele zbawczym łaski porządku nadprzyrodzonego. Czy główną podstawą dyskursu jest rozpoznane w filozofii prawo naturalne, czy też rozpoznane w teologii nowe prawo Ducha? Wychodząc od świętości mającej źródło w osobie Ducha Świętego, Vademecum nie zostawia wątpliwości, że właściwym tłem dla refleksji na temat małżeństwa, zwłaszcza w kontekście sakramentalnym, jest porządek łaski, a nie tylko porządek natury.

Vademecum bardzo mocno podkreśla moment duchowy sakramentu pojednania. Celem tego sakramentu jest powrót do obcowania z Bogiem, a nie tylko tresura moralna. Vademecum stanowczo sprzeciwia się postawie tych spowiedników, którzy uważają, iż mają koncentrować się na sprawach dotyczących seksu i że mają przede wszystkim wymuszać u penitentów korektę niewłaściwego postępowania w tej dziedzinie, nawet gdy penitenci danych spraw w ogóle nie poruszyli. Vademecum domaga się wielkiej roztropności i szacunku dla każdego penitenta, który ma swój osobisty rytm zmierzania ku Bogu. Spowiednik winien szanować tempo działania łaski w duszy penitenta i nie powinien przeskakiwać etapów, wymuszając natychmiastową hojność miłości, do której penitent może jeszcze nie dorósł. Ze spowiedzią to nie jest tak, że penitent ma się okresowo usprawiedliwiać ze swego moralnego postępowania wobec rzecznika ładu moralnego. Spowiednik jest nade wszystko przekazicielem Bożego miłosierdzia. Ani penitent się nie usprawiedliwia (czyli tłumaczy) przy spowiedzi, ani spowiednik jego nie usprawiedliwia. W sakramencie to Chrystus usprawiedliwia, co nie oznacza, że bagatelizuje On przewinienia, tylko że wyrywa z duszy człowieka grzech oraz dosłownie czyni człowieka sprawiedliwym, przywracając go na nowo w orbitę działania łaski. To przywrócenie uzdalnia go na nowo do obcowania w przyjaźni z Bogiem i do hojnego przenoszenia tej przyjaźni we wszystkie międzyludzkie relacje.

Sakrament pojednania jest ustanowiony dla grzeszników. Dlatego, podkreśla Vademecum, spowiednik przyjmie penitentów, zakładając jako zrozumiałe same przez się ich dobrą wolę pojednania z miłosiernym Bogiem, która to dobra wola, rodząc się z serca skruszonego i pokornego (Ps 50,19) może mieć różne stopnie.

Na marginesie warto zauważyć, że w tekście polskim opublikowanym przez Instytut Studiów nad Rodziną w Łomiankach, nie wiadomo dlaczego, wycięto uwagę o różnych stopniach dobrej woli.

Motywacje pojawienia się penitentów przy konfesjonale bywają różne. Czasem decydującym czynnikiem jest jakaś uroczystość w rodzinie, ślub, chrzciny czy pogrzeb, czasem przynaglają zbliżające się święta, a czasem czołową rolę odgrywa nie motyw duchowy, tylko jakiś niepokój psychiczny czy niezadowolenie z samego siebie. Nie sposób wyrokować o stopniu zaangażowania duchowego i rzeczywistej woli pojednania z Bogiem u penitenta, ale niewątpliwie występuje tutaj gradacja, którą spowiednik wyczuwa. Stąd najważniejszą sprawą, na której spowiednikowi będzie zależało, to wzmocnienie zasadniczej osi życiowej penitenta, ustawionej ku Bogu. Vademecum podaje:

Kiedy przystępują do konfesjonału penitenci okazjonalni, którzy spowiadają się po długim czasie i którzy objawiają ogólnie sytuację ciężką, zanim postawi się pytania bezpośrednie i konkretne na temat odpowiedzialnego rodzicielstwa i w ogóle czystości, należy najpierw oświecić ich, aby mogli pojmować te obowiązki w świetle wiary. Trzeba będzie, jeśli oskarżenie się z grzechów było zbyt zwięzłe lub mechaniczne, pomóc im, aby ustawili ich życie wobec Boga, i za pomocą ogólnych pytań na temat różnych cnót i/lub obowiązków, zgodnie z ich osobistymi uwarunkowaniami, przypomnieć im w sposób pozytywny o zaproszeniu do świętości miłości oraz doniosłość ich obowiązków w zakresie prokreacji i wychowania dzieci.

Tu również trzeba poczynić uwagę do polskiego tłumaczenia. Tłumacz polski nie zrozumiał najważniejszego zdania, oddając je zupełnie bezsensownie: „Zanim postawi się pytania… na temat odpowiedzialnego rodzicielstwa… należy najpierw omówić te problemy w świetle wiary”. Tekst angielski podaje co innego: „Najpierw trzeba odbudować perspektywę wiary, a dopiero potem można z tego pułapu wnikać w szczegóły życia moralnego” (tłum. autora).

Widzimy więc, że Vademecum wzywa, aby w życiu duchowym najpierw budować więź i Bogiem poprzez cnoty teologalne, a dopiero potem w kontekście tegoż obcowania z Bogiem przez wiarę i miłość rozwijać cnoty moralne Gdy penitent nie porusza sprawy antykoncepcji, nie należy więc koniecznie w tę dziedzinę od razu wkraczać. Natomiast, kiedy sam penitent zada pytania i prosi — choćby w sposób domyślny — o wyjaśnienie na temat konkretnych zasad, spowiednik winien odpowiedzieć adekwatnie, lecz zawsze roztropnie i dyskretnie, nie aprobując błędnych opinii (3, 4).

W Vademecum widzimy więc wezwanie do stosowania zasady, którą kardynał Newman nazywał „zasadą ekonomii”2. Tak jak Bóg w historii zbawienia nie dokonał od razu całego Objawienia, ale dostosowywał swoje wypowiedzi do poziomu rozwoju człowieka, tak i w posłudze w konfesjonale spowiednik winien zachować pewną ekonomię zbawczą, dostosowując swoje wypowiedzi nie tylko do wieku, ale i do poziomu rozwoju duchowego penitenta. Nie może jednak unikać prawdy, gdy penitent o nią prosi. Obniżanie moralnej poprzeczki w imię rzekomego ułatwiania życia penitentowi byłoby świadectwem zakłamania i braku miłości ze strony spowiednika.

Uwaga roztropnościowa co do sposobu wprowadzania więzi z Bogiem we wszystkie wymiary życia moralnego, w tym i życia małżeńskiego, nic może jednak być potraktowana jako furtka przymykająca oko na trudny problem antykoncepcji. Vademecum przypomina, że:

Spowiednik jest zobowiązany upomnieć penitentów co do wykroczeń z istoty swej ciężkich… i wpłynąć, by zapragnęli uzyskać rozgrzeszenie i Boże przebaczenie z postanowieniem weryfikacji i poprawy swego postępowania (3, 5).

Dotyczy to oczywiście wszystkich wymiarów życia, a nie tylko grzechów przeciwko czystości.

Duszpasterskie prawo stopniowości”… zawiera się w wymaganiu zdecydowanego zerwania z grzechem… wraz z podjęciem stopniowej drogi ku pełnemu zjednoczeniu z -wolą Boga i Jego miłosnymi wymaganiami (3, 9).

Nie można więc obniżać poziomu etycznego przez wprowadzanie ‚„stopniowości prawa”, co by oznaczało uczynienie z własnej słabości kryterium prawdy moralnej. Jest rzeczą normalną, że grzesznik postrzega zachodzącą dysproporcję pomiędzy swymi własnymi możliwościami a prawem moralnym, zarówno prawem naturalnym jak i prawem Ewangelii. Ale właśnie to „uznanie własnej słabości jest bezpieczną i konieczną drogą otwierającą odrzwia miłosierdzia Bożego”. Jest zastanawiające, że to doświadczenie duchowe rozpoznanej słabości, która otwiera na łaskę, jest nieznane polskiemu tłumaczowi, który wolał napisać: „uznanie własnej słabości jest bezpieczną i konieczną drogą do otwarcia się na prawo Boże”. Nie rezygnując więc ani na jotę z klarowności w ocenie moralnej czynów, duszpasterz musi się liczyć z tym, że jego penitent jest w drodze, że uczy się wprowadzania łaski i światła Bożego w swoje życie. Dlatego Vademecum poucza, iż:

Częste popadanie w grzechy antykoncepcji nic stanowi samo z siebie powodu do odmówienia rozgrzeszenia: rozgrzeszenie nie może jednak być udzielone przy braku dostatecznej skruchy lub postanowienia nieupadania więcej w grzech.

W polskim tekście podano: „Przypadek powtórzenia grzechów antykoncepcji nie jest powodem, samym w sobie wystarczającym, do odmówienia rozgrzeszenia”. Z tekstu angielskiego wynika, że nie chodzi tutaj tylko o wyjątkowy przypadek: Frequent relapse into sins of contraception… Tekst francuski podaje: La récidive dans les péchés de contraception… Nieraz spowiednik ma do czynienia z penitentem, który przez wiele lat nic był u spowiedzi, i który ostatecznie poruszony jakąś zewnętrzną okolicznością klęka do konfesjonału. Wyznaje on swoje grzechy tak, jak umie. i według jego aktualnej oceny ich ważności. Stan duszy penitenta wskazuje, iż najbardziej bolesną sprawą jest jego długotrwałe oddalenie się od Boga, od życia sakramentalnego, ta sprawa wymaga nade wszystko uleczenia. Może to zatem oznaczać, iż inne sprawy zostaną poruszone skrótowo, a bardziej precyzyjne naświetlanie dalszych aspektów moralnego życia penitenta trzeba będzie odłożyć na późniejszy termin. Uwzględniając taką właśnie sytuację, Vademecum stwierdza:

Z pewnością pozostaje zawsze ważną zasada, także w odniesieniu do czystości małżeńskiej, że lepiej jest pozostawić penitentów w dobrej wierze, w przypadku błędu pochodzącego z ignorancji subiektywnie niepokonalnej, gdy przewiduje się, że penitent, choć usposobiony pozytywnie do życia według wiary, nie zmieniłby swego postępowania, co więcej, wszedłby na drogę grzechu formalnego: jednak także i w tych przypadkach spowiednik powinien dążyć do tego, by przez modlitwę, wezwania i zachęty, przybliżać coraz bardziej takich penitentów do uformowania sumienia i do przyjęcia nauczania Kościoła, i aby zaakceptowali w swoim życiu Boży plan, także w zakresie tych wymagań (3, 8).

Oznacza to, że jeśli spowiednik uzna, iż ma do czynienia z penitentem. który przypuszczalnie nie orientuje się w nauce Kościoła na temat antykoncepcji, i który cechuje się niezwykle płytkim życiem religijnym, ale jednak jakoś tlącym się w duszy, skoro do konfesjonału przyszedł, spowiednik winien powstrzymać się od wypytywania się o stosowane sposoby regulacji poczęć, chyba żeby penitent sam o tym wspomniał. Na wstępie może wystarczyć uwaga, iż sfera życia seksualnego też wymaga uleczenia i poddania światłu Bożemu, na razie zaś główny wątek duszpasterskiego pouczenia będzie dotyczył odbudowania i wzmocnienia życia duchowego penitenta.

Natomiast w przypadku penitenta, który cechuje się głębszym życiem religijnym, który jest gotów przyjąć pouczenie moralne i który często przystępuje do sakramentu pojednania, Vademecum uważa, iż:

Dobrze jest wpoić ufność W Opatrzność Bożą i wspomóc, aby penitent przeprowadził uczciwie rachunek sumienia przed Bogiem. W tym celu należałoby sprawdzić jakość motywów przyjętych dla ograniczenia ojcostwa względnie macierzyństwa oraz godziwość metod wybranych dla oddalenia lub uniknięcia potomstwa (3, 12).

Wobec podanej powyżej zasady pozostawiania penitentów w dobrej wierze w przypadku błędu pochodzącego z ignorancji subiektywnie niepokonalnej, można by postawić w wątpliwość, czy Vademecum nie nazbyt łatwo szafuje tą zasadą. Przytoczenie jej ma charakter uwagi roztropnościowej. która jest do zastosowania zazwyczaj, w zależności od okoliczności, a niekoniecznie zawsze. Wiele tutaj. zależy od roztropności spowiednika I od jego otwartości w danym momencie na światło Ducha Świętego. Spowiednik nie powinien zbyt małodusznie z góry zakładać, że jego penitent nie jest w stanie nauki Kościoła przyjąć, nawet jeżeli w danej chwili z powodu słabej wiary w pomoc Bożą wyraża on swe opory. Należy też pamiętać. że czym innym jest ignorancja subiektywnie niezawiniona, a czym innym jest ignorancja crassa vel supina, oraz ignorancja affectata. Penitent może nie znać nauki Kościoła na temat antykoncepcji, ponieważ nie było mu dane jej poznać. ale może i też jej nie znać, ponieważ w sposób zawiniony zaniedbał poznanie jej, albo i nawet świadomie nie chciał jej poznać. Zdarzają się grzechy intelektu, które są wynikiem świadomego przyjęcia postawy wykluczającej dopuszczenie światła wiary w swoje myślenie i w konsekwencji w swoje postępowanie.

Vademecum, bez odwołania się do nauki św. Tomasza, zwraca uwagę na wprowadzone przez niego rozróżnienie pomiędzy peccatum i culpa3. Choć w potocznym języku oba te pojęcia bywają używane zamiennie, jest pomiędzy nimi różnica. Grzech, czyli peccatum oznacza postępowanie, w którym jest brak odniesienia do właściwej miary wyznaczonej przez odczytujący normę rozum. Wina zaś, czyli culpa, oznacza postępowanie grzeszne, które jest chciane jako takie. Postępowanie złe, sprzeczne z naświetloną przez normę prawdą sytuacji, podlega negatywnej kwalifikacji moralnej. Takie postępowanie będzie powodowało zgubne skutki i będzie raniło duszę. Niekoniecznie jednak będzie ono winą, jeśli z jakiejś racji zabrakło pełnego zaangażowania świadomej woli. W takim przypadku to złe, ale niezawinione postępowanie, nie będzie pełnym grzechem ciężkim, nie będzie więc przeszkodą w przystępowaniu do komunii świętej. Vademecum zatem przypomina:

Jest zasadą, że nie jest konieczne, by spowiednik pytał o grzechy popełnione z powodu niepokonalnej ignorancji dotyczącej grzesznej natury tych czynów lub popełnione z powodu niezawinionego błędu zaistniałego w osądzie sumienia. Jakkolwiek tych grzechów nie przypisuje się moralnie ich sprawcy, jednakże nie przestają one być złem i nieładem. To odnosi się także do obiektywnego zła antykoncepcji: wnosi ona do intymnego życia małżonków zły nawyk. Należy więc starać się, w najbardziej stosowny sposób, o uwolnienie sumienia moralnego od tych błędów, które pozostają w sprzeczności z istotą całkowitego daru, który charakteryzuje życie małżeńskie (3. 7).

Vademecum dopowiada. iż to stosowne pouczenie winno dokonywać się nie tylko w konfesjonale. ale również podczas katechezy dorosłych, a więc podczas rekolekcji czy innych okoliczności ewangelizacyjnych.

W sakramencie pojednania dokonuje się poddanie grzesznej duszy pod oczyszczające i wzmacniające działanie łaski Bożej. Penitent, wyznawszy swoją słabość, czerpie w sakramencie moc płynącą z krzyża Chrystusowego. Wszystko oczywiście realizuje się w kontekście wiary, która też ma swoją gradację, swoje możliwości wzrostu. Dlatego Vademecum poucza:

Spowiednik powinien unikać okazywania nieufności tak wobec łaski Bożej, jak i wobec usposobienia penitenta, wymagając absolutnych gwarancji, które po ludzku są niemożliwe, na temat przyszłego nienagannego zachowania (3, II).

Ludzie czasem przez lata borykają się ze swymi grzechami, i zarówno penitent, jak i spowiednik mogą być świadomi ogromu ludzkiej słabości. Celebracja jednak sakramentu jest przywołaniem łaski Ducha Świętego, tu i teraz, do tej duszy. Próba podniesienia opiera się nie na sile ludzkiej woli, ani na gwarancjach bezgrzeszności, ale na mocy Bożej, która przez sakrament została przywołana. Trzeba zatem, aby wiara w moc łaski dawała o sobie znać w słowach i gestach spowiednika, szczególnie wtedy, gdy u penitenta ta wiara okazuje się krucha i nierozwinięta.

Grzech antykoncepcji z natury swojej popełnia się we dwoje, ale z grzechów spowiada się indywidualnie. Co mają robić małżonkowie, gdy nie ma między nimi zgody w tej sprawie? Jak należy oceniać uczestnictwo w akcie małżeńskim, w którym jedno z małżonków uczyniło je bezpłodnym. Jeżeli jest to przypadek wymuszonego działania ze strony jednego z małżonków, oczywiście wina moralna jest tylko po jednej stronie. Takie postępowanie nie przyczynia się do wzrostu miłości. Gdy żona odrzuca współżycie przy użyciu prezerwatywy. a mąż takich stosunków się domaga, z czasem żona postrzega, że mąż nie ją kocha, ale tylko współżycie z nią. Antykoncepcja wzmacnia wtedy egoizm i przyczynia się do wzajemnej niechęci, a z czasem nawet i do nienawiści. Czy nie mogą jednak zaistnieć sytuacje, w których współudział w akcie małżeńskim (z natury swojej przecież czynny, a nie bierny), który został przez jednego współmałżonka ubezpłodniony, będzie moralnie dopuszczalny? Vademecum zakłada, że muszą wtedy zejść się razem trzy warunki:

1) działanie małżonka współdziałającego nie jest już samo w sobie niegodziwe;

2) istnieją proporcjonalnie poważne motywy dla podjęcia współdziałania w grzechu współmałżonka;

3) próbuje się pomóc współmałżonkowi (cierpliwie, przez modlitwę, z miłością, przez dialog; niekoniecznie w tym momencie ani przy każdej sposobności), aby zaprzestał takiego postępowania (3, 13).

Przy interpretacji tychże zasad należy pamiętać o podanym wyżej rozróżnieniu na peccatum i culpa. Materialne współdziałanie we współżyciu, gdy współmałżonek domaga się stosowania antykoncepcji, i gdy jest obawa, iż odmawianie współżycia może rozerwać i tak napięte między nimi relacje, a druga strona odrzuca stosowanie naturalnych metod regulacji poczęć, których nie zna, do których nie ma zaufania, i których nie chce poznać, nie jest winą moralną, gdyż brak formalnej akceptacji grzechu. Niemniej jednak jest to materialne współdziałanie w grzechu; zło antykoncepcji w takiej sytuacji niesie ze sobą niszczące skutki. Stąd konieczny jest wymieniony w trzecim punkcie wysiłek zmierzający do zmiany postępowania.

Życie wiarą nie ogranicza się wyłącznie do życia według zasad funkcjonujących na zasadzie ścisłego regulaminu. W życiu wiarą jest miejsce dla tajemnicy, dla obcowania z Bogiem, szczególnie wtedy, kiedy czysto ludzkie kalkulacje zawodzą, i nie pozostaje nic innego jak tylko właśnie powierzenie się Jemu. Nie oznacza to, że światło zasad moralnych nie jest potrzebne, ale one same w życiu nie wystarczą. Vademecum, ukazując prymat odniesienia do Boga, chce przypomnieć spowiednikom, iż ku tej relacji teologalnej mają prowadzić małżonków również i w kontekście ich małżeńskiego pożycia.

Gdy porównamy Vademecum ze Wskazaniami biskupów Polski sprzed 26 laty, widzimy jakby inne podejście, nie tyle do antykoncepcji, co do sposobu przeżywania sakramentu pojednania. Znajdujemy co prawda we Wskazaniach podkreślenie nadprzyrodzonego wymiaru spowiedzi:

W spowiedzi sakramentalnej istotnym elementem nie jest sama tylko rozmowa duszpasterska, ani też życzliwy dialog czy też porady psychoterapeutyczne. Kapłan w swej posłudze spowiedniczej musi być głęboko świadomy i powinien też uświadomić to penitentowi, że Pokuta jest Sakramentem Kościoła katolickiego, a jej istotą ma być owoc spotkania z Chrystusem i Jego zbawczym dziełem. Tak penitent, jak i spowiednik wchodzą w tym sakramencie w sferę nadprzyrodzonego działania (s. 10—11).

W odróżnieniu jednak od Vademecum, Wskazania nakazują spowiednikowi, aby wypytywał penitenta o szczegóły z dziedziny życia małżeńskiego. Czytając Wskazania odnosi się wrażenie, że uwaga spowiednika ma być bardziej skierowana na życie moralne penitentów niż na ich życie duchowe. Spowiednik ma dopilnowywać, aby penitenci w pożyciu małżeńskim trzymali się zasad Kościoła, nawet w przypadku, gdy penitenci nigdy tego zagadnienia nie poruszyli, oraz również i wtedy, kiedy poważniejsze sprawy dotyczące odnoszenia się do Boga okazują się zaniedbane. We Wskazaniach czytamy:

Gdy chodzi o samo przeprowadzenie spowiedzi, to trzeba zwrócić uwagę, że do obowiązków spowiednika należy także stawianie penitentowi odpowiednich pytań. Odnoszą się one do tych szczegółów, które są konieczne dla osiągnięcia integralności, czyli zupełności wyznania win, jak i do tych spraw. których znajomość jest konieczna dla wyrobienia sobie sądu o istnieniu u penitenta usposobienia koniecznego do ważnego i godnego przyjęcia sakramentu Pokuty (s. 11).

A więc spowiednik nie ma zakładać, iż penitent przez sam fakt, iż klęczy przy konfesjonale, ma usposobienie wiary, konieczne dla ważnego i owocnego skorzystania z sakramentu. Spowiednik ma się co do tego upewnić, stawiając siebie w roli sędziego.

W przypadku spowiedzi małżonków istnieje często obowiązek postawienia pytań. dotyczących zwłaszcza wykroczeń antykoncepcyjnych. Ma to miejsce w tych wszystkich wypadkach, w których istnieje uzasadnione przypuszczenie. że penitent takie wykroczenie popełniał! choć sam się z nich nie oskarża. Wobec ogromnego nasilenia tych wykroczeń można zaniechać pytań tylko wtedy, gdy można mieć przekonanie, oparte o poważne racje, że penitent takich wykroczeń nie popełniał.

Widzimy więc tutaj odwrotne wskazanie niż w Vademecum. Polski dokument mówi, że spowiednik ma dokładnie wypytywać i sprawdzać okazjonalnych penitentów, czy aby przypadkiem nie stosują antykoncepcji, natomiast może sobie to pytanie pominąć w przypadku ludzi bardziej duchowo dojrzałych. Vademecum podaje, że przy penitentach okazjonalnych trzeba najpierw kierować ich ku głębszemu życiu duchowemu, a wnikanie w szczegóły dotyczące pożycia małżeńskiego należy zostawić na później, natomiast w przypadku penitentów bardziej wyrobionych duchowo należy przyczyniać się do postępu „we wszystkich cnotach chrześcijańskich, a w konsekwencji w uświęcaniu życia małżeńskiego” (3, 6). Nacisk na antykoncepcję polskich Wskazań nie jest uwagą powiedzianą mimochodem. Polska instrukcja stwierdza:

Poza wymienionymi wypadkami stawianie pytań w zakresie problemów życia małżeńskiego jest ścisłym obowiązkiem, Jego zaniedbanie jest! zasadniczo biorąc, ciężkim naruszeniem obowiązków spowiednika… Ten ważny obowiązek stawiania pytań winien być spełniony nawet wtedy, gdy zachodzi uzasadniona obawa, że penitent faktycznie popełniający wykroczenia przeciw poczęciu, nie przyjmuje przedstawionych mu norm etyki katolickiej małżeńskiej, głoszonych przez Kościół i zaniecha odtąd nie tylko spowiedzi, ale i życia religijnego w ogóle (s. 12—13).

A więc polski spowiednik nie powinien obawiać się, że w wyniku jego nieproszonych dopytywań o pożycie seksualne penitent przygodny ostatecznie obrazi się na Kościół, a może i nawet na Pana Boga. Ma wykorzystać okazję, jaką jest pojawienie się penitenta w konfesjonale (np. z okazji pogrzebu w rodzinie), aby postawić go przed moralnym dylematem: stosować naturalne metody regulacji poczęć czy też antykoncepcję?, nawet wtedy, gdy w wyniku tak odbytej spowiedzi penitent postawi sobie może całkiem inne pytanie: spowiadać się czy nie? Czytamy jednak we Wskazaniach uwagę, iż ewentualna odmowa rozgrzeszenia „musi być przeprowadzona w taki sposób, by o ile możności nie zrazić penitenta do całości życia religijnego” (s. 18). Można w związku z tym zastanowić się, czy aby niektóre powikłania nerwicowe na tle seksualnym nie są po części skutkiem właśnie zbyt łatwego poruszania tych zagadnień przez spowiedników?

Autorzy polskich Wskazań są świadomi, że niezgrabnie przeprowadzona spowiedź może mieć skutki raniące, Stąd znajdujemy we Wskazaniach uwagę:

Spowiednik powinien unikać sprawiania wrażenia, że właśnie nadużycia małżeńskie stanowią problem najważniejszy w kształtowaniu moralnego oblicza chrześcijanina, a stosunek osobisty do Boga i bliźnich — to sprawy o daleko mniejszym znaczeniu. Penitent powinien odczuwać zrozumienie ze strony spowiednika i pragnienie przyjścia penitentowi z pomocą, z drugiej jednak strony powinien wyczuć powagę tego problemu i zdecydowaną wolę spowiednika wpłynięcia na penitenta w kierunku zaprzestania grzesznej praktyki (s. 12).

We Wskazaniach jest wyrażona troska o to, by nie pomylić hierarchii spraw, ale wobec zasadniczego przesłania dokumentu zastanawia, z czym penitent ma powrócić do domu? Czy wraca on do domu ze świadomością, że spotkał się z Chrystusem miłosiernym, z dobrą nowiną o zbawieniu, czy też ze świadomością, że znowu poddał się dawce nieprzyjemnego moralizowania? O ile w świetle Vademecum wydaje się, że spowiednik jest przede wszystkim przekazicielem Bożego miłosierdzia, a więc łaski Bożej (ale przy tym od prawdy moralnej nie ma on uciekać), o tyle we Wskazaniach (które nie negują roli łaski) wydaje się, że w posłudze spowiednika jest wyeksponowana rola sędziego, który ma oceniać i chyba wydawać werdykt na temat stopnia winy penitenta oraz na temat jakości jego skruchy, a nawet ma on być tym, który wręcz egzekwuje czy wymusza poprawę postępowania. Wskazania polecają otoczenie szczególną uwagą recydywistów i nałogowców:

Gdy przez penitenta stosowane byty środki antykoncepcyjne i nie było żadnych prób poprawy, mimo otrzymanych na ostatniej spowiedzi pouczeń, spowiednik ma do czynienia z recydywistą formalnym i musi wymagać bardzo wyraźnych i przekonujących oznak nawrócenia (s. 15).

A co ma robić penitent, który może chciałby się zmienić, ale boleśnie doświadcza swojej słabości, i nie potrafi się zmienić (nie mówiąc już o tym, że zmiana wymaga współpracy drugiej osoby — współmałżonka)? Właśnie dlatego, że doświadcza swojej słabości, a nawet i bezradności (zresztą i nie tylko w tej sferze), wyczuwa. że jest mu potrzebna łaska Boża i dlatego sięga do sakramentu, Gdy trafi na spowiednika wychowanego na Wskazaniach, ten będzie od niego żądał „wyraźnych i przekonujących oznak nawrócenia”. Gdy trafi na spowiednika wychowanego na Vademecum, ten będzie unikał „wymagania absolutnych gwarancji, które po ludzku są niemożliwe, na temat przyszłego nienagannego wychowania”.

Autorzy Wskazań, choć domagają się motywacji nadprzyrodzonej, pokładają wielką ufność w siłę racjonalnej argumentacji, która ma per ultimas causas uzasadnić naukę Kościoła oraz opornego penitenta przekonać, jak gdyby samo przekonanie intelektu było wystarczające dla nawrócenia. Niewątpliwie nauczanie Kościoła na temat antykoncepcji da się uzasadnić na gruncie prawa naturalnego, i dlatego w ramach etyki czy to filozoficznej czy też teologicznej podejmuje się poszukiwania racjonalnych uzasadnień norm moralnych. Wymaga to jednak dużej wrażliwości metafizycznej. Chyba błędem jest supozycja, iż do takich rozważań są zdolni przeciętni penitenci. Nie negując wagi argumentacji filozoficznej, opartej na prawie naturalnym, czyż nie ważniejsze jest spojrzenie na małżeńską miłość w perspektywie teologicznej, w której faktycznie wyrażana wiara otwiera horyzont misteryjny? Kontekst konfesjonału jest szczególnie stosowną okolicznością dla „chwycenia” tegoż właśnie wymiaru. Wiara bowiem nie jest obręczą, która by ograniczała intelekt. Jest ona właśnie czymś odwrotnym. Wiara jest darem Bożym. który rozszerza umysł, wyprowadzając go dalej, ku perspektywie tajemnicy, ku obiecanemu życiu wiecznemu4 . Wiara pozwala „chwycić” blask prawdy, który się kryje przed czysto naturalnym rozumowaniem. Nie należy zatem redukować wiary jedynie do poziomu jednego z aspektów posłuszeństwa, w którym intelekt gnie się wobec tego, co jest niezrozumiałe. Wiara, wprowadzając w poznanie samego Boga5 „ oświeca umysł i daje intuicję takiej hojności miłości, jaka została ukazana w Synu Bożym. Ponadto wiara, w chwili jej wyrażania, ustanawia styk z Bogiem, co pozwala w danym momencie na zaowocowanie łaski nie tylko w intelekcie, ale również w woli I w pozostałych władzach, z władzami cielesnymi włącznie. Nie na darmo dawna tradycja Kościoła wstawia w modlitwę przed snem słowa św. Piotra: „Czuwajcie! Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć. Mocni w wierze przeciwstawcie się jemu” (1 P 5,8—9). Akt wiary, który jest powierzeniem się Bogu, niesie reperkusje psychiczne. Wobec pokus przeciw czystości jest on nieodzowną i natychmiastową obroną. Przy zabrudzeniu popędu seksualnego egoizmem, akt wiary. w którym jest zdanie się na Boga, niesie natychmiastowe oczyszczenie. Paweł VI, mając na uwadze to właśnie owocowanie wiary, zwrócił się w swej głośnej encyklice do kapłanów:

Pełni ufności przemawiajcie. uważając to za rzecz pewną, że Duch Święty wspomagając Urząd Nauczycielski Kościoła w głoszeniu prawdziwej nauki, jednocześnie oświeca wewnętrznie serca wiernych i zachęca ich do wyrażenia swego przyzwolenia (29).

Autorzy Wskazań nie negują roli łaski Bożej. Niemniej jednak odnosi się wrażenie, że we Wskazaniach rola łaski została zredukowana jedynie do roli nadprzyrodzonej pomocy w dalszej realizacji wymagań etycznych. Brak natomiast wychwycenia roli laski wiary w samym przepowiadaniu spowiednika, jak również i w odbiorze penitenta, który w zależności od zaawansowania życia duchowego, będzie podatny na przyjęcie treści podanych w wierze i na zaaplikowanie nadprzyrodzonej miłości caritas we wszystkich, choćby i najbardziej intymnych wymiarach życia. Stąd ten wymuszający, moralizujący, nieco pelagiański ton, którego brak w rzymskim Vademecum.

Wydaje się, ze w optyce Wskazań rola postanowienia poprawy w sakramencie pojednania otrzymuje mocniejsze wyeksponowanie niż w Vademecum. Czytamy bowiem w polskim dokumencie:

Gdy pomimo wszystkich koniecznych starań spowiednika, penitent nie zdobywa się na rzeczywistą dobrą dyspozycję, wystarczającą do udzielenia rozgrzeszenia! spowiednik staje przed smutną koniecznością odmówienia rozgrzeszenia. a dokładniej mówiąc, odłożenia go do chwili, gdy penitent powróci do konfesjonału z prawdziwym żalem i właściwym postanowieniem poprawy!

Na spowiednika zatem według Wskazań spada obowiązek osądzania czy postanowienie poprawy penitenta jest szczere i wystarczająco mocne. Są oczywiście sytuacje, w których penitent deklaruje, iż nie ma żadnego zamiaru podjęcia jakiejkolwiek próby przemiany swego postępowania, przez co on sam podważa sensowność sakramentu. W takiej sytuacji ewentualne udzielenie rozgrzeszenia byłoby jakimś zafałszowaniem. Trzeba jednak pamiętać, iż ludzie nie są całkowicie logiczni. Pod fasadą deklaracji oporu, może się też kryć prawdziwa wiara. i prawdziwa tęsknota za łaską Chrystusa, która wreszcie uzdrowi zranioną duszę.

 

Co o tym sądzić?

Porównując rzymskie Vademecum z polskimi Wskazaniami, można zadać pytanie: Czy mamy tutaj w gruncie rzeczy tę samą doktrynę, co najwyżej ujętą z innej strony, czy też z rzymskiego dokumentu nie tchnie nieco inne podejście do sakramentu pojednania? Opracowanie analogicznych dokumentów dla Kościoła. ale w innych krajach, w innym kontekście kulturowym i przy innym, raz lokalnym, raz powszechnym spojrzeniu na Kościół, wydaje zbliżony, ale jednak różny owoc. Porównanie obu dokumentów nie ma na celu przebadania dziejów opracowania tychże dwóch pomocy duszpasterskich, ani też wypunktowania zmian zachodzących w Kościele czy krytyki duszpasterzy. U podstaw tego porównania leży troska o jakość i owocność korzystania z sakramentu pojednania. Pomiędzy regułą wiary, na którą naprowadza nauczanie dogmatyczne Kościoła, a bieżącą praktyką duszpasterską, zachodzi czasem, najczęściej nieuświadomiona, różnica.

Gdy siłą przyzwyczajenia i nie dopracowanych nawyków myślowych odchodzi się od reguły wiary, niknie gdzieś pełna owocność darów Bożych. W tych kościołach lokalnych, które przeżyły chaos wynikający z odrzucenia przez wpływowych teologów i duszpasterzy encykliki Pawła VI, Kościół stoi przed trudnym i ważnym zadaniem odbudowania prawowierności nauczania etyki seksualnej. Ten proces odnowy już się dokonuje. Czy w naszym kościele polskim nie stoimy wobec innej potrzeby: potrzeby regeneracji życia duchowego i głębszego połączenia moralności z faktycznym obcowaniem z Bogiem?

 

Wojciech Giertych OP, W drodze 1998, nr 1,4-18.
o.Wojciech Giertych jest obecnie głównym teologiem domu papieskiego. Tekst jest umieszczony za jego zgodą.


Podobne artykuły: