Udało mi się przekonać męża i przez 2 lata stosowaliśmy naturalne metody planowania rodziny. Okazały się skuteczne, a przede wszystkim dawały mi spokój sumienia (wcześniej używaliśmy prezerwatywy). Jednak teraz jestem w okresie poporodowym, objawy organizmu nie są już tak czytelne, a na kolejną ciążę nie mogę sobie pozwolić. Na abstynencję do czasu powrotu miesiączki mój mąż absolutnie się nie zgadza.
Nasze małżeństwo zaczyna przeżywać kryzys. Mąż mnie nie rozumie i mówi, że skoro tak, to powinnam zostać zakonnicą, a nie wychodzić za mąż. Dlatego mam pytanie, czy w naszym przypadku czasowe stosowanie prezerwatywy (tylko do czasu powrotu cykli miesięcznych) byłoby grzechem ciężkim?
Nie tak dawno rozpoznaliście wolę Bożą i zdecydowaliście się urodzić dziecko. Jego pojawienie się oprócz olbrzymiej radości zdestabilizowało relację między wami. Pojawiło się zmęczenie, brak czasu na rozmowę, częstsze kłótnie, brak satysfakcji ze współżycia lub jego brak, trudności z abstynencją. Patrząc się w tej perspektywie sugerowanie, że urodzenie dziecka i trudny czas laktacji prowadzi małżonków do grzechów ciężkich jest teologicznym nonsensem. Wyszłoby na to, że znając trudności męża lepiej byłoby wybrać bezdzietne, spokojne i uregulowane seksualnie życie.
Niemniej podejście męża ma znamiona małej kultury duchowej i braku szacunku wobec Pani. Problem wykracza poza kwestie seksualne. Gdy mąż domaga się współżycia z prezerwatywą, to zgoda na takie współżycie wymaga spełnienia kilku warunków z Pani strony: samej nie inicjować współżycia; podjąć je, gdy uzna Pani, że powodu są według Pani poważne; modlić się za małżonka, przekonywać go, aby zrezygnował z prezerwatywy. Trzeba też mu wyraźnie powiedzieć, że Pani sobie takiego współżycia nie życzy i jest mu przeciwna, aby stało się jasne czy on w ogóle liczy się z Pani zdaniem, czy Panią naprawdę kocha.
To ostatnie zastrzeżenie nie jest potrzebne w przypadku przypuszczenia, że dojdzie o pieszczot doprowadzających do orgazmu, ponieważ naturalną rzeczą jest, że tęskniąc za sobą będziecie się przytulać do siebie, całować, pieścić, a przy długiej abstynencji bliskość cielesna może się łatwo przerodzić w silne pobudzenie. Wtedy mąż wybiera zastępcze wobec pełnego stosunku formy zaspokojenia seksualnego. Wasze ciała są naturalną przestrzenią konfliktu w podejściu do seksualności i dobrze jest na tym poziomie zostać. Gdy spełnia Pani powyższe warunki wtedy bliskość waszej relacji nie jest związana z grzechem z Pani strony.
br. Ksawery Knotz