Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (46)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (68)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (57)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Mapa, kompas, kondycja, ekipa – zasady podejmowania decyzji moralnych

Mapa, kompas, kondycja, ekipa – zasady podejmowania decyzji moralnych

Wyjście na szczyt – cel wędrówki ku Bogu

Nie można zrozumieć moralności chrześcijańskiej bez perspektywy odnowienia naszego człowieczeństwa na wzór człowieczeństwa Jezusa Chrystusa. Oznacza to, że takie człowieczeństwo z jakim się rodzimy jest człowieczeństwem niedojrzałym, jest na razie w formie zaczątkowej. Człowiek w aktualnym stanie nie jest bytem spełnionym. Ani biologicznie, ani społecznie, ani duchowo i moralnie. Przed sobą ma perspektywę rozkwitu do pełni człowieczeństwa. Aktualny człowiek ma jeszcze daleko do dojrzałej postaci. 

Moralność chrześcijańska zakłada przejście ze stanu pierwotnego, w jakim znajduje się każdy człowiek, do stanu dojrzałego. Tak jak w życiu biologicznym, człowiek zmienia się z dziecka w dorosłego, tak w sferze duchowej i moralnej rośnie do pełni człowieczeństwa. W tym procesie odkrywa swoją prawdziwą tożsamość. Staje się dobry w znaczeniu bycia kimś spełnionym, pełnym, całościowym. Rozkwitniętym jak kwiat rodzący się z pączka.

Dopiero gdy myślimy o dwóch sposobach życia człowieka: w stanie pierwotnym i w stanie dojrzałym, jako dwóch biegunach życia, początkowym i końcowym, możemy zrozumieć cel wiary i moralności. Mają one przeprowadzić człowieka z jednego sposobu życia do drugiego. 

W tym celu człowiek otrzymuje od Jezusa Chrystusa Ducha Świętego, aby go wypełnił i wewnętrznie zmienił. Ten Duch od środka stymuluje człowieka do zmiany, którą człowiek urzeczywistnia poprzez akty moralne, które wyrażają się w konkretnych czynach. Czyny te zmieniają człowieka i określają kierunek jego rozwoju. Pozwalają mu zobaczyć kim rzeczywiście jest i czy chce kontynuować taki sposób życia.

 

Potencjał dobra w człowieku

Człowiek otrzymuje od Boga życie jako podstawowe dobro, wraz z życiem otrzymuje pewne uzdolnienia i predyspozycje. Są one dane w potencji, a więc wymagają aktywowania i rozwoju. Możemy dostrzec w każdym człowieku są jakieś dobre cechy, talenty. Czymś innym jest posiadać różnego rodzaju dary od Boga, a czymś innym jest sposób w jaki się je wykorzystuje. Miłą i inteligentną osobą, którą się szanuje i ceni z racji tych wartości, może być człowiek, do którego życia moralnego mamy zastrzeżenia. Wartość bycia człowiekiem jest wcześniejsza od jego wrodzonych predyspozycji i talentów, a te wartości są wcześniejsze od wartości życia moralnego ujawniających się poprzez konkretne decyzje i czyny. Takie spojrzenie na człowieka, najpierw przez pryzmat jego człowieczeństwa, a późnej przez pryzmat jego wyborów życiowych tworzy właściwą perspektywę patrzenia na człowieka. Jest ono uzasadnione, ponieważ dobre i złe wybory moralne bazują na potencjale danym człowiekowi od Boga. Dobre wybory ten Boży potencjał rozwijają a złe osłabiają. 

Bóg stworzył człowieka bardzo dobrym a nie bardzo złym. To co pochodzi od Boga jest dobre. Cały człowiek jako człowiek jest bardzo dobrze stworzony. Dlatego zło jakie czynimy nie ma swojego własnego potencjału w człowieku. Zło, aby mogło się rozwijać wykorzystuje otrzymane od Boga dary, talenty, cechy osobowości. O co chodzi? Gdy człowiek kradnie albo cudzołoży korzysta z zasobów danych mu przez Boga, tyle, że źle je wykorzystuje. Osoba niemoralna ma dane od Boga dary: budzi zaufanie, jest miła, sympatyczna, sprytna, zaradna, pracowita, inteligentna, pomysłowa. Odmawiać jej tych cech, to odmawiać jej darów Bożych danych na mocy stworzenia. Złodziej, z takim predyspozycjami mógłby założyć firmę i rozwijać swój biznes i dawać pracę ludziom. Kochanek mógłby pokochać kogoś jednego, żyć w nim małżeństwie, wykorzystać swoją kreatywność dla troski o więź i dbanie o szczęśliwe i atrakcyjne życie seksualne. Złe moralnie decyzje sprawiają, że człowiek zamiast rozwijać swój potencjał ku dobru, zgodnie z wolą Bożą, wykorzystuje go w złym celu, do czynienia zła. Żerowanie zła moralnego na dobru danym od Boga można porównać do nowotworu, którego komórki żywią się zdrowym ciałem. 

Człowiek ma potencjał do rozwoju, który może się rozwijać, gdy człowiek ulegnie przemianie duchowej i moralnej. Integracja cech osobowościowych z wartościami duchowymi i moralnymi zmierza do tego, aby jego potencjał mógł dynamicznie się rozwijać. Nie wiemy jaki będzie efekt tego procesu (kim ostatecznie się staniemy i jak będziemy żyli, gdy osiągniemy większą dojrzałość), ale mamy wypracowany zespół wartości jakie mają oświecać drogę rozwoju, aby w jak najpełniejszy sposób wykorzystać swój potencjał. Musimy więc zdawać sobie sprawę, że można podejmować decyzje, które zahamują albo uniemożliwią nam rozwój naszego człowieczeństwa. Wybory moralne, to nic innego jak decyzje oparte na tych wartościach, które mają na celu wzmacniać ludzki rozwój, tak, aby stawał się dobrym, a nie złym.

Życie wartościami umożliwia Duch Święty

Takie opisanie sytuacji egzystencjalnej człowieka rodzi nową pedagogikę, która ma na celu doprowadzanie ludzi do stanu pełni człowieczeństwa. W języku religijnym nazywany świętością. 

Przemiana człowieka różni się od klasycznych koncepcji pedagogicznych, które poszukują wewnątrz człowieka źródła zmiany i rozwoju. Stąd mamy np. idee samorealizacji, wykorzystania pozytywnych zasobów własnych. Są to bardzo ciekawe pomysły wspierające rozwój człowieka i wielu ludziom one pomagają. Nie chodzi więc, aby je krytykować. Trzeba jednak widzieć różnicę między założeniem, że wewnątrz człowieka znajdują się wszystkie potrzebne mu siły, aby uruchomić zmianę jego życia na lepsze, a uznaniem, że w przemianie człowieka jest konieczny zewnętrzny czynnik, który dynamizuje wewnętrzne siły człowieka i uzupełnia je mocą pochodzącą od Boga. Tym czynniem jest Duch Święty, który jest mocą Bożą od wewnątrz uzupełniającą człowieczeństwo i wprowadzającą je w jakość człowieczeństwa Jezusa Chrystusa. 

Pojawienie się nowego człowieka jest na tyle skomplikowane, że przejście od jednego stanu do drugiego nie jest możliwe bez inicjacji w życie Jezusa Chrystusa, a więc poprzez przyjęcie sakramentów wtajemniczenia – chrztu, bierzmowania i eucharystii. W ten sposób człowiek może zostać od środka przemieniony w nowego człowieka, który wyłoni się ze starego człowieczeństwa. Proces ten od swojego momentu początkowego, którym jest rozpoczęcie życia z Jezusem Chrystusem, poprzez wejście do Kościoła przez sakramenty, trwa przez całe życie. 

Przejście dotyczy także moralnego sposobu życia, a więc nowego ukierunkowania na dobro, na wartości, które będą się stopniowo zakorzeniać w życiu chrześcijanina.  Nie można zrozumieć moralności katolickiej bez zrozumienia, że celem moralności jest wytyczyć szlak mający poprowadzić człowieka z punktu początkowego na szczyt. Przejścia od A do Z. Od momentu człowieczeństwa aktualnego, zastanego, w formie zarodkowej do człowieczeństwa dojrzałego, pełnego, rozkwitniętego. Bez uznania konieczności przejścia, raczej trudnej drogi stawania się człowiekiem nie można dostrzec potrzeby moralności, która wytycza szlak ku górze. Moralność w takiej perspektywie nie jest statycznym zbiorem zasad, reguł i norm, ale dynamicznie zmieniającą się drogą, której celem jest dążenie do wskazanego dobra. Normy są ramami ścieżki, granicą między ścieżką a łąką, lasem, krzakami, czasami przepaścią. 

Celem drogi jest życie z Bogiem, świętość, nowe człowieczeństwo. Jest to cel z natury mglisty i odległy. Szczyt góry znajduje się w chmurach. Pomimo niejasności w jego zrozumieniu, ale dla tych co idą w tym kierunku intuicyjnie wyczuwany. Oni doskonale wiedzą o co chodzi i potrafią go wybrać jako cel swojego życia. Aby dojść do tego celu Bóg dał nam narzędzia. Posługując się metaforą wędrówki w góry są nimi mapa, kompas, kondycja, ekipa. 

Mapa, kompas, kondycja, ekipa 

Na kwestie moralne dotyczące życia małżeńskiego można patrzeć z czterech perspektyw.

Pierwsza perspektywa to ludzka natura, czyli człowiek, który ma rozum, wolę, emocje, uczucia, intuicję, zmysłu i nimi poznaje samego siebie i potrafi określić sposób życia, który odpowiada jego wyjątkowej naturze. Poznanie naturalne jest wzmocnione prawdami objawienia, np. przykazaniami Bożymi. Są one możliwe do odkrycia rozumem. Podjęcie takiego życia przekształca chaos w uporządkowany świat osoby ludzkiej.

Druga perspektywa odnosi się do życia, w którym mamy zawsze wybierać dobro, aby rozwinąć się do pełni człowieczeństwa i na tej drodze dojść do Boga. Człowiek wybierając rozpoznane przez siebie dobro, a unikając zła, będzie uczył się odczytywać głos sumienia, który stanie się przewodnikiem w jego życiu. W tych wyborach pomaga światło nauki Kościoła, które umożliwia znacznie lepsze słuchanie tajemniczego głosu Boga odzywającego się w sercu człowieka.

Trzecia perspektywa, to nasze predyspozycje do dobrego moralnie życia. Człowiek ma swoją osobowość, zdolności adaptacyjne, cnoty i wady, nabyte umiejętności, blokady psychiczne, uzależnienia. Może się rozwijać nabierać zdolności do moralnego życia, nadprzyrodzonego talentu do czynienia dobra. Gdy brakuje mu tych moralnych zdolności nie potrafi żyć dobrze.

Czwartą perspektywą jest przeżywanie drogi we wspólnocie. Gdy idziemy w góry najrozsądniej iść razem w grupie. Idąc razem łatwiej ustalić kierunek drogi, można razem śledzić mapę, pomagać w szukaniu szlaku. Trzeba jednak się liczyć z kondycją drugiej osoby. Dostosować tempo do kondycji najsłabszej osoby w grupie. Nie wolno nikogo samego zostawić na szlaku. Trzeba się wspierać, pomagać sobie i mobilizować do drogi pod górkę.

Te cztery perspektywy można zilustrować jako syntezę podróży (metafora naszego życia). Podróżnik, aby dojść do celu musi skompletować ekipę, która będzie go wspierać, musi posługiwać się mapą, kompasem i mieć zdolność (kondycję) przejścia wyznaczonej trasy. 

Tą mapą jest nauka Kościoła odnośnie małżeństwa – teologia małżeństwa i podawane zasady moralne. Mamy umieć czytać mapę, aby w realu rozpoznać drogę i nie zejść ze szlaku.

Jednak, aby dojść do celu oprócz mapy trzeba mieć kompas. Tym kompasem jest sumienie, którym zawsze mamy się kierować. Bez niego – wewnętrznego przewodnika duchowego – nie będziemy wiedzieli w jakim kierunku się poruszać, już nie na mapie, ale w realnym życiu.

Trzecim wymogiem dojścia do celu jest posiadanie odpowiedniej kondycji. Są ludzie, którzy nie będą mieli sił moralnych , aby w ogóle iść pod górkę – realizować dobro jakie daje miłość i życie seksualne; niektórzy nie będą mieli zdolności moralnych, aby przejść  trudniejszy odcinek trasy; są tacy, którzy rezygnują z wędrówki.

Czwartym wymogiem jest nauczenie się współpracy ze współmałżonkiem i wzajemnego wsparcia.  Gdy tak się dzieje  bycie razem daje siłę do pokonania trudności duchowych i moralnych  

Mapa, kompas i kondycja i ekipa są ze sobą ściśle powiązane. Sam nauka Kościoła zostanie na papierze, gdy człowiek nie będzie słuchał sumienia pokazującego mu w jaki sposób wcielić ją w życie. Samo sumienie bez słuchania nauki Kościoła nie odkryje prawdziwego dobra i sprowadzi człowieka na manowce. Bez mapy będzie błądził po pustkowiach swojego życia. Może też kierować się mapą i nawet trzymać się szlaku dzięki sumieniu, ale bez kondycji i umiejętności wspinaczki spadnie w przepaść.  W najwyższe góry nigdy nie idzie się samemu. Współpraca pomaga w drodze, a w trudnych sytuacjach konieczna jest asekuracja, aby bezpiecznie dojść do celu. 

 

Mapa – prawo naturalne i Boże objawienie 

Ten paradygmat teologii moralnej zwraca uwagę, że człowiek stworzony przez Boga ma właściwą dla siebie naturę, sposób bytowania, która odpowiada jego człowieczeństwu. Człowiek może poznać swoją naturę, która jest czymś obiektywnym, niezależnym od tego co poszczególny człowiek subiektywnie o sobie myśli i jak przeżywa swoje życie. 

Swoją prawdziwą naturę człowiek może poznać nie przez jakąś iluminację, dzięki której zyskuje wiedzę o sobie, ani też przez spekulacje jak ma wyglądać idealny człowiek, ale poprzez poznanie rozumowe. Jest ono w stanie uchwycić ogólne, podstawowe dobra jakie człowiek ma realizować, chroniące je fundamentalne zasady moralne ukazujące sposób życia właściwy dla bycia człowiekiem.  

Na przykład we wszystkich kulturach i religiach istnieje świadomość moralna, aby nie czynić ludziom tego co sami byśmy nie chcieli, aby nam czyniono. Prawo to  jest tak uniwersalne, że uznajemy je za wpisane w ludzką naturę. Normalny człowiek widzi zło w zabijaniu, ponieważ sam nie chciałby, aby go zabito. Drugim takim prawem jest zasada czynienia dobra a unikania zła. Człowiek jest ukierunkowany na wybieranie tego co jawi mu się jako dobre (może jedynie mylić dobro prawdziwe z dobrem pozornym). Jest także ukierunkowany na szukanie prawdy, poprzez nieustanne zbieranie informacji i tworzenie teorii na temat otaczającej go rzeczywistości. 

Człowiek stosując tylko te zasady w swoim życiu, potrafi nazwać podstawowe dobra człowieka, takie jak prawo do życia, do własności, do nienaruszalności cielesnej, do założenia rodziny i rodzenia dzieci, do migracji, itd.

Wielowiekowa refleksja wyodrębniła trzy wspólne wszystkim ludziom ukierunkowania (inklinacje) człowieka:

Pierwszym jest ochrona własnego życia. Życie fizyczne jawi się powszechnie jako dobro podstawowe. Stąd mamy zasady wspierające ludzkie życie: nienaruszalność integralności ciała, dostęp do dóbr gwarantujących przeżycie, takich jak pożywnie, ubranie, praca. Z tego ukierunkowania wypływa też prawo do polepszenia warunków swojego życia, prawo do zdobywanie lepszego wykształcenia. Ta świadomość przekłada się na tworzenie norm regulujących dystrybucję tych dóbr. 

Drugim ukierunkowaniem, które najbardziej nas interesuje, jest dynamizm zbliżający do siebie mężczyznę i kobietę.  Wyraża się on w potrzebie kochania i bycia kochanym, życia we wspólnocie małżeńskiej, budowania więzi, także intymnej i seksualnej, dążenie do zrodzenia potomstwa, opiekowania się nim i wychowania go. 

W tym ukierunkowaniu człowiek jest integralną jednością duchowo cielesną, istnieje on jako całość rozumu, woli, uczuć, popędów, instynktów, zmysłów. Stąd miłość ludzką rozumie się jako równocześnie duchową i cielesną. Wiele norm moralnych stoi na straży tej jedności zakazując jej rozbicia np. poprzez tworzenie idei (też i idei budowania więzi) nie respektujących realnej cielesności człowieka. 

Trzecim ukierunkowaniem człowieka jest potrzeba do nawiązywania relacji z ludźmi, komunikowania się w nimi, szukania przyjaźni, podejmowania współpracy i organizowania się we wspólnotę zaspakajającą potrzeby ludzkie, poczynając od małżeńskiej i rodzinnej, poprzez lokalną do państwowej, czy nawet bardziej globalną.  

Podstawowe wartości człowiek zabezpiecza tworząc chroniące je normy życia. Takimi normami są  np. nie zabijaj, nie cudzołóż, nie kradnij.  

Naturalny rozum ludzki widzi je znacznie wyraźniej, gdy jest oświecony poznaniem płynącym z Bożego Objawienia. Co ciekawe ich intelektualne odczytanie jest wcześniejsze niż teoretyczne uzasadnienie. Dlatego dobrzy ludzie przyjmują je w prostym przekonaniu o ich słuszności i nie potrzebuje argumentów, aby je zachowywać. 

Gdy chce się żyć dobrze moralnie w codziennym życiu, nie jest możliwe pozostanie na takim poziomie. Człowiek w swojej refleksji moralnej ma potrzebę zejścia do konkretów, do szczegółowych sytuacji swojego życia, w których musi odpowiedzieć na pytanie o dobro i zło swoich decyzji. Im bardziej refleksja moralna schodzi na dół, czyli obejmuje nieprzewidywalne i złożone sytuacje, podejmowane w bardzo różnych okolicznościach, i uwarunkowaniach, przy braku wielu danych umożliwiających pełne zrozumienie sytuacji, staje się bardzo trudne prawidłowe zastosowanie ogólnych zasad do szczegółowej sytuacji jak i dobre ich sformułowanie. Dlatego na tym poziomie bardzo łatwo popełnić błędy w ocenie wartości moralnej danego czynu. 

Wiele tematów rozświetla się moralnie dopiero poprzez szczere poszukiwanie prawdy i dobra. Jak już było wspomniane rozum ludzki cały czas tworzy swoją teorię interpretującą rzeczywistość. W tym działaniu ujawnia się fundamentalne ukierunkowanie na prawdę, którą człowiek próbuje ustalić. Prawo moralne nie jest zbiorem już ustanowionych reguł, które same narzucają się człowiekowi, ale „jest źródłem inspiracji dla jego wybitnie osobistych zabiegów w podejmowaniu decyzji” (W poszukiwaniu etyki uniwersalnej, Międzynarodowa Komisja Teologiczna). Poszukując prawdziwego dobra chrześcijanin zestawia zgromadzone przez siebie dane z Objawieniem, nauką Kościoła, korzysta z wiedzy naukowej ze wszystkich dziedzin; teologii, filozofii, biologi, medycyny, itd, słucha świadectwa życia ludzi wierzących. Aby człowiek mógł odkryć prawdziwe dobro w konkretnych sytuacjach swojego życia, nie wystarczy mu stosunkowo ogólna nauka Kościoła, która nie wyjaśnia mu każdej sytuacji, ale musi posiadać zdolność słuchania sumienia i zestaw predyspozycji wewnętrznych (cnót), które pozwolą mu realizować rozpoznane dobro. Potrzebuje także roztropności, która umożliwia dobrać odpowiednie środki do celu (np. które umożliwią zbudowanie więzi w czasie płodnym gdy rezygnuje ze współżycia, albo satysfakcjonujące współżycie w czasie niepłodnym). Dlatego w wielu szczegółowych sytuacjach dobre rozeznanie sumienia (między dobrem prawdziwym i pozornym, największym dobrem a dobrem możliwym) wymaga nie tylko wiedzy, ale i mądrości (stąd idea mędrca). Chrześcijanie, aby rozwiązać trudne problemy, znaleść dobre rozwiązanie moralne w nietypowych sytuacjach, powinni korzystać z porad mądrych i doświadczonych chrześcijan.

Kompas – sumienie nakierowane na dobro

Szerszym tłem działania sumienia jest rozeznanie duchowe. Rozeznanie duchowe jest praktyką ludzi wierzących, którzy pytają się samych siebie czy realizują taki sposób życia, który jest zgodny z człowieczeństwem ludzi mających Ducha Świętego. Rozeznawanie duchowe jest możliwe tylko wtedy gdy chrześcijanin nawiązuje relację z Jezusem Chrystusem, przez kontakt ze Słowem Bożym, sakramenty, modlitwę osobistą, a także gdy dokonuje się odnowienie jego sposobu myślenia o życiu i przeżywania swojego życia. Dopiero w takim kontekście możemy dostrzec działanie sumienia. Nie jest ono jakąś dodatkową stała władzą w człowieku podobną do rozumu czy emocji, ale uzdolnieniem wszystkich ludzkich władz na czele z rozumem i wolą do wyboru dobra. Ta zdolność wzrasta wraz z dojrzałością człowieka i jego rozwojem duchowym. Sumienie nie gwarantuje dokonywania dobrych wyborów, ale pozwala wybierać uczciwie, zgodnie z własnym rozumnym przeświadczeniem czynienia tego co dobre. Pomimo błędnych wyborów człowiek posłuszny sumieniu szuka prawdy i dobra i zawsze chce je wybierać. To ukierunkowanie nie jest jeszcze sumieniem, jest bazą, na której kształtuje się sumienie. Człowiek poszukując prawdy – pielęgnując relację z Bogiem, ucząc się, pytając się, wychowując. pracując nad sobą, zdobywając doświadczenie życiowe – i zawsze wybierając to co uważa za dobre – budzi i rozwija sumienie, czyli zyskuje coraz lepszą zdolność do rozpoznania dobra. Sumienie nie daje jednak gwarancji, że nie popełnimy błędu. Często błędnie rozpoznajemy dobro. Pomimo błędów mamy cały czas szukać prawdziwego dobra, i gdy uznamy, że się mylimy zmienić zdanie na temat tego co jest według nas dobre, czyli nadal trzymać się tego do czego jesteśmy przekonani i co aktualnie rozpoznajemy jako dobre. 

Sumienie chrześcijanina szukające dobra będzie zawsze ukierunkowane na szukanie woli Bożej i wskazań moralnych Kościoła. Sumienie nie zastępuje Kościoła, papieża i biskupów i nie tworzy norm ogólnych, teorii jak ma wyglądać życie moralne, nie spekuluje na temat wartości moralnych podawanych przez Kościół. Sumienie ma ograniczone kompetencje. Ograniczają się one do rozwiązywania tylko kwestii indywidualnych i Poszukiwania rozumu i szukanie odpowiedzi co jest prawdą nie należy do kompetencji sumienia. Jego kompetencje są ograniczone. Dotyczą decyzji szczegółowych, czyli rozstrzygnięcia mojego sumienie dotyczą tylko mnie i skupiają się jedynie na konkretnych decyzjach jakie mam podjąć tu i teraz. Za chwilę będzie już inne tu i teraz – moment, w którym będę podejmował  decyzję w innej sytuacji i okolicznościach. Dlatego nazywa się ono rozumem praktycznym, który ocenia konkretną, jednostkową decyzję człowieka, ale jedynie pod kątem wartości. „Sąd sumienia ma charakter imperatywny: człowiek powinien działać zgodnie z nim. Jeżeli działa wbrew temu sądowi albo jeśli popełnia określony czyn nie będąc pewnym, czy jest on słuszny i dobry, zostaje potępiony przez własne sumienie, stanowiące bezpośrednią normę osobistej moralności”(VS60). Człowiek ma więc być wierny swojemu głębokiemu przeświadczeniu co jest dobre i za nim podążać.

 

Kondycja – zdolność do czynienia dobra

Mamy w Kościele kod kultury chrześcijańskiej, która pokazuje wzorzec postaw i zachowań dobrego chrześcijanina. Na bazie takiego wzorca dąży się do rozwijania umiejętności bycia wiernym, prawdomównym, uczciwym, pracowitym, wspierającym, czystym, gościnnym, empatycznym, decyzyjnym, itd. W ten sposób we wspólnocie Kościoła powstają katalogi cnót, czyli umiejętności, uzdolnień, stałych dyspozycji do czynienia dobra W tym paradygmacie moralności punktem odniesienia dla małżeństw byłyby te małżeństwa, które świadczą swoim życiem małżeńskim o zdolności do życia moralnością katolicką, w naszym przypadku będą to małżeństwa, które się kochają, są sobie wierne, są usatysfakcjonowane swoim życiem małżeńskim, które akceptują i traktują jako cenne doświadczenie więzi współżycie seksualne w rytmie cyklu płodności, planują dzieci, dobrze je wychowują.  Danej mówiło się o doskonałej cnocie, która jest wtedy gdy człowiek jest szczęśliwy z takiego sposobu życia. Dzisiaj częściej używa się słowa ideał, które zawiera znaczenie pełni życia, całkowitego rozkwitu. Przybliżamy się do niego, ale tylko niektórzy go osiągają. Świętość byłaby takim sposobem życia.   

Gdy ludzie uczą się być chrześcijanami mogą odkryć, że nie umieją nadać głębszych znaczeń relacji, małżeństwu czy seksualności, albo je rozumiejąc i szanując, nie potrafią wcielić ich w swoje życie.  W tym paradygmacie jest miejsce nie tylko na przedstawienie ideału, ale i na dorastanie do niego. Jan Paweł II, odwołując się do tego paradygmatu, wprowadził w nauczanie Kościoła prawo stopniowości – pedagogiczną zasadę stopniowego, etap po etapie dorastania do umiejętności życia ewangelicznego.

Każde małżeństwo jest na jakimś etapie swojego wzrostu, na którym adekwatnie do swojego rozwoju ma określoną świadomość dobra (poznanie), zależnie od swojego etapu potrafi kochać Boga i współmałżonka, a także zależnie od etapu różni się umiejętnością czynienia dobra (por. FC 34) Każdy katolik jest wezwany przez Boga, aby poprzez decyzje jakie podejmuje przybliżać się do ideału życia małżeńskiego. 

Nie jest w żaden sposób odkrywcze, że małżonkowie mają problemy seksualne i podawany przez Kościół sposób życia z różnych powodów nie potrafią zrealizować. Ludzie się masturbują i korzystają z pornografii. Małżeństwa katolickie mają trudność z zachowaniem wstrzemięźliwości w czasie płodnym. Kryzys życia seksualnego po kolejnym dziecku, często nie planowanym, jest klasyką problemów małżeńskich. Laktacja czy menopauza oznaczają trudności w sferze seksualnej. Coraz więcej par się zdradza. Wiele małżeństw nie potrafi zbudować więzi, wegetuje żyjąc pod jednym dachem albo się rozpada. 

Przeciwieństwem wad są cnoty jako stałe dyspozycje do dobrego moralnie życia. Zdolność do życia cnotliwego rozwija się, gdy małżeństwa podejmują decyzje przybliżające ich do dobra jakie chcą osiągnąć. Gdy zaś podejmują decyzje jemu przeciwne rozwijają wady. Bycie cnotliwym rozpoznaje się po tym, że inteligencja człowieka, intelektualna i emocjonalna, jego kreatywność jest zaangażowana w dążenie do dobrego moralnie życia. Człowiek zły odwrotnie, – wykazuje kreatywność w czynieniu zła, jest przebiegły w jego realizacji. Człowiek cnotliwy też czyni zło, ale bez wewnętrznej satysfakcji, bez kreatywnego zaangażowania, nie jest w tym inteligentny. Człowiek pozbawiony cnoty, gdy robi coś dobrego nie umie się w to dobro zaangażować, nie umie być twórczy, jest byle jaki.  

Człowiek rozwijający swoją zdolność i umiejętność do życia Ewangelią nie będzie kwestionował nauki Kościoła z powodu nieumiejętności jej zachowania. Nie będzie inteligentny w szukaniu sposób jej podważania. Będzie kreatywnie szukał jej zrozumienia i sposobów wprowadzenia jej w życie. Nie zamieni prawa stopniowości w stopniowość prawa, czyli nie zacznie odrzucać wartości i dostosowywać norm moralnych do swojej ludzkiej kondycji, do etapu rozwoju na jakim się znajduje. 

 

Ekipa – w góry idzie się razem i pilnuje się więzi

Do tych trzech paradygmatów moralności trzeba dodać czwarty, którym byłoby budowanie relacji z ludźmi, a w małżeństwie budowanie więzi. Można by go obrazowo przedstawić jako górską wędrówkę we dwoje. Na trudną wyprawę   roztropnie jest wybrać się w towarzystwie. Życie we wspólnocie ludzkiej zwiększa szansę na poradzenie sobie z trudnościami jakie mogą pojawić się na drodze. Wymaga jednak lojalności, wierności, wspólnego działania, pomagania sobie, wspierania się wzajemnie, nie oddalania się od grupy, nieustannego utrzymywania kontaktu, wzajemnego zaufania, odpowiedzialności za drugą osobę.  

Małżonkowie, jako para mężczyzny i kobiety, widzialni poprzez swoje ciała, zostali w Kościele podniesieni do rangi znaku sakramentalnego. Oznacza to, że ich cielesność, męskość i kobiecość, także ich seksualność, a także cykliczna płodność, wskazują na przychodzenie Boga na ziemię. Ich cielesność zyskuje nowe znaczenie – umożliwia spotkanie z Bogiem we więzi małżeńskiej. Ciało ludzkie jest włączone w przekaz Bożej miłości. 

Przy takim rozumieniu sakramentu małżeństwa paradygmatem dla moralności życia małżeńskiego byłoby uczestnictwo w miłosnej więzi Chrystusa Oblubieńca i Kościoła Oblubienicy. Na mocy sakramentu małżeństwa więź mężczyzny i kobiety zostaje włączona w więź Chrystusa i Kościoła, a ich cielesność, męskość i kobiecość staje się znakiem wspólnoty domowego Kościoła, w którą wciela się Chrystus. 

Ten paradygmat jest dobrze osadzony w Piśmie świętym i wyjaśniony w teologii ciała i teologii zaślubin. 

W tym paradygmacie małżonkowie mają realizować dwa zadania moralne. Pierwszym jest budować więź poprzez męskość i kobiecość. Drugim, poznawać swoją męskość i kobiecość, aby móc przez nią budować więź. 

Te dwa zadania moralne przenikają się wzajemnie, tak, że nie można ich oddzielić. Na więź składają się wartości przyjęte przez rozum jakimi żyją małżonkowie, wola życia razem, uczucia jakie między nimi przepływają,  przywiązanie do siebie, impulsy ciała i instynktu, które rodzą się wobec drugiej osoby. Więź jest zarówno duchowym jak i realnym cielesnym doświadczeniem, także seksualnym. Dotyk, pocałunek, pieszczota, współżycie seksualne wyrażają nie tylko fizyczny kontakt ciała z ciałem, ale cielesną więź, która zrodziła się między dwiema kochającymi się osobami.

Z tego paradygmatu wypływa świadomość, że może się zdarzyć, że więź małżeńska wyrażana na różne sposoby poprzez ciało nie będzie mogła się rozwijać gdy zbyt długo nie będzie bliskości cielesnej i współżycia seksualnego, które w nowym paradygmacie jest ważnym elementem więzi małżeńskiej. 

***

współpraca czterech nurtów moralnych – mapy, busoli, kondycji i ekipy

Gdy chce się dyskutować o moralności seksualnej trzeba rozróżniać te cztery paradygmaty moralności. 

Pierwsza zwraca uwagę na zgodność życia z rzeczywistością stworzoną i zaplanowaną przez Boga. Ukazuje dobro, które katolicy mają odkryć i nim żyć. Akcent jest kładziony na porządek ustanowiony przez Boga, który jest przedstawiony w nauce Kościoła. Dotyczy ona wszystkich katolików na całym świecie i jest stałym, obiektywnym punktem odniesienia w kształtowaniu swojej wiary. 

Drugi paradygmat moralności zwraca uwagę na osobiste przeżywanie wartości, a to oznacza, że aby człowiek je przyjął musi je zreflektować,  zrozumieć, widzieć ich sens, przyjąć te wartości jako swoje, wybrać i dobrowolnie realizować w konkretnych sytuacjach swojego życia. Ten nurt jest najbardziej subiektywistyczny i indywidualistyczny w dobrym znaczeniu tego słowa. 

Trzeci paradygmat to moralność oparta na cnotach, czyli wypracowywaniu zdolności do czynienia dobra. O wiele większą uwagę zwraca na konieczność wychowywania się do dobrego, ewangelicznego życia. Zdolności moralne trzeba nabyć i utrzymywać. Ten nurt najbardziej zwraca uwagę na wychowawcze znaczenie życia wspólnotowego, na relacje, w których się wzajemnie kształtujemy wymagając od siebie pracy nad sobą i dokonywania zmiany swojego życia. 

Czwarty paradygmat to budowanie więzi małżeńskiej. Opiera się on na wierze, że Bóg jest obecny we więzi między małżonkami, i to na sposób sakramentalny. Najważniejszym więc zadaniem moralnym małżonków jest budowanie więzi poprzez swoją cielesność, męskość i kobiecość. W dynamizmie bliskości i oddalenia mają starać się zachowywać swoją tożsamość, ale tak aby móc tworzyć wspólnotę z drugą osobą.  Ta dynamika ma być cały czas obecna we współżyciu seksualnym, aby w tym obszarze ich życia realizowało się dobro moralne małżeństwa. 

Te cztery perspektywy odczytywania moralności katolickiej, mają swoje źródło w chrześcijaństwie. Wszystkie starają się odpowiedzieć na pytanie jak żyć z Chrystusem i wcielić jego naukę w życie. Są różne, ale sobie przyjazne, wzajemnie się uzupełniają i wspierają. Żyją w pewnym twórczym napięciu, ale nie we wrogości. Gdy zapominają o sobie wzajemnie konfliktują się. Jest to jednak konsekwencja absolutyzowania swojej perspektywy przez niektórych ich przedstawicieli. Ich naturą jest wzajemna współpraca, której celem jest poprowadzenie człowieka do Boga. Gdy różne ujęcia moralności się odizolowują tracą wiele ze swojej atrakcyjności. Zawężają pole widzenia człowieka. Tak się często dzieje. Dobre przedstawienie moralności Kościoła odnośnie życia seksualnego potrzebuje integracji tych czterech nurtów. Im większa ich synteza, tym propozycja chrześcijaństwa staje się pełniejsza i bardziej atrakcyjna i bardziej katolicka.

Kościół jako wspólnota bez obiektywnie zdefiniowanej wiary, ale też i zasad moralności nie będzie wiedział w jakim kierunku kształtować się, aby jego członkowie ukazali nowość życia Ewangelią. Nie można reflektować nas zdolnościami do życia moralnego poza kontekstem wspólnoty Kościoła, w której żyjemy i podejmujemy decyzję.

Sumienie bez odniesienia do Magisterium Kościoła w relacjach między członkami Kościoła nie wyjdzie poza subiektywny świat człowieka, często bardzo pokręcony intelektualnie i emocjonalnie (co słyszy się często w dyskusjach o seksualności).

Takie zdolności życiowe jak wierność, współżycie zgodne z cyklem płodności, budowanie więzi na bazie realnej cielesności człowieka, nienaruszalność ciała ludzkiego czy zdolność do życia w jednym związku aż do śmierci nie będą ideałami w każdym środowisku. Nie będą więc traktowane jako cele do realizacji i włączone w proces wychowania. Tylko wspólnota mająca wspólne wartości może kształtować sumienie i wzrastać w zdolności do czynienia dobra ukazanego przez Kościół. 

Bez odkrycia wartości przez ludzki rozum i poszukującego ich sumienia obiektywna nauka Kościoła zostanie na papierze i nie zmieni niczyjego życia (taki jest często los teologii małżeństwa i moralności dotyczącej życia seksualnego). Gdy znów chrześcijanie nie będą wyrabiać w sobie zdolności do czynienia dobra ich sumienie nie będzie umiało rozpoznać dobra i zła. Gdy nawet będą przekonani o dobru moralności katolickiej nie będą potrafili wcielić jej w życie (brak integracji seksualności z wyższą uczuciowością i wartościami odkrytymi przez rozum). Gdy będą iść za tym co im jawi się jako dobro bez odniesienia do nauki Kościoła i bez wzrostu w cnotach we wspólnocie Kościoła, przyjmą wartości spoza chrześcijaństwa i odejdą od Kościoła. 

Nieustanną wymianę tych perspektyw można wyobrazić sobie jako rodzaj gry, gdzie piłka jest w nieustanym ruchu między tymi czterema sposobami patrzenia na życie. Na jakikolwiek paradygmat zwróci się uwagę i na niego powoła, nie można pozostać w tym miejscu. Trzeba przekazać piłkę ku któremuś z pozostałych elementów gry. Gdy zatrzymamy się na nauce Kościoła trzeba rzucić piłkę albo ku sumieniu, albo ku kondycji moralnej albo ku więzi. Przerzucanie tworzy nieustanny ruch – dynamiczne rozeznanie duchowe. Cały czas widzi się  aktualny moment życia małżeńskiego, który za chwilę stanie się już innym momentem, nie tylko z racji upływu czasu, ale z racji, że przerzucona piła wymaga patrzenia się na niego z innej perspektywy, która w nowy sposób naświetla sytuację. Tworzy się wielość opcji wyboru, z których żadna nie stanowi jedynego , słusznego rozwiązania z racji nieustannego wchodzenia go gry nowego sposobu patrzenia na to co się dzieje w małżeństwie. Nie można pozostać w jednym miejscu, ponieważ coś się już podziało we więzi, w kondycji, w sumieniu, a mapa pozwala ustalić czy ruch prowadzi w dobrym kierunku. 

br.Ksawery Knotz


Podobne artykuły: