Mam 31 lat, od 2 lat jestem żonaty. Stosujemy z żoną metodę NPR, czujemy się wzajemnie dla siebie atrakcyjni fizycznie, mamy ochotę na współżycie. Niestety, od dłuższego czasu mam czysto „techniczny” problem z uzyskaniem wzwodu umożliwiającego odbycie pełnego stosunku.
Byłem u seksuologa, stosowałem odpowiednie leki. Jak dotąd nie mam zdiagnozowanej konkretnej choroby odpowiedzialnej za ten stan. Podkreślam, nie są to przejściowe problemy spowodowane stresem czy zmęczeniem. Co mamy robić jako małżonkowie, aby pozostać w zgodzie z nauką katolicką? Pragniemy odbywać pełne stosunki, ale czy w sytuacji fizycznej niemożności młode małżeństwo ma całkowicie zrezygnować z przeżywania orgazmów?
KRZYSZTOF
Mam 30 lat. Od pewnego czasu mój mąż jest impotentem. Bardzo pragnę jego bliskości, mam duże potrzeby seksualne. Nie mogąc współżyć, pieścimy się. Te chwile doprowadzają mnie do orgazmu. Słyszałam, że grzechem jest zaspokojenie na drodze innej niż pełny stosunek. Wiem, że orgazm nie jest najważniejszą rzeczą w życiu, ale to trudna i frustrująca sytuacja. Z jednej strony chęć zbliżenia jest ogromna, a z drugiej rodzi wyrzuty sumienia i częste wizyty u spowiedzi. Jak się zachować w tej sytuacji?
ANNA
Rozwiązania etyczne, z którymi najczęściej spotykają się pary dotknięte podobnym problemem, dotyczą małżeństw, które mają możliwość normalnego współżycia, a mimo to, z różnych względów, decydują się na zaspokojenie seksualne poza pełnym aktem seksualnym.
Rozwiązania te nie dotyczą jednak sytuacji spowodowanych chorobą. Do ludzi chorych podchodzimy inaczej, inaczej także oceniamy moralnie ich zachowania. Gdy na przykład człowiek chory jest nieobecny na niedzielnej Eucharystii, nie ma z tego powodu grzechu. Są jednak tacy chorzy, który swoją nieobecność w kościele błędnie traktują jako grzech. Podobny błąd występuje także w rozpatrywanych przypadkach.
Brak pełnego aktu seksualnego osoby chorej nie jest znakiem nieuporządkowania moralnego. Realizowanie życia małżeńskiego w sferze seksualnej – na tyle, na ile można je realizować – jest często koniecznym (choć niedoskonałym i niewystarczającym dla małżonków) sposobem pielęgnowania miłości małżeńskiej. Umożliwia cieszenie się małżeństwem mimo choroby, która ogranicza relacje między małżonkami. Inne porównanie: osoba, która ma sparaliżowaną rękę, nie jest zobowiązana podawać ją na przywitanie. Nie oznacza to, że nie może się ciepło witać ze znajomymi za pomocą możliwych dla niej form kontaktu cielesnego. Podobnie chory na impotencję małżonek nie jest moralnie zobowiązany do abstynencji seksualnej tylko dlatego, że nie może odbyć normalnego aktu seksualnego. Podejmując możliwe dla niego pieszczoty seksualne, powinien jednak wytrwale się leczyć, aby życiu małżeńskiemu przywrócić pełnię bliskości cielesnej.
br. Ksawery Knotz