Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (45)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (67)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (57)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

W jaki sposób dokonuje się oceny moralnej ludzkiego czynu?

W jaki sposób dokonuje się oceny moralnej ludzkiego czynu?

Ocena moralna ludzkich czynów nie dotyczy zaistniałych faktów, które możemy obserwować w sposób niezaangażowany, stojąc jakby z boku. Zanim rozważymy przykłady z życia seksualnego wyjaśnijmy złożoność oceny moralnej na prostszym przykładzie. Wiedza o fakcie „wbicia noża w brzuch” (fakt czysto fizyczny) nie jest wystarczająca, aby móc cokolwiek powiedzieć o odpowiedzialności moralnej człowieka.

 

Wbicie noża w brzuch przez chirurga ratującego życie jest całkiem innym faktem moralnym niż wbicie noża w brzuch przez chuligana.

Ocenić moralnie ludzki czyn możemy dopiero wtedy, gdy zrozumiemy do czego człowiek bezpośrednio zmierzał – czy ratował życie jako chirurg czy też zabijał jako chuligan? W teologii mówi się o poznaniu „moralnego przedmiotu czynu”. Moralny przedmiot czynu – cel działania – możemy jednak określić dopiero wtedy, gdy znamy wewnętrzną intencję działającego – dlaczego on tak czyni? Czy w celu pomocy czy w celu zaszkodzenia? A także analizując ludzki czyn w ściśle określonym kontekście – sala operacyjna i ulica (inne okoliczności).  Gdy to wszystko wiemy doskonale widzimy różnicę moralną między tymi dwoma czynami.

Podobnie jest także w dziedzinie życia seksualnego. Same fakty – zaistnienie stosunku seksualnego, użycie prezerwatywy, zażycie pigułki hormonalnej, poronienie dziecka – nic nam istotnego nie mówią. Całkiem inaczej będzie oceniony stosunek seksualny ze współmałżonkiem, a całkiem inaczej stosunek seksualny będący zdradą małżeńską. To nie sam fakt zaistnienia stosunku seksualnego jest dobry lub zły, ale czy się on odbywa w małżeństwie czy poza nim? Małżonkowie mają całkiem inną świadomość swojego związku niż przypadkowi partnerzy podejmujący współżycie. Mają oni całkiem inną tożsamość: bycie mężem i żoną. Dlatego akt małżeński nie jest tym samym stosunkiem seksualnym co współżycie seksualne z osobą, wobec której nie podjęło się żadnej odpowiedzialności i zobowiązań. Na poziomie doznań fizycznych może przebiegać on tak samo, ale nie jest tym samym aktem w sensie duchowym i moralnym.

W przypadku użycia prezerwatywy małżonkowie mogą się na nią zdecydować z racji antykoncepcyjnych (co jest przez Kościół uznane jako „czyn wewnętrznie zły”, czyli nie mogący stać się dobrym z powodu dobrej intencji) albo w celu np. przebadania nasienia – czyli w celu zdiagnozowania przyczyn niepłodności . W tym przypadku działanie zmierza do całkiem innego celu – inny jest przedmiot moralny czynu. Problemem moralnym nie jest użycie specjalnej prezerwatywy, która w tym przypadku służy jako rodzaj pojemnika, ale sposób pobrania spermy: czy dokonuje się to w czasie stosunku seksualnego czy przez masturbację?  W innych sytuacjach użycie prezerwatywy jest bardziej problematyczne, ale nie z racji złego «przedmiotu czynu», ale skuteczności jej stosowania. Takie dylematy mamy wtedy, gdy stosuje się ją w celu ochrony współmałżonka przed ewentualnym zakażeniem różnymi chorobami zakaźnymi przenoszonymi drogą płciową. Współczesna medycyna potrafi wyleczyć ludzi zarażonych np. rzeżączką, wirusem HBV lub zmniejszyć obecność wirusa HIV do takiego stopnia, że przestaje być wykrywalny i tym samym prawie całkowicie zmniejszyć ryzyko zakażenia . Natomiast zapobiegawcze stosowanie prezerwatywy w czasie współżycia seksualnego z osobą chorą nie daje wystarczających gwarancji, że nie dojdzie do zarażenia kochanej osoby. Im bardziej zaraźliwa jest choroba przenoszona drogą płciową, im częściej zarażony małżonek będzie współżył, i im dłużej będzie zabezpieczał się za pomocą prezerwatywy, tym ryzyko zarażenia drugiej osoby będzie większe. Stosując prezerwatywę można się zacząć oszukiwać, że skutecznie zapobiega się złu i już nie naraża się kochanej osoby na poważną chorobę. Tym bardziej, że skuteczność praktyczna prezerwatywy jest znacznie mniejsza od teoretycznej (o której się informuje).

W sytuacji choroby zakaźnej małżonkowie powinni w pierwszej kolejności rozważyć okresową abstynencję (aż do wyleczenia), aby ograniczyć do minimum niebezpieczeństwo zakażenia. Jeżeli nie mogą w niej wytrwać bezpieczniejszym sposobem bliskości są pieszczoty seksualne bez stosunku seksualnego, w takiej formie, która nie naraża współmałżonka na zakażenie. Jaką decyzję małżonkowie ostatecznie podejmą zależy od ich dojrzałości  duchowej, wrażliwości moralnej, ich osobowości, relacji między nimi… Decyzja należy do małżonków, którzy za swoje wybory biorą pełną odpowiedzialność przed Bogiem kierując się swoim chrześcijańskim sumieniem. Kościół nie ma zadania zastępować małżonków w podejmowaniu decyzji. Może im tylko podawać wskazówki potrzebne do formacji sumienia . Odpowiedzialność za konsekwencje swoich wyborów ponosi wolny człowiek, który kieruje się swoim rozumem.

Podobnie także samo zażycie pigułki hormonalnej nie jest problemem moralnym, ale wewnętrzne racje jakie wpływają na jej zażycie – czy zażywa się ją w celu leczenia endometriozy albo torbieli jajnika (czego ubocznym skutkiem jest niepłodność) – i wtedy hormon jest traktowany jako lekarstwo . Zażycie tej samej pigułki staje się dopiero antykoncepcją i „czynem wewnętrznie złym” gdy jest używana w celu bezpośredniego pozbawienia się płodności. Wtedy też dobre intencje, np. aby częstsze współżycie odnowiło i umocniło miłość – nie usprawiedliwiają wyboru zła. Takie myślenie jest samooszukiwaniem się.

Podobnie także nie sam fakt poronienia dziecka jest oceniany moralnie, ale czy to poronienie nastąpiło samoistnie czy też zostało specjalnie wywołane przez człowieka? W pierwszym przypadku mamy do czynienia ze smutnym i traumatycznym doświadczeniem (szczególnie dla par, które czekały na dziecko), a w drugim z aborcją i pogwałceniem prawa do życia istoty ludzkiej. Wiemy dzisiaj, że 10-15% wszystkich ciąż kończy się poronieniem samoistnym. Przyczyną większości z nich (od 40 do 68 procent) są anomalie genetyczne. W innych przypadkach przyczyną może być nieprawidłowa implantacja lub nieprawidłowości immunologiczne i infekcyjne…  Trzeba bardzo wyraźnie rozróżniać procesy, które zachodzą w organizmie kobiety, za które nie ponosi żadnej odpowiedzialności (albo jej się tylko wydaje, że ją ponosi) a decyzjami, które zmierzają do zabicia istoty ludzkiej, za które człowiek ponosi odpowiedzialność moralną.

Lekarz, który podaje lekarstwo (nawet niebezpieczne) uważając, że pomimo możliwych skutków ubocznych, zastosowanie takiej kuracji daje szansę pomocy pacjentowi (choć jego ubocznym skutkiem będzie niepłodność lub inna choroba), a nie ma do dyspozycji innych bardziej bezpiecznych środków, nie czyni zła moralnego, ale dobro moralne. Według swojej najlepszej wiedzy i aktualnie dostępnymi środkami stara się pomóc choremu. Jako przykład można dodać operacje usunięcia jąder, macicy lub jajnika, które nie budzą kontrowersji moralnych, pomimo tego, że osoba operowana będzie na stałe pozbawiona płodności. Kościół nie formułuje bezwzględnego zakazu naruszenia płodności, tak jak każdej innej części ciała, ale zawsze się pyta w jakim celu człowiek dokonuje takich działań. Dlatego w innym przypadku gdyby lekarz nie kierując się racjami uzasadnionymi medycznie podał choremu niebezpieczne lekarstwo – okaleczył go, pozbawił ważnych życiowych funkcji, naraził jego zdrowie lub życie – popełniłby czyn moralnie zły. Każdej z tych sytuacji nie można ocenić moralnie bez poznania argumentów lekarza dlaczego podjął się takiego sposobu leczenia a także okoliczności w jakich przyszło mu podejmować decyzję .

W każdym z tych przypadków „ostatnie więc słowo w określeniu podmiotu moralnego należy do rozumu osoby działającej. Nic więc dziwnego, że różni ludzie interpretują takie same wydarzenia różnie, ponieważ we wrażliwości poznawczej ich rozumu mogą się pojawić niuanse, których inni nie zauważają. (…) Nie da się czynów moralnych analizować jedynie w sposób mechaniczny jak wydarzenia, które po prostu się zdarzają i wywołują przewidywane, mierzalne skutki. Etyka różni się od fizyki czy chemii i dlatego nie może pozwolić sobie na spojrzenie chłodne. Powinnościowa etyka jaka dominowała w dawnych podręcznikach, nie przestrzegała tego ściśle personalistycznego charakteru działania moralnego”  .  Dlatego zatraciła już ona zdolność uczenia katolików twórczego i odpowiedzialnego sposobu życia we współczesnym  świecie i Kościele.

 

br. Ksawery Knotz


Podobne artykuły: