Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (46)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (68)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (58)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Teologia ciała i płodności

Teologia ciała i płodności

W księdze Rodzaju Bóg Stwórca zwraca się do pierwszej pary ludzkiej słowami: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną” (Rdz 1,28). Słowa te są szybko wypełnione przez pierwszych małżonków: „Człowiek współżył z Ewą, swoją żoną, a ta poczęła i urodziła…” Na określenie współżycia jest tutaj użyty czasownik jada, który dosłownie oznacza „poznać”, ale nie w sensie poznania intelektualnego, tylko konkretnego doświadczenia, które się samemu przeżyło.

„Warto podkreślić, że jeśli słowo współżył podkreśla raczej fizjologiczną stronę stosunku, to słowo poznał zdaje się zawierać w sobie także myśl, że akt ten jest spotkaniem dwojga osób, w których dochodzą do głosu nie tylko przeżycia cielesne, ale także świadomość miłości”1.

Opis ten stawia nas „wobec całej realności zjednoczenia małżeńskiego, tego współżycia, w którym mężczyzna i kobieta «stają się jednym ciałem»”2. Właśnie w realności wzajemnego zbliżenia odsłania się przed nimi rodzicielskie znaczenie ich ciała3. To „poznanie” prowadzi małżonków do odkrycia pełnej tajemnicy swojej męskości i kobiecości. Ta tajemnica odsłania się przed nimi, gdy oboje stają wobec siebie jako ojciec i matka. Ewa patrząc na rysy twarzy swojego dziecka, rozpoznaje w nich nie tylko obraz siebie i męża – własne człowieczeństwo, ale i obraz samego Boga4. W tym momencie jej świadomość sięga początku stworzenia. Ewa stwierdza to mówiąc: „Urodziłam człowieka z pomocą Jahwe” (Rdz 4,1). Dostrzegając Boga w urodzonym dziecku jest świadoma, że uczestniczy w tajemnicy stworzenia „odnawiającej się w ludzkim rodzeniu”5. Uznaje Boga za Stwórcę człowieka. Poród dziecka widzi jako przedłużenie stwórczego dzieła Boga, które tym razem dokonuje się przy współpracy ziemskich rodziców. Dziecko jest nie tylko ich dzieckiem, ale i dzieckiem Boga, który je powierzył ziemskim rodzicom jako najcenniejszy dar6.

Samoświadomość ciała

Bóg jest miłością. Jeżeli człowiek został stworzony na obraz Boga, to w takim stopniu jest podobny do Boga w jakim umie kochać. Jego powołaniem jest kochać bardziej niż do tej pory, aby miłość Boża mogła się objawić przez jego fizyczne ciało. W miłości między małżonkami odzwierciedla się wzorzec miłości Boga do człowieka. Życie ludzkie, miłosna relacja mężczyzny i kobiety, męskość i kobiecość, ojcostwo i macierzyństwo, ludzkie ciało i seksualność jeżeli mają tę miłość objawiać nie mogą być opisane tylko w kategoriach biologicznych.

Nie można zrozumieć chrześcijańskiej wizji miłości między mężczyzną a kobietą jeżeli nie przyjmie się, że ciało mężczyzny i kobiety nie jest tylko ciałem, to co jest biologiczne w człowieku nie jest tylko biologiczne, to co jest seksualne nie jest tylko seksualne. Stanowi wyraz i dopełnienie nieśmiertelnej duszy. Dopiero taka całość objawia nasze człowieczeństwo. Dla katolika sens i wartość ciała wykracza poza opis biologiczny, psychologiczny i znajduje pełne wyjaśnienie, w uznaniu pierwiastka Bożego w ciele ludzkim. Ciało człowieka ma charakter teologiczny. Gdy na ciało patrzy się z punktu widzenia teologii, to jego seksualność i płciowość nie są jakimś dodatkiem ani do sztucznie wyodrębnionego ciała, ani do naszego człowieczeństwa, ale stanowią nierozdzielną jego całość. Można je wyodrębnić i wyselekcjonować tylko intelektualnie, ale w rzeczywistości trzeba je traktować integralnie. Nie można ich ustawić „obok” ciała, poza psychiką, duchem. Chyba, że za cenę dekompozycji całości, którą nazywamy człowieczeństwem.

Tycjan, Wenus z Urbino (1538)

Tycjan, Wenus z Urbino (1538)

Płodność przenika całego człowieka

Dopiero gdy przyjmie się takie całościowe, holistyczne myślenie o człowieku, to widać wyraźnie, że ludzie, którzy świadomie likwidują swoją płodność niszczą tym samym swoją seksualność, swoje ciało, swoją psychikę i swojego ducha. Seksualność nie jest tylko popędem, płodność nie jest tylko zdolnością do urodzenia dziecka. Na terenie ducha i psychiki płodność ujawnia się jako stała, wewnętrzna gotowość do pogłębiania jedności między kochającymi się osobami. Wyraża się ona w zdolności do twórczego budowania duchowej, intelektualnej i emocjonalnej więzi. Uzdalnia do nawiązania głębokiego, osobistego kontaktu z Bogiem i współmałżonkiem. Człowiek płodny – kierowany miłością nie żyje już po to, aby tylko zaspakajać swoje potrzeby, a więc dla samego siebie, dla swojego zadowolenia7, ale składa siebie jako dar dla drugiej osoby. Tak pojęta płodność jest energią — dynamizmem, który wyrywa człowieka w zamkniętego środowiska własnego „ja”, z ściśle określonej przestrzeni jednostkowego życia ku „ty”, czyli ku drugiemu „ja”, z którym człowiek pragnie stworzyć nowe środowisko miłości. Płodność jest ukierunkowana na dawanie życia. W nim objawia swoją potężną, stwórczą moc. Płodność rozumiana jako energia duchowa i psychiczna wytryska z najgłębszych wymiarów istoty ludzkiej, przenika naszą świadomość, uczucia, a także i ciało. Naturalnie obecna w energii seksualnej przekształca ją, oczyszcza, wysubtelnia. Sprawia, że jest seksualność jest zdolna być nośnikiem pięknej miłości. Gdy seksualność jest powiązana z płodnością ciało jest traktowane jako środek do wyrażania wyższych stanów miłości, bardziej psychicznych, duchowych.

Unicestwiając świadomie swoją płodność fizyczną (nawet, gdyby to nie miało żadnych reperkusji zdrowotnych) człowiek odgradza ciało od swojego ducha (a to już mu poważnie szkodzi). Skutki świadomego pozbawienia się płodności wykraczają poza biologię. Ubezpłodnienie uniemożliwia twórcze przekształcanie się energii seksualnej w obrębie systemu energetycznego człowieka8. Rozbija swoją duchowo-cielesną jedność, której konsekwencją jest fałszywa autonomia ciała. Człowiek nie umie już poprzez ciało wyrazić swojego duchowego i psychicznego życia. Zanika w nim energia uzdalniająca do ofiarności, bezinteresownej miłości. Ciało bez ducha wyjaławia się. Duch robi się pusty9. Człowiek przestaje być płodny w najgłębszym sensie tego słowa10. Marnuje szansę na rozwój, na miłość. Ciało oddzielone od jednoczącego i ukierunkowującego je ducha ulega „rozkładowi”. Pojawia się rozwiązłość seksualna lub oziębłość jako skutek i konsekwencja rozproszenia energii miłości11.

Dostrzeżenie silnej zależności między duchem, psychiką i ciałem, a zarazem wzajemnego powiązania między płodnością duchowo-psychiczną a płodnością biologiczną ma wielkie znaczenie dla zrozumienia szkodliwości ubezpłodnienia aktu seksualnego za pomocą antykoncepcji. Tej szkodliwości nie należy rozumieć w wąskim znaczeniu zagrożenia zdrowia fizycznego, ale przede wszystkim zmianach psychicznych i duchowych. Wspomina się już o badaniach zależności między decyzją kobiet o ubepłodnieniu się a kształtowaniem się ich preferencji odnośnie wyboru partnera życiowego. Kobiety stosujące antykoncepcję wybierają mężczyzn mniej ceniących sobie trwałe małżeństwo, wierność, rodzinę, wychowanie dzieci… Podejście do seksualności, stosunek do własnego ciała, cenione wartości są powiązanie jest znacznie czymś szerszym niż się wydaje stopniu z podejściem do swojej płodności. Ubezpłodnianie się ludzi ma fundamentalny wpływ na zanik chrześcijańskiej kultury miłości małżeńskiej.

Wszystkie cechy wyrażające autentyczną więź miłości w akcie małżeńskim takie jak szacunek, szczerość, czułość, delikatność, wdzięczność, czystość, bezinteresowność oddania się ukochanej osobie mogą się pojawić tylko wtedy, gdy małżonkowie zdobywają zdolność wyrażania poprzez ciało postawy wzajemnego daru z siebie. Jeżeli tej sztuki ludzie przestają się uczyć relacja między mężczyzną a kobietą zostaje upośledzona. Myślą tak nie tylko katolicy. Mahatma Gandhi uważał, że „błędem jest sądzić, że używanie środków antykoncepcyjnych da się ograniczyć jedynie do regulacji rozrodczości. Można liczyć na uczciwe życie tylko jeżeli utrzyma się związek życia płciowego z powoływaniem cennego życia. To wyklucza płciowość perwersyjną oraz do pewnego stopnia promiskuizm. Oddzielenie aktu płciowego od jego naturalnych konsekwencji musi prowadzić do obrzydliwej rozwiązłości i do akceptacji jeżeli nie wręcz promocji zboczeń”12. Eliminacja płodności powoduje świadome wyłączenie części osobowości z drogi rozwoju. Wszystko zatem, co hamuje człowieka w jego rozwoju, działa równocześnie przeciwko jego zdrowiu psychicznemu czyli w kierunku patologii13.

Brak szacunku dla siebie, własnego ciała wyrażająca się w braku szacunku dla swojej płodności przybiera czasami, zwłaszcza u kobiet formę altruistycznej miłości. Kochającą żona chce się oddać swojemu mężowi widząc jego pragnienie współżycia i w imię „najwyższej wartości” gotowa jest uszkodzić sobie układ hormonalny, ryzykować swoim zdrowiem. Bezgraniczna miłość do drugiej osoby pląta się z przemocą wobec siebie. Mąż zaś tak bardzo kocha żonę, że chce z nią współżyć seksualnie i dlatego pozwala na zaburzenie ważnych czynności jej ciała. Hybryda ukrytej przemocy z fałszywie pojętą altruistyczną miłością.

Nawet z punktu widzenia klasycznie rozumianej medycyny jako sztuki leczenia chorych rozdzielenie płodności od seksualności nie ma uzasadnienia. Stosując antykoncepcję nie leczy się żadnej choroby, wprost przeciwnie ingeruje w zdrowy organizm, niewymagający leczenia. Mało tego ingeruje właśnie dlatego, bo jest się przekonanym, że jest on zdrowy. Płodność, którą się unicestwia, nie jest przecież chorobą, nie jest niczym złym, ani szkodliwym dla człowieka. Szkodliwa może być nie umiejętność panowania nad seksualnością, tak jak szkodliwym jest nie panowanie nad swoim językiem, ale nie sama seksualność i jej płodność. Jeżeli postuluje się sterylizację człowiekowi nie umiejącemu panować nad seksualnością, to tak samo dobrze można by postulować wyrwanie języka człowiekowi złośliwemu. Jeżeli zdrowy organizm dobrze funkcjonuje, nie można stwierdzić jego choroby, to w imię jakich racji ka-„leczy się” go farmakologicznie lub operacyjnie dokonuje się nieodwracalnych zmian? Każda z tych interwencji, choć technicznie możliwa, jest bezzasadna z punktu widzenia nie tylko medycyny, ale i zdrowego rozsądku! Jeżeli jądra lub jajniki są zdrowe, na jakiej podstawie mielibyśmy zakłócać ich działanie? Pracują przecież dobrze, zgodnie ze swoim przeznaczeniem! Czy żona, która nie chce słuchać męża przekuwa sobie błonę bębenkową? Czy jeżeli chcemy wieść spokojny tryb życia wywołujemy sobie nadciśnienie? Są to działania możliwe, może nawet skuteczne, ale nie są to jednak działania rozumne. Jeżeli takie działania wydają się absurdalne, to dlaczego za normalne traktuje się podwiązanie jajowodów, usunięcie nasieniowodu, trwałe lub okresowe zniszczenie swojej płodności? Dlaczego zachowania, które są nie do wyobrażenia w każdej innej dziedzinie życia, wydają się chore, a nawet patologiczne, na terenie seksualności stają się nowoczesne i postępowe?14.

Byłoby wspaniale, gdyby płodność była uzależniona tylko od wolitywnej decyzji rodzenia lub nie rodzenia dzieci. Jest niestety powiązana silnie z biologią. Można bardzo pragnąć dzieci, a pomimo tego mieć wielkie problemy z poczęciem, albo ich bardzo nie chcieć, a jednak szybko począć niezamierzone dziecko. Być może byłoby jeszcze wspanialej gdyby kobiety chciały rodzić dzieci w oparciu o zwierzęcy instynkt odzywający się w czasie rui, nie reflektowały i nie wybierały czasu możliwego poczęcia. Byłoby może idealnie, gdyby mężczyźni tak jak samce w okresie rui byli intensywnie podnieceni, a potem dali spokój kobietom i zajęli się swoimi zawodowymi sprawami. Być może doskonale byłoby dopiero wtedy, gdyby mężczyźni tak jak dotychczas cenili sobie częsty seks, ale byli większość czasu niepłodni, tak jak dotychczas kobiety. Być może kobiety nie powinny mieć cyklicznej płodności i cały czas mieć taką samą ochotę na współżycie seksualne jak mężczyźni. Być może to mężczyźni powinni mieć owulacje i miesiączkę i zmienne nastroje. Może kobiety powinny być bardziej agresywne, rywalizujące, nieczułe, mieć większy poziom testosteronu a mężczyźni bardziej niż teraz macierzyńscy, wrażliwi i delikatni. Nie jest jeszcze rozstrzygnięte czy byłoby lepiej, gdyby mężczyźni rodzili dzieci i to przede wszystkim oni zajmowali się nimi w pierwszych latach życia, siedzieli w domu na urlopach macierzyńskich a kobiety pracowały zawodowo, robiły karierę i utrzymywały dom.

Ludzie zgłaszający takie postulaty ludzkiego szczęścia muszą swoją płeć przeżywać jako wybryk natury, swoją seksualność i płodność jako pomyłkę Pana Boga, a może nawet przejaw Jego wielkiej złośliwość. Nic dziwnego, że chcą odejść z Kościoła, aby bez tego religijnego jarzma móc według swoich marzeń modelować ludzka naturę. Kościół z tej pułapki irracjonalnego, postmodernistycznego chaosu próbuje ludzi wyzwolić (można na tej drodze dostrzec zbawcze działanie Chrystusa) wskazując, że jest możliwe pogodzenie wielu ludzkich aspiracji z szacunkiem dla płciowości mężczyzny i kobiety. Nie trzeba jej unicestwiać, ale można się z nią ułożyć: poznać ją, przestać się jej bać i spokojnie zaakceptować.


1 Jan Paweł II, Mężczyzną i niewiastą stworzył ich. Chrystus odwołuje się do „początku”, s.203.
2 Tamże, s.70.
3 Tamże, s.73.
4 Por. Tamże, s.75.
5 Tamże, s.75.
6 Por. E. Fuchs, Le désir et la tandresse, Paris 1999, s.62.
7 Por. V. Frankl, La psychoterapie et son image de l’home, Paris 1976, s.119.
8 Por. C.G. Jung, L’Énergétique psychique, Genève 1993, s.45-50.
9 Por. HV nr 12: „Nauka ta, wielokrotnie przez Nauczycielski Urząd Kościoła poddana wiernym, ma swoją podstawę w ustanowionym przez Boga nierozerwalnym związku — którego człowiekowi nie wolno samowolnie zrywać — między dwojakim znaczenie, tkwiącym w stosunku małżeńskim: między oznaczeniem jedności i oznaczeniem rodzicielstwa”.
10 Por. J. Seifer, Problemy moralne kontroli poczęć, W: Dar ludzkiego życia „Humanae vitae donum”, Red. K. Majdański i T. Styczeń, Lublin 1991, s.249.
11 Por. T de Chardin, L’énergie humaine, s.93.
12 Philip F. Lawer, Catohlic World Report, The price of virue, lipiec 1997.
13 Walenty Majdański „Drogi przezwyciężenia kryzysu życia małżeńskiego w: AK 1958 t 56
14 Por. Victor Galeone, Biskup diecezji St.Augustine, List pasterski w obronie nauki Kościoła dotyczącej antykoncepcji. Małżeństwo: zjednoczenie życia z miłością, Floryda, 8.11.2003.


Podobne artykuły: