Niepłodność definiuje się zwykle jako niemożność zajścia w ciążę w ciągu roku przy niestosowaniu antykoncepcji. U około 85-90% zdrowych, młodych par w tym czasie następuje poczęcie. Niepłodność dotyczy więc 10-15% par i jest ważnym problemem w praktyce klinicznej. Wbrew powszechnemu mniemaniu od 30 lat częstość występowania niepłodności jest względnie stała [1].
Naprotechnologia (NaProTechnology, NaPro, NPT, natural procreative technology) jest młodą dziedziną medycyny. Obecnie funkcjonuje zaledwie w kilku państwach na świecie. Jest to nowatorski system monitorujący reprodukcję oraz niosący pomoc w rozwiązywaniu problemów o podłożu ginekologicznym.
Ogarnia on planowanie rodziny z wykorzystaniem wystandaryzowanej oceny biomarkerów płodności i cyklu miesiączkowego, opracowanej w 1974 roku, noszącej nazwę Creighton Model Fertility Care System [2]. Głównym założeniem naprotechnologii jest szczegółowa edukacja pacjentów w zakresie wnikliwej obserwacji naturalnego rytmu płodności w celu zdiagnozowania nieprawidłowości mogących być przyczyną niepowodzeń zajścia w ciążę. Duży nacisk kładzie się też na wykorzystanie technologii medycznych takich, jak: dokładna analiza poziomu hormonów, ultrasonografia oraz metody chirurgiczne (laseroterapia, metody antyzrostowe, mikrochirurgia). Prekursorem metody jest profesor Thomas W. Hilgers – ginekolog, chirurg (ekspert z zakresu mikrochirurgii i rekonstrukcji macicy), od 1985 dyrektor Instytutu Badań nad Zdrowiem Reprodukcyjnym im. Papieża Pawła VI Narodowego Centrum Zdrowia Kobiet (Omaha, USA). Wyróżniony przez Jana Pawła II członkostwem w Papieskiej Akademii oraz nazwany „Lekarzem Roku” (1997) przez stanową organizację rodzinną (Nebraska Family Council) [3]. W 2004 roku opublikował podręcznik „The Medical and Surgical Practice of Na-ProTechnology”. Swój sukces prof. Hilgers zawdzięcza połączeniu technologicznego postępu medycyny konwencjonalnej (endokrynologii, chirurgii) z anatomią, biochemią, fizjologią i psychologią człowieka oraz pełnej współpracy pomiędzy lekarzem, instruktorem Naturalnego Planowania Rodziny a pacjentką. W naprotechnologii wykorzystuje się sprawdzone już techniki leczenia, a te mniej przydatne lub nawet szkodliwe (np. mammografia) są eliminowane.
Nie ma programu leczenia bezpłodności uniwersalnego i mogącego w 100% zapewnić powodzenie. Natomiast faktem jest, że nie ma też takiego programu leczenia bezpłodności, który mógłby choć trochę zbliżyć się do sukcesów, jakimi może poszczycić się naprotechnologia– mówi profesor Hilgers. (…) Oglądając wiadomości czy poranny program telewizyjny, można odnieść błędne wrażenie, że techniki sztucznego zapładniania są co najmniej jedyną i dostępną opcją dla kobiet wykazujących problem bezpłodności. Nie przekażą im jednak, że techniki te są wielce kosztowne i że ich stopień niepowodzenia jest nadzwyczaj wysoki, i że generalnie mogą one jedynie pomóc mniej jak 1% kobiet na rok. (Zenit) [3].
Regularna analiza fizjologicznych i biochemicznych cyklów na przestrzeni całego miesiąca jest kluczem w tej metodzie. Pacjentki obserwują wszystkie wskaźniki płodności. Śluz jest badany przez całą dobę – po i przed wypróżnieniem oraz mikcją, w dzień i w nocy. Badanie to prowadzi do określenia przyczyny istniejących hormonalnych zaburzeń. Niezdiagnozowane i nieleczone kończą się zazwyczaj patologicznymi zmianami w okolicy narządów rodnych, nadciśnieniem, wylewami czy też osteoporozą. Znając ich pochodzenie, naprotechnologia potrafi w sposób optymalny im się przeciwstawić, wykorzystując w tym celu znane techniki ginekologiczne oraz wiedzę endokrynologiczną. Decyzje co do terapii są podejmowane w zgodzie z biologią i anatomią ciała kobiety. Techniki dotychczas stosowane powodują nieraz upośledzenie albo zniszczenie poszczególnych narządów. W zależności od rodzaju schorzenia i przyczyny niepłodności NPT wykorzystuje róże sposoby postępowania terapeutycznego, np.: suplementacja witaminowa lub farmakoterapia dla polepszenia produkcji śluzu, laseroterapia endometriozy, farmakologiczna indukcja jajeczkowania, persuflacja jajowodów, operacje korygujące budowę anatomiczną macicy i jajowodów.
Problemy, których rozwiązaniu służy naprotechnologia to: niepłodność o różnej etiologii (według profesora Hilgersa, u pacjentek stosujących metodę Creightona niepłodność może być zdiagnozowana już po sześciu miesiącach obserwacji i regularnego współżycia; skuteczność metody 50-80%), zapobieganie niechcianej ciąży (skuteczność 99,5%), endometrioza, zrosty miednicy mniejszej i jajowodów, nadżerki, poronienia (donoszenie ciąży do końca i urodzenie potomstwa w 79% przypadków skazanych na poronienia [4]), porody przedwczesne, zespół policystycznych jajników, zespół napięcia przedmiesiączkowego, depresja poporodowa, nieregularne cykle miesiączkowe, objawy premenopauzy, nieregularne (pozacykliczne) krwawienia z pochwy, niski poziom progesteronu, mięśniaki, włókniaki, premenopauza (usunięcie w 95% przykrych symptomów), ochrona przed chronicznym zakażeniem chlamydią oraz osteoporozą, kontrola czy wręcz eliminacja migrenowych bólów głowy (50% skuteczność) oraz pomoc kobietom z rakiem piersi. Kobiety wykazujące wysokie ryzyko raka macicy mogą być zidentyfikowane, a dobrana terapia pomocnicza za pomocą progesteronu powinna pomóc im w obniżeniu tego ryzyka. Dane sugerują, że kobiety z rakiem piersi wykazują znaczne obniżenie progesteronu w poowulacyjnym okresie ich cyklu i że ta poowulacyjna faza cyklu jest wielce niestabilna w czasie (prof. Hilgers) [3]. Określając stan hormonalny kobiety, można dobrać odpowiedni skład hormonów i w ten oto sposób ochronić 75% kobiet przed zbyteczną ingerencją chirurga.
W samych Stanach Zjednoczonych znajduje się ponad 100 klinik stosujących naprotechnologię. Poza granicami USA powstały one także w Japonii, Australii, Kanadzie, Wielkiej Brytanii, Włoszech, Irlandii. Przeciętna cena terapii bezpłodności obejmującej całościową opiekę lekarską wynosi ok. 425 euro. Specjaliści oferują leczenie bezpłodności, podczas gdy metoda in vitro koncentruje się jedynie na reprodukcji, a nie przywraca zdrowia. In vitro to wchodzenie tylnymi drzwiami bez zastanowienia się nad przyczynami problemu. W związku z tym „kliniki naturalne” chwalą się niemal osiemdziesięcioprocentową skutecznością, podczas gdy w przypadku zapłodnienia in vitro wynosi ona ok. 30 %.
Jedna z „naturalnych klinik” mieści się w Galway (Irlandia). Jej założyciel, doktor Phil Boyle, jest uczniem profesora Hilgersa. Nie każdy może zostać pacjentem, przyjmowane są jedynie małżeństwa. Do klinik Natural Procreative zgłaszają się pacjenci z wszelkimi możliwymi problemami dotyczącymi płodności. Głównie jednak trafiają tu ci po nieudanych próbach zapłodnienia in vitro. Niedawno opracowano badanie, w którym doktor Boyle opisuje 95 małżeństw, u których wcześniej zawiodło in vitro. U 58 z tych par nie określono przyczyn niepłodności, gdy zakwalifikowano je do in vitro, natomiast, gdy podjęta została diagnostyka i terapia określona przez naprotechnologię, znaleziono co najmniej jedną przyczynę niepłodności u każdego z tych małżeństw. Po dwóch latach leczenia u 74 spośród 95 małżeństw poczęły się i urodziły dzieci. Kilkanaście z nich poczęło i urodziło kolejne dziecko, jedna para miała trojaczki. To są wyniki, którymi żadna klinika nie może się poszczycić. Wniosek z tego taki, że zawsze należy wykorzystywać metody prostsze, zanim przystąpi się do metod bardziej skomplikowanych i inwazyjnych. Znajomość naturalnego cyklu kobiety powinna być pierwszą rzeczą, jaką zaleca się małżeństwom, u których przez dłuższy czas starania się o dzieci nie następuje poczęcie. Około 30 % małżeństw bez leków, zabiegów i operacji, poznając samych siebie, obserwując, co wpływa na płodność, doprowadziło do poczęcia dziecka. Na naukach przedmałżeńskich, w zajęciach o metodzie termiczno-objawowej, totalnie nie braliśmy udziału. W naszym przekonaniu to była kompletna bzdura, a stosowanie tej metody było idiotyzmem. Ale gdy się udało, zmieniliśmy zdanie. Jest ona naprawdę skuteczna, jeśli ktoś się stara o dziecko. Bardzo się staraliśmy i byliśmy bardzo sumienni i dokładni. Konsultowaliśmy każdy kolejny kawałek wykresu. I na efekty nie trzeba było długo czekać. UDAŁO SIĘ!!! Zaledwie po dwóch miesiącach zaszłam w ciążę. (Sabina i Tomasz D. z Gliwic) [4].
Wielka szkoda, że środki przeznaczone na technikę zapłodnienia in vitro nie są wykorzystywane na szkolenie lekarzy w zakresie naturalnego rozpoznawania płodności. Wiedza ta, umiejętnie przekazywana małżeństwom starającym się o poczęcie dziecka, przyniosłaby niewymierne korzyści – oszczędność pieniędzy i czasu, poczucie kontroli nad swym ciałem, uniezależnienie od lekarza, pozbawienie dylematów moralnych, współpracę ze współmałżonkiem, szybką identyfikację nieprawidłowości, uniknięcie szkodliwych efektów ubocznych zapłodnienia in vitro – u matki, jak i dziecka – m.in. zespół hiperstymulacji jajników (OHSS), wewnątrzmaciczne zahamowanie wzrostu płodu, możliwość powstawania torbieli, ryzyko wystąpienia nowotworu jajnika, niewydolność lutealna jajnika, niewygoda i dolegliwości związane np. z pobieraniem oocytów, zwiększone ryzyko ciąż wielopłodowych, ryzyko negatywnych następstw zdrowotnych dla matki i dziecka w przypadku przeprowadzania zabiegów in vitro wśród kobiet starszych, niska masa urodzeniowa dziecka, wcześniactwo, wady rozwojowe układu rozrodczego, moczowego i nerwowego, zespół osoby ocalonej.
Przyczyną niepowodzeń w poczęciu może być też nieodpowiedni tryb życia. Pacjenci są uświadamiani na wykładach, że bezdyskusyjna jest w tym zakresie rola stresu, narkotyków oraz alkoholu. Palenie papierosów obniża poziom płodności mniej więcej o 40%. Na płodność negatywnie może też wpływać, ze względu na swą toksyczność, zapach farb, lakierów, ropy i produktów ropopochodnych, a także oddziaływanie pola elektromagnetycznego – mówi profesor Marian Szamatowicz, kierownik Kliniki Ginekologii Akademii Medycznej w Białymstoku [5].
Natural Procreative, choć wymaga dłuższego czasu, dała efekty nie tylko w leczeniu niepłodności. Poprzez staranne obserwacje markerów płodności i niepłodności oraz bardzo częste monitorowanie pacjentki (USG) można uchwycić patologię od początku jej rozwoju. Pozwoliło to znacznie zmniejszyć liczbę poronień. Ogromnym sukcesem było doprowadzenie do szczęśliwego porodu kobiety, która poprzednio poroniła aż osiem razy. Absolutnej pewności nikt dać nie może. Ale zazwyczaj sześciomiesięczna terapia w „naturalnej klinice” wystarcza, żeby efekty były widoczne – twierdzi dr Angela Benet z kliniki w Cambridge [5]. Do sukcesu NPT przyczyniło się też szerokie wykorzystanie technik chirurgicznych tam, gdzie niektórzy chirurdzy nie widzą już szans. Możemy eliminować skomplikowane wady uniemożliwiające posiadanie dzieci, np. polegające na wrodzonym niedoborze macicy. Możliwe jest także odtworzenie pochwy u kobiet, a u mężczyzn nasieniowodów – mówi prof. Marian Gabryś z wrocławskiej kliniki ginekologicznej AM [5]. W przekonaniu naprotechnologów jednak przyszłość walki z niepłodnością opiera się na lepszym poznaniu własnego ciała i holistycznym spojrzeniu na człowieka i jego funkcje rozrodcze.
Aleksandra Barczak, Naprotechnologia – technologia naturalnej prokreacji, Życie i płodność 1/2008