Od prawie 20 lat jestem szczęśliwą mężatką. Były oczywiście różne dni. Nigdy z mężem nie stosowaliśmy sztucznej antykoncepcji np. tabletki, prezerwatywy. Podjęłam się prowadzenia obserwacji swojego organizmu i rytmu biologicznego z dobrym skutkiem. Mamy 3 dzieci, które są wspaniałym darem od Boga. Chciałabym zapytać, czy w małżeństwie, w dni, w których nie możemy współżyć, możemy kochać się, przytulać, pieścić – u męża często wtedy jest wytrysk poza pochwą. Czy jest to grzech?
Ideał, czyli pełne zjednoczenie małżonków, zarówno duchowe jak i fizyczne, można przeżyć tylko w pełnym akcie seksualnym. Zaspokajanie się poza tak rozumianym aktem nie daje tak głębokiej jedności. Z tego powodu Kościół będzie uwrażliwiał małżonków, aby troszczyli się o pełne współżycie seksualne. W okresie płodnym, w którym nie można współżyć seksualnie, gdy nie planuje się poczęcia dziecka, warto czekać na czas umożliwiający pełne zbliżenie. Dla wielu małżeństw czas wstrzemięźliwości jest trudny, a tęsknota za bliskością cielesną bardzo duża.
Nie jest dobrze, gdy w tym okresie małżonkowie rezygnują całkowicie z czułości, przytuleń, pieszczot, które są przecież żywymi znakami miłości, ale równocześnie powinni starać się nie rozbudzać nadmiernie, szukając zastępczych wobec pełnego aktu form zaspokojenia seksualnego. Jest to pewne wyzwanie, do którego trzeba dorastać ze świadomością ludzkiej niedojrzałości i siły popędu seksualnego. Dlatego nie trzeba dramatyzować takich sytuacji jakie się zdarzają w waszym małżeństwie.
Proponowana droga będzie zawsze podobna do chodzenia po linie, czyli nie będzie nigdy dawała pewności, że tym razem uda się nią przejść. Pomóc może życzliwe podejście do seksualności męża. Gdy się rozbudzi można wziąć jego penisa do ręki w geście przyjęcia jego męskiej seksualności i tak obejmować, aż podniecenie opadnie. To proste ćwiczenie pomaga cieszyć się intymnością z zachowaniem orgazmu na czas pełnego zjednoczenia seksualnego.