Kategorie artykułów

Sakrament małżeństwa (37)
Celebracja aktu małżeńskiego (45)
Miłość ludzka w planie Boga (69)
Czystość przedmałżeńska (15)
Płodność i planowanie dzieci (36)
Początek życia ludzkiego (10)
Wychowanie seksualne dzieci (10)
Orgazm (18)
Inicjacja, gra wstępna (33)
Ciąża i diagnostyka prenatalna (12)
Leczenie niepłodności (11)
Wstrzemięźliwość seksualna (42)
Poronienie (4)
Menopauza (5)
Choroby, trudne sytuacje (67)
Masturbacja (15)
Pornografia (13)
Seksoholizm (9)
Środki antykoncepcyjne (29)
In vitro (11)
Syndrom poaborcyjny (7)
Modlitwy małżeńskie (6)
Pożądliwość serca (54)
Podejście do grzechów seksualnych (57)
Historia i nowoczesność (35)
Stereotypy (51)
Zdrada (11)
Historie z życia (43)
O nas Kontakt

WESPRZYJ NAS

Teologia ciała – pełniejsza odpowiedź Kościoła

Pierwszą próbą odpowiedzi Kościoła na rewolucję seksualną lat sześćdziesiątych była encyklika „Humanae vitae”, która skoncentrowała się na kwestii moralnej dopuszczalności środków antykoncepcyjnych. Papież Paweł VI bardzo jasno sformułował normę moralną, wskazując na nierozdzielność znaczenia jednoczącego i prokreacyjnego aktu małżeńskiego.

Gdy Jan Paweł II rozpoczynał swój pontyfikat, było dla niego jasne, że rzesze katolików nie zrozumiały wagi rozstrzygnięć zawartych we wspomnianej encyklice. Jej język i argumentacja poniosły klęskę duszpasterską i katechetyczną. W czasach po rewolucji seksualnej ludziom żywo zainteresowanym aktywnym życiem seksualnym zabrakło czegoś istotnego: takiego przekazu, który by dawał poczucie, że Kościół może mieć coś ważnego do powiedzenia na tematy pożycia seksualnego, że może być cenionym nauczycielem dla milionów małżeństw mających problemy z przeżywaniem swojego pożycia seksualnego1.

Autor książki „Miłość i odpowiedzialność” zdawał sobie sprawę z tego, że przyjęcie nauki Kościoła może nastąpić tylko wtedy, jeśli zostanie poprzedzone wszechstronną refleksją filozoficzną i teologiczną nad znaczeniem ludzkiej seksualności. Mądrość i piękno nauki Kościoła nie trafią do ludzi, jeżeli będzie im się podawało zasady kojarzone raczej z zakazami. Głęboka analiza filozoficzna i teologiczna musi wychodzić od źródeł biblijnych, aby w nowym świetle pokazać relację między mężczyzną a kobietą. Jeszcze jako kardynał Karol Wojtyła zaczął pisać tekst, który niebawem miał się objawić światu jako nauczanie najwyższego kościelnego autorytetu. O tym, jak bardzo ważne dla młodego Papieża było przedstawienie nowej wizji ludzkiej miłości, świadczy choćby fakt, że te 130 katechez, nazwanych później „teologią ciała”, wygłaszał co tydzień przez pięć lat swego pontyfikatu, aż do 1984 roku.

George Weigel, wybitny biograf papieża, uważa, że zbiór tych katechez jest jedną z najważniejszych od stuleci prób redefinicji teologii katolickiej2. Małżeństwa i ludzkiej miłości nie ujmuje w kontekście negatywnym, jako walki z pokusą albo pożądliwością, ale poszukuje odpowiedzi na pytanie, w jaki sposób różne formy wyrażania miłości wpływają na małżeństwo i pomagają mu się urzeczywistnić, tak aby miłość, wyrażana także poprzez seksualność, przybliżała się do ideału, czyli daru z siebie dla kochanej osoby. Taka refleksja nad ludzką miłością doprowadza człowieka do wniosku, że niektóre formy wyrażania miłości poprzez seksualność nie pomagają w rozwoju miłości małżeńskiej. Wnioski takie są jednak formułowane z całkiem innej perspektywy, nie mają już posmaku zakazu ani też nakazu wypełnienia prawa3.

Gdyby sposób myślenia zawarty w tych katechezach został przyjęty przez wierzących, teologia ciała mogłaby się okazać skutecznym narzędziem usunięcia manichejskiego demona ze świadomości katolików. Ostatecznie skończyłby się w Kościele okres deprecjonowania seksualności i płciowości człowieka4. Z nową antropologią i teologią można by pomóc wielu ludziom nie należącym do Kościoła katolickiego w uporządkowaniu sfery seksualnej. Etyka seksualna, umiejętnie wkomponowana w szerszą teologiczną i filozoficzną refleksję, zyskałaby światową uniwersalność. Wspomniany biograf papieża uważa, że gdy teologia ciała Jana Pawła II przeniknie do świadomości Kościoła, a potem świata, może okazać się teologiczną bombą zegarową, której wybuch, kiedyś w XXI wieku, spowoduje przełom nie tylko w teologii katolickiej, ale w historii myśli nowożytnej5.

W tej chwili jednak nie widać na niebie jaskółek zapowiadających zmianę pogody. Papieżowi nie udało się wywołać zmiany w nastawieniu ludzi do katolickiej etyki seksualnej. Jego nauczanie na temat małżeństwa, miłości, seksualności było w czasie pontyfikatu często kontestowane. Media, także i katolickie, w bogatych krajach Zachodu, zamiast rzetelnie informować o głoszonej przez niego nauce, wolały utrwalać stereotyp papieża uznającego tylko dwie możliwości wyboru: rodzenia dzieci aż do granic możliwości biologicznych organizmu – albo przyjęcia alternatywy dla tych, którzy ich nie chcą rodzić: wieloletniej abstynencji seksualnej. Proste, ale nośne propagandowo negatywne schematy, poprzez które oceniano Papieża, uniemożliwiały życzliwe przyjęcie jego nauki, także i przez katolików.

Nie ma przesady w stwierdzeniu, że w czasie pontyfikatu Jana Pawła II nie było dobrego klimatu, także i w Kościele, sprzyjającego poznaniu „teologii ciała”, nie mówiąc już o jej rozwoju. Jedynie nieliczne uniwersytety prowadziły poważne studia nad tą cząstką jego duchowej i intelektualnej spuścizny. Brak popularyzacji nauki papieża sprawiał, że tylko mały odsetek katolików wiedział o istnieniu tych katechez, a jeszcze mniejszy był w stanie przebrnąć przez rzeczywiście trudne, niezwykle syntetyczne teksty. Dlatego po śmierci Papieża – pomimo tego, że świat w ciągu kilku dni uznał jego wielkość, obwołał go największym duchowym i moralnym autorytetem, pierwszym globalnym przywódcą religijnym, skutecznym reżyserem nowego społecznego ładu – nadal wśród negatywnych owoców jego pontyfikatu wymieniano przede wszystkim głoszoną przez niego etykę seksualną. Świat nadal uważa, że w sprawach ludzkiej seksualności Kościół nie ma mu nic ciekawego do powiedzenia.

Zmiana tej sytuacji jest być może najtrudniejszym zadaniem, przed jakim stoi wspólczesne pokolenie katolików. Tym bardziej, że kwestie, które trzeba ludziom wyjaśnić, dotyczą sfery wyjątkowo delikatnej, budzącej emocje, głęboko dotykającej ludzką egzystencję. Trzeba nie tylko spopularyzować na różne sposoby teologię ciała, ale przede wszystkim przełożyć ją na język znacznie bardziej praktyczny, bliższy człowiekowi, zrozumiały dla ogółu.

Naukę Kościoła trzeba ukonkretnić do tego stopnia, żeby małżonkowie umieli ją stosować w życiu i mogli widzieć, że jej przyjęcie umacnia wieź między nimi, także seksualną. Prezentując małżonkom naukę o ciele i seksualności, zauważam, że często nie wystarcza im sama wizja antropologiczna człowieka ani analiza biblijnych fragmentów na temat ludzkiej miłości. Wiele osób oczekuje odpowiedzi Kościoła na bardzo konkretne problemy, które pojawiają się w ich pożyciu seksualnym: jak przeżywać okres wstrzemięźliwości seksualnej z korzyścią dla więzi małżeńskiej? Czy można uprawiać seks oralny? Jak Kościół uzasadnia zło moralne antykoncepcji? Czy można stosować prezerwatywę jako metodę ochrony zdrowia, gdy współmałżonek jest zarażony zakaźnym wirusem wątroby typu C albo gdy współmałżonek nie zgadza się z nauką Kościoła i odmawia czekania na czas niepłodny? Mało kto w Kościele próbuje dać wyczerpujące odpowiedzi na takie pytania. Chodzi tu o odpowiedzi, które wyjaśniają dogłębnie złożoność problemów, a nie tylko ograniczają się do sformułowania zakazu lub przyzwolenia.

W okresie Wielkiego wstrząsu powstało wiele środowisk katolickich zaangażowanych w formację małżonków. Myślę przede wszystkim o ruchach religijnych takich jak Domowy Kościół (rodzinna gałąź Ruchu Światło-Życie), Spotkania Małżeńskie, Equipes Notre Dame, Małżeńskie Drogi, Chemin Neuf, Ruch Rodzin Nazaretańskich, Droga Neokatechumenalna i inne. Troska poświęcona formacji małżeństw w tych wspólnotach jest bez porównania większa i skuteczniejsza niż w tradycyjnych parafiach formujących większość katolików.

W nowy etap historii wchodzimy z dużym potencjałem ludzi wierzących, którzy mają dobre wyczucie wartości teologii ciała i sensu katolickiej etyki seksualnej. W czasach, gdy tak trudno o przekonującą prezentację chrześcijańskiej wizji seksualności, małżeństwa i rodziny odnowiony Kościół ma szansę ukazać światu chrześcijańską wizję małżeństwa jako wizję najgłębiej ludzką, jako „dobrą nowinę” dla wszystkich, jako spełnienie wielkiej tęsknoty człowieka za miłością, która nie przemija?


1 G.Weigel, Świadek nadziei, s.423
2 tenże, s.425
3 tenże, s.431-432
4 tenże, s.433
5 tenże, s.433


Podobne artykuły: