W dziele stworzenia „naturalny”, somatyczny oraz seksualny wymiar człowieka w pełny sposób wyrażał ducha, wzywał mężczyznę i kobietę do stworzenia osobowej komunii. W nowej sytuacji, jaka zaistniała po grzechu także i ten wymiar ich życia uległ osłabieniu i przyćmieniu.
Ludzki seksualizm stał się siłą w jakimś stopniu samorodną, nacechowaną znamieniem pewnego „przymusu ciała”, działającą wedle własnej dynamiki, ograniczającą wyraz ducha, ograniczającą przeżycie daru osoby oraz wymianę daru. „Ciało ludzkie w swej męskości i kobiecości straciło jak gdyby zdolność do wyrażania takiej miłości, w której człowiek – osoba staje się darem. (…) Jeśli sądu tego nie formułujemy w sposób bezwzględny, jeśli dodajemy w nim wyrażenie „jak gdyby”, to dlatego, że wymiar daru, owa zdolność do wyrażenia miłości, w której człowiek przez swą kobiecość czy męskość staje się darem dla drugiego, nie przestała w jakiejś mierze przenikać i kształtować miłości rodzącej się w sercu ludzkim. Sens oblubieńczy ciała nie stał się temu sercu całkiem obcy. Nie został w nim całkowicie wyparty przez pożądliwość, został przez nie tylko habitualnie zagrożony. „Serce” stało się miejscem wzajemnego przesilania się miłości i pożądliwości. Im bardziej pożądliwość opanowuje to serce, tym mniej (…) staje się wrażliwe na dar osoby, który poprzez oblubieńczy sens ciała wyraża się we wzajemnych odniesieniach mężczyzny i kobiety. Z pewnością też owo „pożądanie”, o jakim mówi Chrystus (…) nie zawsze jest jawne i oczywiste, czasem bywa ukryte tak, że właśnie każe nazywać się „miłością”, choć równocześnie przekształca jej autentyczny profil i tłumi przejrzystość daru we wzajemnym odniesieniu osób. Czy to znaczy, że mamy obowiązek podejrzewać ludzkie serce? Nie! To znaczy tylko, że musimy je sprawdzać”(TC).
br. Ksawery Knotz