Bardzo często spotykamy się z opinią, że etos odbiera spontaniczność temu, co erotyczne. Dlatego postuluje się, aby dla dobra erosa, dla szczęśliwego życia seksualnego, oderwać go od etosu, od zasad moralnych, aby moralność nie przeszkadzała radości życia seksualnego. Takie podejście nie pozwala jednak przeżywać głębokich wartości związanych z erosem dotrzeć do pełnego jego przeżycia.
„Kto akceptuje etos wypowiedzi z Mt 5,27-28 musi wiedzieć, że jest wezwany również do pełnej i dojrzałej spontaniczności odniesień zrodzonych na gruncie odwiecznej fascynacji męskością i kobiecością.
Właśnie taka spontaniczność stopniowo staje się owocem rozpoznawania poruszeń własnego serca”(TC). Wymagania Jezusa mają na celu sprawić, aby człowiek w sferze swego życia seksualnego, a więc w dziedzinie, w której kształtuje się jego odniesienie do innych osób „miał pełną i dogłębną świadomość swoich czynów, przede wszystkim zaś aktów wewnętrznych. Aby miał świadomość wewnętrznych poruszeń swego „serca”, aby umiał je dojrzale rozróżniać i kwalifikować. Aby w tej sferze, która zdaje się bez reszty udziałem ciała i zmysłów, a więc człowieka zewnętrznego — umiał być człowiekiem prawdziwie wewnętrznym. Aby umiał słuchać głosu prawego sumienia. Aby umiał być autentycznym panem swych intymnych poruszeń, jakby stróżem pilnującym ukrytego źródła”(TC).
Bez konsekwentnej i wytrwałej nauki rozpoznawania wewnętrznych poruszeń serca człowiek nie będzie umiał sprostać takiemu wyzwaniu. Tej nauki nie można wyczytać z książek, ponieważ chodzi tu o umiejętność ludzkiego wnętrza. „Człowiek uczy się rozróżniać pomiędzy tym, co składa się na wielorakie bogactwo męskości i kobiecości w tych sygnałach, jakie pochodzą z odwiecznego wezwania, ze stwórczej atrakcji — a tym, co nosi na sobie znamię samej pożądliwości. I chociaż owe odmiany i odcienie wewnętrznych poruszeń „serca” do pewnego stopnia „mieszają się” ze sobą, trzeba powiedzieć, iż człowiek wewnętrzny został wezwany przez Chrystusa do wypracowania możliwie dojrzałej i pełnej precyzji w rozróżnianiu i sądzeniu różnych poruszeń swego serca” (TC).
Przeżycia i reakcje, które określamy jako spontaniczne są bardzo zróżnicowane. Np. czymś innym jest spontaniczne zachwycenie się drugą osobą, zakochanie się w niej, a czymś innym zmysłowe pożądanie. Inaczej przeżywa się pożądanie, gdy jest się zakochanym, a inaczej, gdy dotyczy ono tylko ciała drugiej osoby, czymś innym jest samo zmysłowe podniecenie, a czymś innym głębokie wzruszenie. W każdym przypadku inaczej wygląda wewnętrzna wrażliwość. Także sama zmysłowość inaczej wymowę kobiecości czy męskości. Spontaniczność nie może być rozumiana jako spontaniczność wszelkich odruchów zrodzonych z pożądliwości ciała bez dokonywania żadnych wyborów i nie uwzględniania hierarchii ludzkich pragnień i potrzeb. Panowanie nad sobą ma na celu odkrycie głębszej i dojrzalszej spontaniczności, która sprawia, że ludzkie serce staje się panem odruchów. Wtedy człowiek „odkrywa całe duchowe piękno znaku, jakim jest ciało ludzkie w swej męskości i kobiecości. W miarę jak to odkrycie ugruntowuje się w świadomości jako przekonanie i w woli jako kierunek możliwych wyborów, a nawet prostych chceń, udziałem ludzkiego serca staje się jakby inna spontaniczność, o której nie wie lub bardzo mało wie „człowiek cielesny”. Nie ulega wątpliwości, że słowem Chrystusa z Mt 5,27-28 jesteśmy wezwani do takiej właśnie spontaniczności. (TC) Ta spontaniczność nie tłumi szlachetnych pragnień i dążeń ludzkiego serca, ale je wyzwala i umożliwia ich przeżywanie.
Nowa moralność „etos odkupienia” wymaga opanowania na drodze wstrzemięźliwości, czyli poprzez powciąganie pożądań. Nie chodzi jednak o samo powściąganie pożądań, tak jakby najważniejsza była walka z pożądliwością. Najważniejsza jest wartość, którą rozpoznaje serce ludzkie i której chce być wierne. W akcie powściągania pożądań serce ludzkie ma być w przymierzu z wartościami, takimi jak oblubieńczy sens ciała, dar komunii, rzeczywistość obrazu Boga w człowieku. Odejście od tej wartości sprawia, że serce ludzkie wybiera samo pożądanie, pozbawione wartości etycznej. Akt opanowania potwierdza przymierze człowieka z tymi wartościami. Dlatego akt opanowania nie rodzi w człowieku próżni, poczucia pozbawienia się czegoś ważnego (chyba, że przyzwyczaił się do ulegania pożądliwości ciała), ale rodzi stopniowo doświadczenie godności osoby i wolności daru. Do głosu dochodzi głębszy potencjał człowieka, głębsze jego warstwy, którym pożądliwość nie pozwalała się ujawnić.